PIERWSZA CZĘŚĆ CYKLU Z JAKUBEM KANIĄ.
NOWA, ZMIENIONA WERSJA KSIĄŻKI!
Czy w obrazie Jana Matejki kryje się proroctwo, które może wpłynąć na losy świata? Powieść sensacyjna inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Chrzest Warneńczyka Jana Matejki od dekad przechodzi z rąk do rąk, będąc najczęściej kradzionym obrazem w Polsce. O tajemnicze malowidło walczyli m.in.: hitlerowski złodziej dzieł sztuki, żydowski antykwariusz z Krakowa oraz dyrektor warszawskiego Muzeum Narodowego. W niebezpieczny pościg za arcydziełem zostaje wciągnięty również prokurator IPN Jakub Kania, który odkrywa związek dzieła z tajemniczą przepowiednią: co 444 lata cztery osoby otrzymają możliwość pojednania islamu z chrześcijaństwem. Jedną z tych osób był Władysław Warneńczyk. Czy to możliwe, by poświęcony mu obraz po latach popychał ludzi do zbrodni? Co takiego tkwi w proroctwie, że dżihadyści uznali je za niebezpieczne? Komu i dlaczego najbardziej zależy na udaremnieniu przepowiedni?
Śledztwo Jakuba Kani wiedzie od współczesnej Warszawy, Gdyni i Mazur, przez Holandię i Wiedeń, po Irak, Izrael i Emiraty, z historycznymi przystankami m.in. w: średniowiecznej Portugalii, pustelni pod Petersburgiem i krakowskiej pracowni mistrza Matejki. W podróży tej towarzyszy Kani niespodziewana sojuszniczka, z którą z czasem połączy go coraz więcej.
Dajcie się porwać tej zapierającej dech, zdumiewającej i trzymającej w napięciu powieści pełnej wątków historycznych opowiedzianych z rozmachem godnym Umberta Eco.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2024-05-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
O tym, że niektóre rzeczy są niemożliwe, często decyduje nasz brak wyobraźni.
Od kiedy czytam powieści Macieja Siembiedy ( Wydawnictwo: Wielka Litera) , wiem że mogę liczyć na tego autora, jego książki są połączeniem fikcji literackiej z prawdziwymi wydarzeniami, to połączenie jest jak najbardziej rzeczywiste, oddaje obraz realizmu, a tematyka za każdym razem zadziwia, wprawia w niebywały stupor, nie tylko mierzymy się z kłopotami teraźniejszości, ale tutaj znajdziemy kawał historii, badamy ją, odkrywamy nowe wątki i dowiadujemy się tego czego nie znajdziecie w książkach od historii. Każda z książek pomimo iż zawiera głównego bohatera osadzonego w postaci prokuratora, jest oderwaną opowieścią, wchodzimy w butach w wydarzenia które miały w istocie miejsce, zostały zakopane, zapomniane, lecz autor wplata je wątkami w fabułę, dając niesamowity przedsmak przygody w którą się wpada i zatapia, w postacie, w karty historii. Zagadkowa, pełna ciekawostek, niebanalna opowieść która swój początek miała, ale zacznijmy od początku.
Wypadek Pawła Włodarczyka sprawił że wiele rzeczy zaczęło wychodzić na światło dzienne, przede wszystkim temat z jakim się parał od lat, nie wyjaśniona zagadka pewnego obrazu Jana Matejki. Ten namalował go z myślą o pojednaniu chrześcijaństwa z islamem. Płótno jednak było krótko własnością rodziny, stał się za to najbardziej kradzionym obrazem świata. Paweł postanowił spotkać się z prokuratorem IPN-u, Jakubem Kanią, po to by przedstawić zbierane od lat materiały. Jednak wypadek sprawił, zawarzył na wielu rzeczach, brak dokumentów które rzekomo ktoś ukradł, sprawił że ten postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i dowiedzieć się dlaczego obraz ; Chrztu Wareńczyka ; którego notabene zajmowała się Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce, położyła na niej krzyżyk, co było i jest takiego cennego w nim że stajemy się niemal świadkami historii nie tylko powstania obrazu, które miało być orędziem. Jakie fakty zostały ukryte, a jakie wypłynęły na wierzch? Czy na nim wisiała klątwa, proroctwo którego strzegli ci, co mieli w nim jakiś udział, nie tylko hitlerowski grabieżca dzieł sztuki, czy żydowski antykwariusz z Krakowa, kto będzie umoczony z warszawskiego Muzeum Narodowego? Czy Kani uda się rozpracować kolejną aferę? Czym jest liczba 444 - symbolem, a może przepowiednią, kto stoi za tym by ją udaremnić, co grozi Kani?
Świetnie napisana powieść, z lekkością pióra jaka wychodzi z pod ręki autora, nie pozostawia wiele złudzeń że ma się do czynienia z profesjonalną historią która może być nie tylko zagwozdką dla historyków, ale i nie zwykłą przygodą, niezbadanym lądem którego odkrycie sprawia wiele frajdy. Tajemnicza, zagadkowa, zawiera wiele faktów rzeczywistych, dla mnie to zawsze dłubanie w historii, szperanie, szukanie czy fakt staje się realnym namacalnym dziełem, nie tylko fikcji lecz wydarzeń. Główna postać jest inspiracją dla wyobraźni, bo i luzak i fachura w jednej osobie, człowiek który lubi swoją pracę, który nie zostawia nie zakończonych rzeczy na kiedyś, jest niesztampowy i na tle charakterystyki pracy - niebanalny. Osobiście polecam serdecznie każdemu z Was.
Kilka dni temu podjęłam się pewnego zadania: próbowałam znaleźć wszystkie książki, które przez media, blogerów lub wydawców zostały porównane do książek Dana Browna. Znalazłam kilka „podobnych do Kodu Leonarda da Vinci”, pisarzy piszących „niczym Dan Brown” oraz bohaterów „intrygujących jak Robert Langdon”. Oczywistym jest, że taki marketingowy zabieg może przynieść dużo dobrego, przełożyć się na zwiększone nakłady, a co za tym idzie – świetną sprzedaż. Wszystko zależy od tak zwanego „targetu”. Ja w tym wypadku jestem poza nim. Nie zachwycił mnie „Kod Leonarda da Vinci”, nie pokonały mnie „Anioły i demony”, a „Inferno” odłożyłam po stu stronach. Może i jeszcze to pierwsze przeczytałam z niejakim zainteresowaniem, może nawet zerknęłam przy okazji na Toma Hanksa walczącego z Opus Dei, ale naprawdę – ile można? Był to zasadniczy powód, dla którego książka „444” Macieja Siembiedy przeleżała na moim regale kilka ładnych miesięcy, zanim postanowiłam wreszcie zmierzyć się z lekturą. Przyznam, że porównywanie jej do hitu Browna całkowicie mnie zniechęcało. Płomyk nadziei tlił się jedynie w osobie autora, który jest przecież cenionym dziennikarzem, reportażystą (a to drugie w moich oczach czyni go szczególnym). Czy ktoś, kto jest trzykrotnym laureatem tzw. „polskiego Pulitzera” może stworzyć literacką kichę na miarę niedoszłego muzyka? Pewnie może, ale przecież nie musi. Z takim wewnętrznym dysonansem rozpoczęłam literacką podróż za przepowiednią arby, skrupulatnie oddzielając prawdę od fikcji.
Głównym bohaterem „trzech czwórek” jest obraz Jana Matejki „Chrzest Warneńczyka”, który – zgodnie z legendą – otwiera światu drogę do pojednania dwóch religii: islamu i chrześcijaństwa. Nic zatem dziwnego, że płótno staje się niezwykle pożądanym kąskiem dla wielu wpływowych osób. Za tę historię umierają ludzie, nieświadomi faktu, że nadepnęli na odcisk niebezpiecznemu bractwu Bokira, które od wieków za wszelką cenę chce zachować tajemnicę arby. Siembieda zabiera nas w podróż przez kilka czasoprzestrzeni. Startujemy w czasach współczesnych, by za chwilę znaleźć się w 998 roku wśród piasków pustyni, gdzie poznajemy okoliczności śmierci pierwszego z czterech. Podróżujemy przez XV wiek, by przypomnieć sobie, kim był Władysław Warneńczyk i w jakich okolicznościach na trzy dni rzeczywiście udało się zażegnać odwieczny konflikt między religiami. Wiek XIX to śmierć kolejnego z bohaterów przepowiedni, a także powstanie obrazu. Wiek XX to już pierwsze polskie śledztwa dotyczące arby, które płynnie przenoszą nas do naszych czasów, kiedy toczy się „właściwe” śledztwo. To tutaj Jakub Kania stara się rozwikłać zagadkę, na którą naprowadził go zmarły w tragicznych okolicznościach dziennikarz. Siembieda poszedł dalej, ukazując nam tajemnicę arby również w XXIV wieku.
Muszę przyznać, że dla mnie wszystkie futurystyczne opowieści są mało zjadliwe. Nie lubię wybiegać w przyszłość o kolejnych sto lat. Po przeczytaniu „444” odkryłam jedną rzecz: zjem wszystko, jeśli ktoś poda to w odpowiednio przyrządzony sposób, najlepiej z lekko pikantnymi przyprawami. Panu Maciejowi to się udało. Dotyczy to całych niemal sześciuset stron. Może rzeczywiście tematem swojej książki uczynił problematykę rodem z „Kodu Leonarda da Vinci”, jednak zrobił to z reporterską pieczołowitością. Czytając o Abelardzie da Tarragona czułam na twarzy samum, który wciskał między moje zęby ziarenka piasku. Z przyjemnością spędzałam czas w domu Jana Głębockiego, skradając się za plecami Leona Wyczółkowskiego poprawiającego dzieła mistrza Matejki. Wreszcie – zachłysnęłam się Jakubem Kanią, który jako inteligentny, bezpośredni, zabawny mężczyzna skradł moje serce. W zasadzie nie wiem już, czy tę historię opowiedział reportażysta czy raczej gawędziarz snujący piękną historię. Język, którym operuje pisarz, jest językiem erudyty. Przyznam, że to niezwykłe doświadczenie czytać książkę, która cieszy oczy, uszy i mózg pięknym językiem. Nie potrzeba do tego patetyzmu, szafowania swoją wiedzą z każdego zakresu. Tutaj czuć było, że Siembieda jest po prostu najlepszym człowiekiem do napisania takiej książki – jego przygotowanie, genialne łączenie wątków, mieszanie czasoprzestrzeni, ganianie czytelnika z jednego miejsca w drugie, wprowadzenie mnóstwa bohaterów – wszystko to wykonane z precyzją i wrażliwością. (Za nietuzinkowy sposób opisywania urody i osobowości Kasi Karewicz należy się najwyższa ocena.)
I ciągle się zastanawiam… Jak można porównywać Siembiedę do Browna? Niech się ten drugi uczy od pierwszego, a porównania niech tyczą się jedynie nakładu – życzę, żeby książki Pana Macieja sprzedawały się równie dobrze. Już za chwilę premiera kolejnej.
Twórczość Jana Matejki kojarzą wszyscy. Mało kto jednak widział zapomniany obraz tego mistrza malarstwa portretowego pt. ,,Chrzest Warneńczyka". Właśnie to dzieło jest najważniejszym artefaktem w powieści autorstwa Macieja Siembiedy pt. ,,444", której najnowsze, zmienione wydanie ukazało się niedawno nakładem Wydawnictwa Agora.
Pierwszy tom cyklu o zawodowych i prywatnych losach prokuratora Jakuba Kani, skupiony wokół ,,Chrztu Warneńczyka" i proroctwa Arby, odkrywa przed czytelnikami nieznane oblicze Matejkowskiego malarstwa historycznego. Jest w tym XIX-wiecznym dziele tajemnica dwóch wyznań, jest przeszłość rodu Głębockich i charakterystyczne znamię, które o potędze jego posiadacza przypomina raz na 444 lata. Do tego jest też charyzmatyczny bohater, który na pohybel przełożonym, zamierza odkryć wszystkie sekrety skrywane na malarskich płótnie sprzed wieków. Nie ma pojęcia, jak trudne będzie to zadanie.
Jeśli Amerykanie mają swojego Dana Browna, to Polacy mogą poszczycić się osobą Macieja Siembiedy. Pisarz ten z reporterską precyzją potrafi poprowadzić powieściowe śledztwo historyczne oparte na rozmaitych, skrywanych w narracji wątkach, które tylko czytelnicza wrażliwość i spostrzegawczość mogą połączyć w ponadczasową opowieść o niebywałej ludzkiej religijności i pokutującym nadal przekonaniu na temat mocy sprawczej przepowiedni, choćby była sprzed tysięcy lat.
Moje pierwsze spotkanie z prozą Macieja Siembiedy oparte na nieco zmodyfikowanej wersji jego literackiego debiutu okazało się fascynującą podróżą przez stulecia historii, w trakcie której odwiedziłam wiele krajów, poznałam wyjątkowych bohaterów i byłam świadkiem zdarzeń zarówno minionych, jak i tych, które dopiero nadejdą. Co więcej, autor przekonał mnie również, że nigdy nie jest za późno, by stworzyć powieść, która podbije serca czytelników. A taka jest właśnie ,,444". Tu sensacja goni sensację, choć odległości między nimi mierzy się w tysiącach kilometrów.
Zdecydowanie polecam ,,444" i z wielką przyjemnością sięgnę po inne książki z serii o Jakubie Kani, bo to literatura najwyższych lotów, bazująca na tym, co ,,dobre, bo polskie".
To pierwsza część cyklu o Jakubie Kani. Szczerze mówiąc nie porwała mnie za bardzo. Młody prokurator IPN próbuje odnaleźć obraz "Chrzest Warneńczyka" wokół którego krąży pewna legenda. Jak zwykle mamy tu fikcję przeplataną z prawdą, jednak kolejne części cyklu są dużo ciekawsze.
Nie miałam okazji zapoznać się z debiutanckim tomem serii "444" z Jakubem Kanią w żadnej swojej formie, dlatego moja opinia oparta jest na audiobooku nowej, poprawionej przez autora Macieja Siembiedę wersji książki, perfekcyjnie w moim przekonaniu czytanej przez Mariusza Bonaszewskiego!
Styl pisarza poznałam dzięki poleconej mi powieści "Gambit", natomiast przygodę z cyklem o Kani zaczęłam od czwartego tomu pt. "Kukły". Po tych dwóch powieściach oraz tomie reportaży zatytułowanym "Podwieczorek oprawców", Pan Maciej trafił do grona moich ulubionych polskich autorów, ponieważ w każdej z nich porwał mnie w świat prawdziwych wydarzeń, często związanych z bliskimi mi miejscami, w książkach efektownie połączonych z literacką fikcją.
"444" to doskonale skonstruowana, trzymająca w napięciu lektura z elementami sensacji historycznej, opleciona fascynującymi faktami z przeszłości, których autentyczność można sprawdzać w czasie czytania (choć lepiej po). Zaskakująco dobrze czułam się w fabule, której akcja toczy się na wielu płaszczyznach czasowych. Bardzo ciekawe i porywające okazało się powiązanie ich z sobą, z islamem - jednej z maksymalnie zróżnicowanych religii świata, którą UNESCO ogłosiło za najbardziej pokojową religię, z proroctwem arby (,,znanym tylko chrześcijańskim papieżom i przywódcom islamu") mówiącym o czterech sposobnościach pojednania islamu z chrześcijaństwem - w roku: 1000, 1444, 1888 i 2332, czyli co 444 lata, ukrytym na najbardziej tajemniczym polskim obrazie - "Chrzest Warneńczyka" Jana Matejki oraz opowieścią dziejącą się współcześnie, kiedy to obrazu Matejki poszukuje prokurator IPN Jakub Kania, podążający tropem związku dzieła z tajemniczą przepowiednią, choć ktoś za wszelką cenę próbuje udaremnić jej spełnienie. Akcja powieści gwałtownie rośnie, natomiast czytelnikowi udzielają się emocje i napięcie, gdy śledzi każdy trop i krok prokuratora. Podążamy również przez wieki i świat śledząc losy obrazu, przepowiedni, jak i innych postaci, m.in.: arabskiej księżniczki, Władysława Warneńczyka, Jana Matejki, hitlerowskiego złodzieja dzieł sztuki, przywódców islamskiego bractwa Bokira, przyszłemu prezydentowi Polski. Powiazanie poszukiwań obrazu z
obecnością Stanów Zjednoczonych i NATO w Iraku oraz Afganistanie, a także uczynienie najważniejszym uczestnikiem tych misji Polski, jako kraju od wieków pragnącego pojednania i dialogu, skłania do refleksji na temat tych misji oraz naszego przekonania, że jesteśmy pępkiem świata. Do przemyśleń skłaniają również zdające się nieco futurystycznymi wydarzenia mające miejsce w przyszłości - w roku 2332. Moim zdaniem przynajmniej część opisanej wizji przyszłości dzieje się na naszych oczach i tylko od nas samych zależy, czy ludzkość znajdzie jedność i pokój dzięki zrozumieniu i szacunkowi dla różnorodności kultur i religii. Ewidentnie też można stwierdzić, iż niejeden sprzedawca fotowoltaiki mógłby się wiele nauczyć od Pana Macieja.
Polecam gorąco sięgnąć po tę książkę, by przeżyć niezapomnianą przygodę. Nie pożałujecie! Osoby niezdecydowane, czy warto sięgnąć po "444", mogą być zainteresowane historią kontrtorpedowca ORP ,,Burza" lub skandalem związanym z oddziałem majora AK ,,Żbika". Siembieda nie jest polskim Danem Brownem - to uznany polski mistrz w swoim gatunku!
Książka "444" to debiut powieściowy Macieja Siembiedy, pierwszy tom serii z Jakubem Kanią, który po raz pierwszy ukazał się w 2017. Po siedmiu latach wydany ponownie nie tylko przez inne wydawnictwo, te, w którym autor od kilku dobrych lat wydaje, nie tylko w nowej szacie graficznej, ale i w wersji poprawionej, ulepszonej, trochę odchudzonej - zatem i ci, co książkę już kiedyś czytali z pewnością z przyjemnością przeczytają ją znowu. Wiem, bo sama zaliczam się właśnie do tej drugiej grupy! I z perspektywy dziewięciu powieści, sześciu lat towarzyszenia autorowi na jego ścieżce kariery w gatunku powieści sensacyjnej przyznaję, że "444" było debiutem odważnym. To historia wielopoziomowa, wielowątkowa, przeganiająca czytelnika przez tysiąclecia, państwa, religie i ważne wydarzenia historyczne. Brzmi dosyć groźnie, ale autor opisuje to w sposób porywający, tak że czytelnik czerpie z lektury prawdziwą przyjemność, a jednocześnie książki zwyczajnie nie chce się odkładać. Szkieletem powieści jest jedno z dzieł Jana Matejki pt. "Chrzest Warneńczyka", z którym wiąże się pewna przepowiednia, mogąca zmienić losy świata. I tak jak wątek przepowiedni jest fikcyjny, ale och! jakże pożądany w naszej rzeczywistości (mówi o połączeniu dwóch różnych religii, w imię których ludzie mordowali się w ogromnych ilościach na przestrzeni tysiącleci), tak wątek obrazu jest już w dużej mierze prawdziwy. Zresztą nie tylko on, autor bardzo umiejętnie miesza prawdę historyczną z fikcją literacką podając to w doskonałym stylu - przyjemnie, inteligentnie lekkim, momentami zabawnym. Czytanie tej książki to czysta przyjemność obcowania z naprawdę dobrą sensacyjną literaturą, coś, co polecam wszystkim miłośnikom dobrej lektury, nie tylko fanom tego gatunku. Bo nawet jeśli za powieściami sensacyjnymi nie przepadacie, to myślę, że Maciej Siembieda sprawi, że spojrzycie na nie inaczej. Gorąco, przegorąco polecam!
#444 czytałam uuuu.... może jeszcze trochę uuuu... Przyznam, że bardzo mi się ta powieść podobała.
Jednak informacja, że jest wznowienie i na dodatek @maciejsiembieda zafundował Kani niezły #lifting działa wręcz magnetycznie.
Co tym razem? Tajemniczy obraz Matejki, który ma związek z przepowiednią. Takiej gratce #jakubkania nie jest w stanie się oprzeć!
Ta zmieniona, dopracowana w szczegółach i pozbawiona zbędnego balastu powieść stała się istną perełką.
Z wypiekami na twarzy towarzyszyłam Kubie, ale również dawałam się zabierać w czasy przeszłe, kiedy to przepowiednia odciskała swoje piętno na wydarzeniach.
Pan Maciej z dobrej powieści stworzył powieść doskonałą. Kto już trochę pióro Autora zna, ten nie ma co do tego wątpliwości. Ci którzy nie mieli przyjemności się o tym przekonać, niech żałują i szybko nadrabiają.
Mistrzowskie łączenie prawdy z fikcją, znajdowanie niezwykłych historycznych zdarzeń, wodzenie czytelnika za nos, stworzenie tak nietuzinkowego bohatera jakim jest Jakub Kania, to tylko kropla w morzu zalet pisarza. Jednak to wszystko byłoby puchem marnym gdyby nie język. Uwielbiam czytać powieści napisane z taką kulturą słowa.
Panie Macieju, gratuluję tak precyzyjnej chirurgicznej ręki!!! Nie każdy potrafi przeprowadzić jednocześnie lifting i odssysanie tłuszczu ?
No cóż ? pozostaje mi tylko dodać #wartojakpieron czytać ?
"Pośmiertny zjazd absolwentów" to niezwykły zbiór reportażu, opowiadający o zdarzeniach, które dawno przeminęły, a jednak ciągle determinują...
9 grudnia 2012 roku dochodzi do zamachu na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Gdyby nie pancerna szyba zainstalowana tuż przed atakiem, największa świętość...
Przeczytane:2023-12-10,
W LABIRYNCIE CZASU
Maciej Siembieda to jeden z autorów, których większości czytelnikom przedstawiać nie trzeba. Cieszy się ugruntowaną pozycją na kryminalnym rynku i od kilku lat grono miłośników jego książek rośnie. Dziś postanowiłam napisać kilka słów o książce od której wszystko się zaczęło.
Jakub Kania jest prokuratorem pracującym w Instytucie Pamięci Narodowej. Przypadkiem trafia na trop ekscytującej historii. Zgłasza się do niego dziennikarz, który przekazuje mu zaskakujące informacje na temat pewnego obrazu Matejki. Mężczyzna nie dociera na spotkanie z Kanią. Wypadek? W 1881 roku Jan Matejko maluje „Chrzest Warneńczyka”, dzieło, które w przyszłości stanie się najczęściej kradzionym polskim obrazem. Dlaczego? Jaki sekret skrywa płótno mistrza. Czy zawiera klucz do zagadki, dla której warto jest zabić? Jakub Kania rozpoczyna śledztwo, które okaże się wyjątkowo niebezpieczne. Są ludzie, którzy zrobią wiele, by pewne sekrety nigdy nie wyszły na jaw...
Kilka planów czasowych, mnogość postaci, szereg tajemnic i niesamowite zagadki historii – ogromne wrażenie robi to z jakim rozmachem jest ta powieść napisana. „444” trudno jednoznacznie sklasyfikować. Myślę zresztą, że wszelkie próby przypisywania tej książki do jakichkolwiek kategorii będą dla niej krzywdzące. Mamy tu kryminał, ale i powieść przygodową z solidnym tłem historycznym. Frapującą tajemnicę i mnóstwo wątków, które z biegiem czasu pięknie się łączą. Siembieda nie boi się wyzwań. To trudna powieść – stworzenie kilku planów czasowych i ogromna dbałość o szczegóły i należyte umiejscowanie faktograficzne. Autor niczym baletnica porusza się wyjątowo zgrabnie w różnych epokach historycznych. Pisze z dużą swadą i posługuje się wyśmienitą polszczyzną. Bardzo dobrze czyta się tę powieść. Jest inteligentnie napisana i z wielką dbałością o realizm. To trudne napisać taką książkę – pełną drobiazgowych opisów, wielowymiarowych postaci i tak umiejętnie skonstruowaną. Widoczny jest ogrom pracy włożony przez pisarza w tę powieść. Czuć tu pasję i szacunek dla odbiorcy.
„444” jest niczym sensacyjny film – kolejne sceny zbijają czytelnika z tropu. Maciej Siembieda sprawnie miesza, podrzuca tropy i zwodzi. Cóż to jest za pasjonująca lektura ! Szybkie tempo, dobrze zbudowani bohaterowie, wiernie oddane epoki historyczne i ta fenomenalna zagadka. Tajemnica obrazu, która porusza kolejne pokolenia. Bardzo intrygujący pomysł, który udało się pisarzowi naprawdę bardzo ciekawie zrealizować. Nie ma tu nawet chwili nudy, nie jesteśmy nawet w stanie dobrze poukładać sobie w głowie następujących po sobie zdarzeń, ponieważ Siembieda wciąż pędzi do przodu. Nie pozwala nam nawet na odrobinę oddechu. Świetna sensacyjna powieść, której lektura daje po prostu mnóstwo autentycznej przyjemności.
Jakub Kania to solidna postać. Taki swojak, którego szybko obdarowujemy naszą sympatią. Nie jest to żaden domorosły Indiana Jones, o nie ! To zwyczajny facet, który po prostu kieruje się zasadami i ma w sobie mnóstwo pasji. Popełnia błędy, myli się, nie jest marvelowską dmuchaną postacią. Ten bohater stanowi solidny trzon powieści. Mimo iż Siembieda wprowadza wielopostaciowość i szczegółowo nakreśla nawet osoby mniej znaczące dla osi fabularnej powieści, ten Kania stanowi opokę – punkt podparcia całej fabuły. Czuć od niego szczerość, jest naturalny, nie pozbawiony lęków i trosk. To ktoś, komu zaufamy.
Bezapelacyjnie polecam lekturę „444”. To po prostu perfekcyjna książka – wciągająca, bardzo dobrze napisana i dogłębnie przemyślana. Posiada wszystkie cechy, które w literaturze popularnej cenię : jest soczyście, ciekawie i mrocznie. To ten rodzaj powieści, który w jakiś dziwny sposób przypomina mi młode lata, gdy w książkach szukałam przygody, która oderwie mnie od szarości zwykłego dnia. Maciej Siembieda to człowiek, który w każdym z nas potrafi obudzić żyłkę poszukiwacza przygód. Nawet w tych, którzy dawno już tę cechę utracili. Polecam z największym piekielnym przekonaniem.