Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2010-03-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 244
Rozczarowująca lektura. Co jest odkrywczego w tym, że człowiek w ekstremalnych warunkach traci swoje człowieczeństwo i zachowuje się irracjonalnie? Niemieccy przykładni mężowie i ojcowie mordowali dzieci w czasie II wojny światowej, choć w domu zostawili swoje w podobnym wieku, bo ludzie w pewnych krańcowych sytuacjach przestają kierować się własnym sumieniem, czy ogólnie przyjętym kodeksem moralnym i o tym właśnie jest ta książka.
Fabuła "Władcy much" okazała się dosyć przewidywalna i mało wciągająca, miejscami wiało nudą. Nie zaliczę tej pozycji do moich ulubionych klasyków, choć uważam, że pomimo wszystko powinno się ją przeczytać.
Podczas lektury książki przypomniał mi się serial "Yellowjackets", w którym szkolna, żeńska drużyna piłki nożnej rozbija się samolotem na bezludnej wyspie. W jednym z odcinków po przypadkowym zażyciu grzybków halucynogennych dziewczyny wpadają w amok podobny do grupy bohaterów "Władcy much" dowodzonej przez Jack'a. Serial polecam, bo jest całkiem udany i klimatyczny, a "Władca much" mnie nie porwał.
Polecam wydanie z Zysk i S-ka ze względu na dużą czcionkę. Olbrzymi komfort czytania.
Wiele razy w powieściach czy filmach z ust bohaterów pada stwierdzenie, że coś "poruszyło ich do głębi"- na mnie tak właśnie zadziałał "Władca much". Jestem dogłębnie poruszona, przerażona i mam zaparty dech. Co gorsza, zgadzam się z autorem w tym, że ludzka natura pcha nas do złego i jestem skłonna uwierzyć, że gdyby te dzieciaki naprawdę rozbiły się na bezludnej wyspie, ich losy raczej potoczyłyby się podobnie, jak w książce. Nie wierzę, że udałoby się im wytrwać w pokoju.
Zło pociąga, dając złudne uczucie szczęścia i spełnienia. Ukrywa się i kusi. Stopniowo wzrasta w ludzkim sercu, aby siać destrukcję i zadawać ból. Jednak skąd się ono bierze? Czy ludzkość z pokolenia na pokolenie nasiąka złymi wzorcami? A może pod płaszczem reguł staramy się ukryć naszą obrzydliwą, zepsutą do szpiku kości naturę?
Tryska krew
„Władca much” jest jedną z tych książek, które zostają z czytelnikiem na zawsze. Ta antyutopijna wizja świata, choć już prawie 70 letnia, nadal pozostaje niezwykle aktualna. Jej uniwersalność oraz ponadczasowość budzą grozę i skłaniają do głębszej refleksji. Napisana prostym językiem, z wierzchu prezentująca losy grupy chłopców na bezludnej wyspie, jest alegorią świata i ludzkości. Książkę przepełnia krytyka społeczeństwa oraz ludzkich zachowań, z których niestety nie wyciągamy wniosków. Każde kolejne wydarzenie na wyspie, decyzje które stają przed chłopcami i próby przetrwania są swoistymi alegoriami, nad którymi należy chwilę się zastanowić, aby w pełni pojąć sens. Autor w genialny sposób ukazał narodziny zła, w miejscu idyllicznym. Bohaterami są młodzi chłopcy, pochodzący z dobrych domów, którzy uformowani przez ramy społeczne i zasady moralne, nie skalani przez niegodziwości świata dorosłych. Jednak ich różne charaktery i cele oraz brak egzekwowania reguł ukazują tragiczną prawdę o ludzkości. Ukryci pod maską pierwotnych instynktów i własnych przyjemności niszczymy wszystko wokół. Autor w pewnym momencie z rajskiej wyspy tworzy piekło, a czytelnik nie zdaje sobie nawet sprawy, w którym momencie ta machina zła przybrała tak szaleńczy obrót. To co dzieje się w końcowej części książki jest swoistą jazdą na rollercoasterze, której nie można łatwo wyrzucić z umysłu.
Podsumowanie
Ciężko jest recenzować „Władcę much”. To książka fenomenalna i ponadczasowa, która zostanie ze mną na długo. Tytuł jest adekwatny, choć początkowo nie umiałam go zinterpretować. Możecie być jednak pewni, że w tekście znajdziecie dużo więcej zagadek, symboli i cytatów, których odkrywanie otworzy Wam oczy i pozwoli zrozumieć, dlatego książka ta zyskała miano ponadczasowego tytułu. Cieszę się jednak, że nie miałam okazji czytać jej w szkole, bo zapewne nie doceniłabym jej tak, jak teraz. Czytajcie i wyciągajcie wnioski, bo naprawdę warto!
Z dala od cywilizacji - upadek człowieczeństwa
"Władca much" to swoisty klasyk literatury, powieść, która na stałe weszła do kanonu najważniejszych dzieł XX wieku. Dlatego bardzo chciałam ją przeczytać. Warto bowiem znać klasyki.
Powieść ta opowiada o grupie chłopców, którzy w wyniku katastrofy lotniczej lądują na bezludnej wyspie, gdzie zdani sami na siebie będą musieli przetrwać.
Początkowo chłopcy cieszą się niczym nieskrępowaną wolnością, życiem na rajskiej wyspie, kąpielami w błękitnej, czystej wodzie, żywnością, która rośnie dookoła, nie odczuwają braku cywilizacji. Znajdują muszlę, która staje się swoistym znakiem rozpoznawczym przywódcy, a także zebrań podczas których omawiane są bieżące sprawy i problemy. Wodzem rozbitków zostaje Ralph, który może liczyć na wsparcie chłopca o przezwisku Prosiaczek, a także Jacka i Simona. Zdaje się, że wszystko idzie ku dobremu, zostają rozdzielone zadania, przydzielone role, niektórzy mają za zadanie budować schronienia, inni polować na dzikie świnie, by dostarczyć grupie mięso, inni pilnować by ogień na szczycie nie zgasł, by dym był widoczny na morzu, by pomoc mogła nadejść. Niestety wszystko z czasem zaczyna się psuć. Starania Ralpha i Prosiaczka by ogień ślący sygnały dymne był dla wszystkich priorytetem idą na marne. Grupa ulega rozłamowi, a to co rozpoczęło się jako fantastyczna przygoda na pięknej wyspie, kończy się jako przerażający koszmar.
"Władca much" to doprawdy przerażająca powieść o nas, o ludziach. Ukazuje jak mało potrzeba by utracić ludzkie odruchy i stać się żądnymi krwi i przemocy dzikusami. Najbardziej przeraża fakt, że bohaterami tej powieści są przecież dzieci. Małe, niewinne, czyste, dobre dzieci. Dzieci, które rzucone na bezludną wyspę, z dala od cywilizacji, próbują stworzyć coś na kształt społeczeństwa, ale wymyka im się to spod kontroli i ostatecznie prowadzi do katastrofy. Do głosu dochodzą pierwotne lęki, strachy, głód, tęsknota za domem, strach przed brakiem ratunku, ale najgorsze chyba co, to walka o władzę, walka o pożywienie, które doprowadzają chłopców do obłędu, utraty rozsądku, człowieczeństwa, które przekształcają ich w bezlitosnych barbarzyńców, nie znających litości.
William Golding odziera w tej powieści z szat niewinności dzieci, rozsypuje w drobny mak, niczym biało-różową konchę, mit o dobrej naturze człowieka. Pokazuje, że z dala od cywilizacji następuje upadek człowieczeństwa. Warto jednak zadać sobie pytanie czy przebłyski barbarzyństwa nie są widoczne na co dzień, wśród ludzi nawet w cywilizowanym świecie. Nie trzeba daleko szukać, wojny, prześladowania, morderstwa; zdaje się, że zło i okrucieństwo są wpisane w naturę człowieka.
A czy dzieci naprawdę są tak niewinne z natury? Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem, ile jest przypadków, że jeden uczeń jest prześladowany przez inne osoby z klasy, jak nie przez całą klasę, z powodu wyglądu, statusu materialnego czy wiary. Właśnie, dzieci też kryją w sobie drugą twarz, niezbyt przyjemną. We "Władcy much" widać to także na samym początku, po traktowaniu przez grupę Prosiaczka.
"Władca much" to smutna i pełna okrucieństwa książka. I choć opisy natury potrafią nie raz i nie dwa znużyć, to myślę, że warto ją przeczytać. W końcu "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Powieść ta skłania do przemyśleń i zastanowienia się nad samym sobą i nad całym rodzajem ludzkim. Na uwagę na pewno zasługuje piękne wydanie "Władcy much". Okładka zawiera w sobie obraz, w który jeśli się dokładnie wpatrzymy, prezentuje nam elementy fabuły powieści. Dodatkowo twarda oprawa sprawi, że książka ładnie będzie się prezentowała w biblioteczce. Polecam, warto zapoznać się z tym klasykiem !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Zysk i S-ka.
William Golding, najwybitniejszy współczesny pisarz angielski, który w 1983 r. otrzymał Nagrodę Nobla za całokształt twórczości literackiej...
Przeczytane:2022-06-20, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2022,
🏝️ "Szli obok siebie - dwa niezależne kontynenty doświadczeń i uczuć - niezdolni się porozumieć" 🏝️
🏝️ "Jeżeli twarze robią się inne zależnie od tego, czy są oświetlone z dołu czy z góry - to czym jest twarz? Czym jest cokolwiek?" 🏝️
🏝️ "Roger pochylił się, wybrał jeden kamień, zamierzył się i rzucił w Henry'ego - rzucił specjalnie tak, żeby nie trafić. Kamień, ów symbol niedorzecznej epoki, śmignął o kilka kroków w prawo od Henry'ego i plusnął w wodę. Roger zebrał garść kamyków i zaczął nimi rzucać. Wokół Henry'ego była jednak przestrzeń o średnicy może sześciu jardów, w którą Roger nie śmiał trafić. Oto niewidzialne, jednakże silne tabu dawnego życia. Bawiące się dziecko było nietykalne - strzegli go rodzice, szkoła, policja i prawo. Ruch ręki Rogera warunkowała cywilizacja, która nie wiedziała o nim nic i leżała w gruzach" 🏝️
"Władca much" to ostatnia dla mnie pozycja w suspensowym bingo i okazała się chyba najtrudniejsza do przebrnięcia. W pełni rozumiem jej niesamowitą rolę w historii literatury, uważam, że to klasyk, który zasługuje na swoje miejsce na listach lektur, ale... to jedna z tych opowieści, które ciekawiej się komuś opowiada, niż o nich czyta.
Ciężko mi stwierdzić, co sprawiło mi najwięcej problemów w odbiorze. Być może ta historia już się dla mnie przedawniła? Ładunek symboliczny jest bardzo ciężki i przez to czasami aż zbyt przytłaczający. Motyw odizolowania od cywilizacji i upadku człowieczeństwa obecnie tak się upowszechnił, że łatwo znaleźć tytuły, które jednocześnie dostarczają też lepszej rozrywki.
Podsumowując, warto dowiedzieć się, o co w niej chodziło, żeby zrozumieć jak powieść wpłynęła na literaturę, ale czy do niej jeszcze kiedykolwiek wrócę? Wątpię.
PS: drugi cytat mnie zachwycił, akurat to zapamiętam na długo!