Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 2013-10-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 340
Gdy tylko zobaczyłam tę publikację wiedziałam, że to będzie pasjonująca lektura. Wszak książka o Julianie Tuwimie. Dostałam więcej, niż od biografii oczekiwałam. I tu duży ukłon w stronę autora, który tej biografii … nie zepsuł. Nie zabałaganił jej zbędnymi datami, opowiastkami, wspomnieniami, przypuszczeniami… Skupił się na tym, co dla samego Tuwima było najważniejsze. Na poezji. Na ludziach.
Julian Tuwim. Któż z nas nie zna jego twórczości? Choćby namiastki? Bo całej znać nie sposób! Ba, śmiem twierdzić, że nawet najwięksi znawcy Tuwima nie znają jej całej. A to dlatego, że Tuwim tworzył często pod pseudonimem. I to niejednym pseudonimem.
Mnie najbardziej fascynuje jego twórczość z okresu międzywojennego. Pewnie też i dlatego, że dwudziestoleciem międzywojennym jestem zachwycona. Cóż to był za wspaniały czas! Czas radości, czas zabawy, czas żartów… A Tuwim wraz z Antonim Słonimskim to duet poetycki wszechczasów! To też czas szczególnie bujnego życia kawiarnianego. „Pod Picadorem”! Ta słynna kawiarnia artystyczna, która swoją działalność rozpoczęła pod koniec listopada 1918 roku, a więc tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. To tutaj spotykali się artyści, to tutaj czytali swoje wiersze, to tutaj rzucali sobie poetyckie wyzwania, to tutaj toczyło się życie… To tutaj przy swoich stolikach przesiadywali oprócz Tuwima i Słonimskiego Iwaszkiewicz, Lechoń, Wierzyński… To tutaj pobierano opłaty za obcowanie z poezją. A czemuż by nie! Cennik był jasny i przejrzysty. Moja ulubiona pozycja z tego cennika to objaśnienie przez samego poetę, cóż ten miał na myśli. A ta usługa kosztowała aż 75 marek!
Satyra! Wydawać by się mogło, że najpopularniejszy gatunek literacki tamtego okresu. A satyra polityczna to już szczyt szczytów. I w tej satyrze doskonale odnalazł się także Tuwim. Zresztą nie tylko w satyrze. Pisał dużo... Pisał do dzienników, pisał dla teatrów, pisał dla konkretnych aktorów. Tak, potrafił bardzo dobrze zarobić na swoich tekstach. Tak, w dwudziestoleciu międzywojennym wiódł luksusowe życie. I nic to, że niektórzy zarzucali mu niską jakość co niektórych jego utworków. Bo ta chałtura, którą zajmował się trzy dni w miesiącu dawała mu komfort poświęcenia się dla prawdziwej poezji przez pozostałe dwadzieścia siedem dni… Dla niego rachunek był prosty.
Ale wszystko co piękne, nie trwa wiecznie. Tak, wiem. Truizm. Czarne chmury nad Tuwimem zaczęły zbierać się niedługo przez wybuchem drugiej wojny światowej. W kraju czuć było napięcie. Tuwim z racji swoich żydowskich korzeni był niemiłosiernie atakowany w prasie. Doszło do tego, że tłumaczył się niemalże z każdego słowa. Ale i nie pozostawał dłużny. Wykluczenie. Tak, Tuwim był wykluczony. Polacy wytykali mu żydowskie pochodzenie, Żydzi wytykali mu asymilację z Polakami. Kim był Tuwim? Tak, urodził się w żydowskiej rodzinie, ale był Polakiem. Urodził się w Polsce, wychował się w Polsce, tworzył w języku polskim, a po wojnie… wrócił do Polski. Życie na emigracji mu nie służyło. Wiedział, że emigracja to tylko przeczekanie strasznej wojny w miarę bezpiecznie. Ale nie wszystko jest takie proste… I ten przedwojenny świat zniknął bezpowrotnie.
Po wojnie czuł się jakby zawstydzony tym, że przeżył. Tym, że ominęło go piekło getta, piekło okupowanej Warszawy, piekło obozów koncentracyjnych. Gdy tu ginęli jego rodacy, on narzekał na upał w Brazylii. Gdy tu ginęli jego rodacy, on zamartwiał się, że nie potrafi należycie wysłowić się w języku angielskim. To, że wróci do Polski było dla niego więcej, niż pewne. A gdy wrócił…
Przeistoczył się piewcę nowej władzy, która rozpanoszyła się w powojennej Polsce. Sławił Stalina, przyklaskiwał Bierutowi. Za to oddanie komunistycznej władzy zapłacił bardzo wysoką cenę. Wielu przedwojennych przyjaciół zerwało z nim kontakt. Wielu emigrantów bezustannie go krytykowało. Ale nie wszyscy przecież wiedzieli wszystko. Może gdyby zdawali sobie sprawę ilu osobom pomógł spłacając później długi wobec władzy, nie byliby tak surowi w swoim osądzie…
Dla mnie Tuwim na zawsze pozostanie wielkim poetą. Poetą, do którego twórczości ciągle wracamy i wracamy. I te powroty są chyba najlepszym świadectwem jego talentu. Ale Tuwim nie tylko tworzył. Był też doskonałym tłumaczem. To dzięki niemu polski czytelnik mógł zanurzyć się w rosyjskiej poezji…
Zjawisko Tuwim
Dobry pisarz potrafi uwieść czytelnika pierwszym zdaniem. Mariusz Urbanek dał na przynętę soczystą anegdotę, przykuł do fotela pierwszą frazą, oczarował wstępem, obiecał, że od lektury nie będziemy w stanie się oderwać i obietnicy dotrzymał. Stworzył tętniącą życiem biografię Tuwima, pełną szczegółów i wydarzeń. Przedstawił fakty, za które możemy poetę podziwiać oraz materiały po latach nadal szokujące i bulwersujące. Udało mu się sportretować postać nietuzinkową, legendarną, wywołującą skrajnie ambiwalentne emocje. Tuwim na kartach książki to postać trójwymiarowa, wiarygodna, targana emocjami i lękami. Biografowi udało się oddać wszelkie niuanse składające się na osobowość człowieka naznaczonego piętnem poezji (raczej należałoby powiedzieć: człowieka, który BYŁ POEZJĄ, gdyż wszystko, czego dotknął piórem, zmieniało się w złoto), a jednocześnie postać obdarowaną wyjątkową umiejętnością zrażania do siebie ludzi, dokonywania złych wyborów i absolutnym brakiem dyplomacji.
Książka „Tuwim – wylękniony bluźnierca” nie stanowi zwykłej biografii. Jest kopalnią wiedzy o okresie XX-lecia międzywojennego, przedstawia realia epoki i życie kulturalne wyższych sfer. Autor wiedzie czytelnika szlakiem modnych lokali i kabaretów i przedstawia najważniejsze wydarzenia z życia kulturalnego. Tworzy kronikę czasów, która w swoim klimacie przypomina pełne błyskotliwych obserwacji i darzone przeze mnie sentymentem szkice Boya-Żeleńskiego. Czytelnik przeniesiony zostanie do przedwojennej „geszefciarskiej” Łodzi (w scenerię jak z „Ziemi obiecanej” Reymonta), do artystycznej i kabaretowej Warszawy, uda się z pisarzami na emigrację, wreszcie będzie świadkiem zaprzęgania literatury i kultury w służbę ideologii w powojennej Polsce.
Tuwim przyszedł na świat w rodzinie zasymilowanych Żydów i kwestia jego pochodzenia położyła się cieniem na jego stosunki z prasą i krytyką literacką. Prawdą jest, że inni twórcy (Lechoń czy Słonimski), którzy także byli Żydami, nie spotkali się z taką nienawiścią i ostracyzmem. Prawdą też jest, że wobec wszystkich Żydów sypały się cierpkie słowa, ale to Tuwim nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. W swoich wierszach zadawał ciosy traktowane przez narodowców jak antypolskie policzki, których nie mogli zostawić bez odpowiedzi. W ten sposób wokół Tuwima narastała atmosfera antysemickiej nagonki.
Tuwim to nie tylko jego poezja. To człowiek niespokojny duchem, którego rozpierała potrzeba tworzenia. Zbierał rozmaite ciekawostki i ratował je od zapomnienia. Wymyślał setki projektów, najbardziej przedziwnych, wręcz kuriozalnych, często ich nie kończył. Pisał i kolekcjonował księgi o czarach, demonach i o szczurach. Fascynował się językiem, przez całe życie zbierał lingwistyczne ciekawostki, słowa i frazy zachwycające egzotycznym pięknem lub charakterem onomatopeicznym. W sposób niedościgniony tłumaczył rosyjskich twórców: Puszkina i Gogola. Związał się z teatrami, a zwłaszcza z kabaretami. Pisał scenki, skecze, piosenki, spektakle, monologi, parodie, melorecytacje. Jego spektakle przyciągały tłumy, jego piosenki, powiedzonka, aforyzmy – lotem błyskawicy obiegały Warszawę, przechodziły do potocznych rozmów i legend. Przez to zarzucano poecie, że rozmienia talent na drobne. A Tuwima – urodzonego kawalarza, człowieka o nieprzeciętnym poczuciu humoru – rozsadzała energia. Dowcip, który w nim buzował, potrzebował ujścia…
Do historii poezji polskiej wszedł z hukiem. W roku 1918 opublikował wiersz „Wiosna”, którym wprawił w osłupienie czytelników i który został uznany za „ściek pornograficznych wyrażeń”. Chwilę później ogłoszono, że dokonał rewolucji i zachłyśnięto się jego poezją, która „zeszła z pomników”. To, co jednych zniesmaczało, wprawiało w zachwyt innych. Tuwim potrafił szokować, pisać wiersze, pamflety ośmieszające osoby, którym były dedykowane. Z drugiej strony – spod jego pióra wychodziły strofy zachwycające, „cacka artyzmu i dowcipu”, „literackie cudeńka”, które dostarczały poetyckich doznań i wzruszeń w najczystszej postaci. Niepokorny Tuwim nie pozostawał nikomu obojętny, rzucał na kolana, wzbudzał zazdrość bądź nienawiść i mimo nieustającej wrzawy wokół własnej osoby na długie lata (wraz z klubem „Pod Pikadorem” i Skamandrytami) objął władzę nad polską poezją.
Stwierdzenie, że był artystą „płodnym”, nie oddaje istoty zjawiska: Tuwim. W jego przypadku raczej trzeba mówić o eksplozji twórczości. Wydawał tomiki poezji, organizował wieczorki autorskie, współpracował z kabaretami, z operetką, tłumaczył rosyjskie dzieła, pisał wiersze dla dzieci. Bawił się i szalał, ale też otaczał opieką młodych poetów, ułatwiał im debiuty. Był WSZECHOBECNY. A gdy w prasie pojawiała jakaś zaczepka lub cień krytyki, nigdy nie darował, dawał odpór z niezwykłą zaciekłością.
W roku 1926 był już na tyle uznany, że dopisano jego utwory do kanonu lektur szkolnych. W 1933 zajął wysokie miejsce w plebiscycie liczących się literatów. Jednak narosłe wokół jego postaci kontrowersje zamknęły mu możliwość wejścia do Polskiej Akademii Literatury. Na emigracji napisał swój najważniejszy poemat „Kwiaty polskie”, ale też kolejny raz zszokował Polaków, kiedy na wieść o masowej zagładzie Żydów, wydał oświadczenie, że jest jednym z nich… Kiedy zbliżył się do środowiska rosyjskich twórców na emigracji, został uznany za zdrajcę, a gdy powrócił do Polski – potępili go najbliżsi przyjaciele. Po co wrócił? By podjąć żałosne próby powrotu do przedwojennego trybu życia? By oddać talent w służbę złej sprawie? Z pewnością zapłacił wysoką cenę za swoją decyzję. Spotkał go ostracyzm towarzyski, a władze polskie go lekceważyły. Poeta porównywany do Mickiewicza i Puszkina poznał smak rozczarowania i upokorzenia, gdy odmawiano drukowania jego dzieł.
„Książę poetów”, „polski Puszkin”, „barman czarodziejskich eliksirów”, „poeta, jakiego dotąd nie było”, hulaka i nałogowy kawalarz, obrazoburca, łamistrajk, Żyd, zdrajca – jakże skrajnie różne opinie składają się na fenomen Tuwima… Kończę książkę i niechętnie odstawiam ją na półkę. Myślę sobie, że mimo wszystko poecie się udało. Spoglądam przez okno na opadające liście. Włączam radio, słucham popularnego utworu i uśmiecham się do swoich myśli. Który to już raz „mimozami jesień się zaczyna”…?
Recenzja została opublikowana na blogu:
http://ksiazkioli.blogspot.com/2013/11/zjawisko-tuwim-dobry-pisarz-potrafi.html
Nazwisko Mariusza Urbanka staje się na literackim rynku coraz popularniejsze przede wszystkim za sprawą pisanych z rozmachem biografii polskich artystów. Czytelnicy pokochali go za „Broniewskiego”, podziwiają za wydanego w maju „Brzechwę”, z niecierpliwością czekają więc na „Tuwima” (pozycja ta nie jest tożsama z książką z serii „A to Polska właśnie”). A czekać warto!
Julian Tuwim – to nazwisko, które towarzyszy nam niemal codziennie od wieku, choć może nie zdajemy sobie sprawy, że podczas wielu prozaicznych czynności cytujemy twórczość Księcia Poetów. Jego wiersze do dziś wykorzystywane są przez muzyków reprezentujących różne gatunki, bo oprócz słynnej Ewy Demarczyk, z wierszy Tuwima korzystali także m.in. Niemen, Strachy na Lachy, Bajor, Steczkowska, Fokus. Kabareciarze do dziś nawiązują do tekstów pisanych dla Qui Pro Quo czy Pikadora. Dzieciom czytamy „Lokomotywę”, „Ptasie radio”, „Dwóch Michałów”. Twórcy filmowi i telewizyjni swobodnie nawiązywali oraz modyfikowali dla swoich potrzeb utwory takie jak np. „Idzie Grześ…”, „Murzynek Bambo” czy „Rzepka”, dla przykładu rzepka stała się symbolem „Familiady”. Nie trzeba nawet wspominać, ilu literatów czerpało z dorobku Tuwima.
Ale za poezją kryje się człowiek. I to człowiek niezwykły. Najpełniej charakteryzują go słowa tytułu biografii, które Urbanek zapożyczył z wiersza poety. W „Wylęknionym bluźniercy” poznajemy najpierw Tuwima-ucznia i środowisko, w którym dorastał. Już w szkole przejawiał talent pisarski, objawiał swą naturę satyryka, ironisty, dowcipnisia. Później przyszła pierwsza miłość, juwenilia. Młody poeta zafascynowany Staffem, wysłał mistrzowi swoje liryczne próby. To był początek literackiej kariery i wielkiej przyjaźni z autorem „Snów o potędze”.
Tuwimowi sama liryka nie wystarczała, jego ogromne poczucie humoru, ironiczne pióro, zmysł obserwacji i trafna ocena rzeczywistości skierowała go na drogę kabaretową (m.in. Bi-Ba-Bo, Pod Picadorem, Qui Pro Quo). Próbował też swych sił we współpracy z kinem i radiem, ale nie odniósł sukcesów ani satysfakcji na tych polach. Poślubił swoją muzę – Stefcię Marchwiównę, która okazała się jedyną miłością jego życia. Był jednym ze Skamandrytów, którzy w latach swojej działalności królowali na polskim rynku literackim. Uwikłał się w politykę, co było jednym z jego życiowych koszmarów. Nierozumiany, mylnie interpretowany stał się obiektem ataków, nie tylko politycznych. Wszechobecna nienawiść do poety wypływała z zalewającego świat antysemityzmu. Żydowskie korzenie Tuwima przysparzały mu kłopotów na każdym etapie jego życia. On sam nie wypierał się pochodzenia swych przodków, ale nie czuł również więzi z narodem żydowskim. To wprawiało go w poczucie alienacji.
Dla Polaków był obcym, dla Żydów – zdrajcą. Pojawiające się jak grzyby po deszczu zarzuty, jawna agresja, a nawet próby pobicia wpędziły poetę w nerwicę lękową, zapadł także na agorafobię. Potężnym ciosem dla jego zdrowia okazała się śmierć ojca i choroba psychiczna matki. Od kłopotów uciekał w pracę, rzadziej już w alkohol. Właśnie wtedy, w najgorszym okresie swojego życia po Tuwimie wieszczu, tłumaczu, kabareciarzu, bibliofilu, kolekcjonerze narodził się nowy, zaskakujący Tuwim – autor wierszy dla dzieci. O tyleż było to niespodziewane, że Julian i Stefania, z wyboru, potomstwa nie posiadali. Ostatnie rozdziały biografii Urbanek poświęcił emigracji Tuwimów do Brazylii i USA, gdzie powstawało dzieło życia poety – „Kwiaty polskie”. Jego wyjazd stał się kolejnym przyczynkiem do ataków na Tuwima, wówczas już persona non grata w wielu kręgach polskiej kultury. Sam poeta nie czuł się dobrze z tym, że w okresie największego cierpienia rodaków żył w miarę spokojnie, z dala od świstu kul, bestialstwa nazistów. Powrót do ojczyzny miał stać się wybawieniem, rozwiązaniem wszelkich problemów. Jednak powojenna Polska nie okazała się dla niego łaskawa.
„Wylękniony bluźnierca” to praca bardzo dojrzała, przemyślana, do której Urbanek rzetelnie się przygotował. Czyta się z wielką przyjemnością. Odpowiada na najważniejsze (a może i wszystkie) pytania, jakie stawia sobie czytelnik sięgający po biografie. Autor dał obraz Tuwima-artysty w odniesieniu do twórczości bohatera, okoliczności, w jakich poeta pracował i rzeczywistości otaczającej twórcę. Dla czytelnika, znającego Tuwima jedynie z jego poezji (często tylko tej szkolnej) wszelkie anegdoty, ciekawostki z życia Księcia Poetów są prawdziwymi smaczkami. Świetnie przedstawione relacje z przyjaciółmi, życie kabaretowe, spotkania w Ziemiańskiej czy zmagania z wrogami nakreślone tak wyraźnie, że przez karty książki można poczuć atmosferę tamtych lat. Urbanek nie przestraszył się żadnego z tematów, które wiążą się z wielkim poetą. Zgrabnie opisuje jasne lata jego świetności, jak i mroczny okres, z którym musiał się zmagać.
Mariusz Urbanek od spraw ważnych (twórczości, przyjaźni i znajomości, polityki, sprawy żydowskiej) przechodzi do błahych niuansów, które to nadają charakter całej książce. Czytelnik ma szanse dogłębnie poznać postać Tuwima – poczucie humoru, stosunek do swoich dzieł, jego mistrzów, fascynacje i fobie. Słowem – autor dał pełen obraz niezwykłego człowieka.
Dzięki gawędziarskiemu stylowi autora „Tuwima’ czyta się nie tylko przyjemnie, ale i z wielką satysfakcją. Tekst wzbogacony o wiersze poety, fotografie, wypowiedzi jego przyjaciół czynią pracę jeszcze ciekawszą. Książkę dopełnia zapis rozmowy z adoptowaną córką poety – Ewą Tuwim-Woźniak, który przynosi wspomnienia o domu i codzienności, relacjach małżonków, ich stosunku do siebie i dziecka.
Zapraszam Was do odbycia wędrówki śladami wielkiego artysty w jednej z najlepszych biografii polskich poetów, jakie do tej pory ukazały się na literackim rynku.
Tuwim znany jest szerszemu gronu odbiorców przede wszystkim jako autora bajek dla dzieci. Natomiast niewiele osób wie o tym, że poeta tworzył również dla dorosłych. Był bardzo wszechstronny. W tej publikacji Mariusz Urbanek przedstawia nam nieznane oblicze Juliana Tuwima. Czy chcecie poznać tajemnice poety?
Książka przedstawia życie i przybliża osobowość pisarza. Przez całe życie czuł się wyobcowany i drwiono z niego, ponieważ jako semita nie był akceptowany wśród Polaków. Poeta był również nieakceptowany przez Żydów, ponieważ sławił w swej twórczości polskość. Pod wpływem przygnębienia, cierpienia i smutku bardzo często tworzył wysoce krytyczne utwory, dla których narażał swój autorytet. Jego twórczość recenzowano negatywnie i zniechęcano do jej czytania.
W książce zostały przedstawione fakty, materiały które zdumiewają a zarazem oburzają. Autor bardzo umiejętnie nakreślił postać wyjątkową, sławną. Biografowi udało się odzwierciedlić osobowość poety notorycznie zrażającego do siebie innych, zawsze dokonującego nietrafnych wyborów.
Autor ukazuje życie poety bez dezaprobaty, oceny. Jest przenikliwy, drobiazgowy, skrupulatny, niczego nie kamufluje. Mariusz Urbanek przeplata fakty historyczne anegdotami, które powodują, że postrzegamy Tuwima jako bardziej ludzkiego, normalnego. W książce autor ukazał również liczne zainteresowania poety. Odnajdziemy tu także wiele wzmianek o Boyu-Żeleńskim, Staffie i innych znanych osobach, które znał Tuwim.
Mariusz Urbanek dołączył na końcu książki wywiad z Ewą Tuwim, przybraną córką poety. Dzięki temu czytelnik ma możliwość zweryfikowania swojej oceny na temat Tuwima.
Atrakcyjna, twarda obwoluta. Publikacja ponadto zawiera liczne zdjęcia z prywatnej kolekcji poety. Dopracowana, zaskakująca, różnorodna lektura. Niebywale zajmująca biografia.
Mariusz Urbanek (rocznik 1960) - publicysta i pisarz. Urodził się w Krapkowicach. Absolwent prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Pracował w "Przeglądzie Tygodniowym", "Wprost", "Polityce". Redagował "Wieżę Ciśnień" i kierował działem kultury w "Gazecie Wyborczej". Publikował felietony również w Gazecie Giełdy Parkiet. Był współtwórcą, zastępcą redaktora naczelnego. Współpracował z Tygodnikiem Internetowym "TIN". Współtworzył i był zastępcą redaktora naczelnego w Tygodniku Dolnego Śląska "Piątek". Był współtwórcą programu telewizyjnego "Jestem". Obecnie jest kierownikiem działu publicystyki i historii we wrocławskim miesięczniku “Odra”, publikuje tam stały felieton pt. "stan przejściowy".
Słyszę "Mariusz Urbanek" i już wiem, że książka będzie dobra. Tu mamy wspaniały, wyrazisty portret najznakomitszego z polskich poetów. Tuwim ukazany zostaje nie tylko jako geniusz słowa, ale jako człowiek padający ofiarą wewnętrznych demonów: lęków, kompleksów, wątpliwości. Niezwykła, złożona postać. Książka napisana doskonale, wprowadza czytelników do Łodzi, jakiej nikt dziś już nie pamięta i do warszawskich kawiarni, jakie znamy z sentymentalnych opowieści. Piękna, inspirująca podróż i wyjątkowe spotkanie z Poetą.
Pierwsza kompletna, oparta na materiałach źródłowych biografia Władysława Broniewskiego, ukazująca jego skomplikowane losy, fascynacje i rozczarowania...
Agnieszka Osiecka napisała o nim „legendarny twórca «Przekroju» (właściwie cudotwórca…) (…) starał się, żeby jakoś przetrwać...