Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2011-03-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 256
"Rzeźnia numer pięć" - niestety polski tytuł nie jest pełnym tytułem, którego drugi człon powinien brzmieć "albo dziecięca krucjata" i jego pominięcie to objaw lekceważącego podejścia do tematu podjętego przez Autora.
Czym była tytułowa rzeźnia nr pięć dowiadujemy się pod sam koniec książki, choć właściwie nie ma tu nic zaskakującego - no, rzeźnia to rzeźnia.
Jest tu styl charakterystyczny dla Vonneguta, stąd kontrowersje wokół tego dzieła - bo temat poważny i traumatyczny, a taka forma może wydawać się nieadekwatna, zbyt lekka, zbyt komiczna w połączeniu z prawdziwą tragedią.
Akcja nie jest rozpisana chronologicznie. Życie głównego bohatera jest rozsypane jak puzzle, ale dzięki temu zabiegowi szybciej budujemy pełen obraz rozciągniętych w czasie wydarzeń.
Według mnie powieść znakomita, zwłaszcza, że pokazuje obraz II wojny światowej również z mniej typowej perspektywy, podkreślając, że ofiary i kaci nie byli oddzieleni od siebie grubą linią, a raczej przyjmowali te role naprzemiennie.
Pewnie bardzo długo dwa słówka: "Zdarza się" będą mi sie kojarzyły z tą książką. I to one są dla mnie (pewnie dla innych też) leitmotivem mojego z nią spotkania. Zdarza się - wypadek, stłuczenie szklanki, spotkanie kogoś ważnego lub denerwującego, wybuch wulkanu. Tak, to się zdarza. Ale wojna? Wojny się nie zdarzają, wojny są zawsze decyzją złych ludzi - szalonych, pazernych, mściwych, zakochanych we władzy. A autor używa tego określenia do wszystkich sytuacji. Po to, by się od wojny zdystansować, pokazać nam, że to wydarzenia cykliczne? Były, są i będą?
Nie poczułam i nie potrafiłam się wczuć w losy bohatera, chociaż się starałam. Może to przez ten chłodny styl.
Za to podobały mi się wędrówki w czasie, także te do innego świata. Tak często niechronologicznie i wyrywkowo biegą przecież nasze marzenia i wspomnienia.
Rzeź niewiniątek
Każde kolejne spotkanie z twórczością Kurta Vonneguta utwierdza mnie w przekonaniu, że ten autor nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Jego książki prezentują styl, którego nie da się podrobić – Vonnegut ma niezwykły zmysł obserwacji połączony ze specyficznym poczuciem humoru.
"Rzeźnia numer pięć" zaskoczyła mnie bardzo długim wstępem. Tak długim, że w pewnym momencie myślałam, że będzie to powieść w całości poświęcona niemożności opisania traumatycznych wspomnień wojennych. Mimo to po kilkudziesięciu stronach tekst wskoczył w tory właściwiej opowieści. Autor użył wszystkich możliwych środków, by pokazać czytelnikom jak okropne i bezsensowne są wojny. Ich obraz w mediach zawsze jest zniekształcony, a w rzeczywistości zamiast dzielnych bohaterów w średnim wieku, otrzymujemy przerażone dzieci, które umierają za wydumane idee.
Zestawienie bombardowania Drezna z wątkami fantastycznymi podkreśla absurd prowadzenia wojen. Jeśli można zabijać ludzi, do których wcale nie czujemy wrogości, umierać w najdziwniejszych i najmniej odpowiednich momentach oraz połykać zakłamaną propagandę, którą uprawiają wszystkie strony konfliktu, to równie dobrze można być porwanym przez kosmitów.
Vonnegut całość sowicie okrasił typowym dla siebie czarnym humorem, w którym każdy żart skrywa ogromne pokłady goryczy. Żołnierze którzy umierają zanim tak naprawdę zdążą coś przeżyć, cywile którzy giną, choć wcale nie chcą brać udziału w walce i ci, którzy przeżyli, a tak naprawdę są martwi. I to o tych ostatnich opowiada "Rzeźnia numer pięć". O tych, którym udało przetrwać wojnę, założyć rodziny, zrobić kariery, ale ich życie tak naprawdę zakończyło się na polu bitwy. Powojenna trauma powracająca w najmniej oczekiwanych momentach sprawiła, że nigdy później w żadnym innym miejscu nie byli sobą w pełni.
"Rzeźnia numer pięć" jest literackim manifestem antywojennym, obnażającym najczarniejsze oblicze konfliktu zbrojnego, przy pozornym wzruszeniu ramion. Bo śmierć “zdarza się”. Wojny były, są i będą, a decyzyjność w tej kwestii nigdy nie należy do ogółu. Jedyne co można zrobić to walczyć z ich wyidealizowanym mitem.
FATALISTYCZNA FANTASTYKA ANTYWOJENNA
Historia literatury antywojennej jest równie długa, co historia wielkich konfliktów na naszej planecie. Kiedy więc Kurt Vonnegut w 1969 roku wydawał Rzeźnię numer pięć, w zamyśle jego debiutanckie dzieło, choć kiedy wreszcie udało mu się ją opublikować, miał na koncie pięć innych książek, tradycja podobnych utworów była już długa, bo sięgająca końca XIX wieku. Nikt więc chyba nie miał wówczas wielkich nadziei, że dzieło wybije się ponad podobne mu twory. Tym bardziej, że sam Vonnegut już wcześniej wydał podejmującą podobną tematykę Kocią kołyskę. A jednak, Rzeźnia stała się wielkim hitem i wkrótce przeszła do historii literatury, trafiając na listy 100 najlepszych anglojęzycznych powieści XX wieku wg Modern Library oraz 100 najlepszych anglojęzycznych powieści napisanych od 1923 roku zdaniem magazynu Time. Oczywiście między innymi. I chociaż tak jak niemal pół wieku temu, tak i dziś albo tę powieść się kocha, albo jej nienawidzi, to jednak każdy powinien ją poznać i przekonać się na własnej skórze, czy to powieść dla niego.
Billy Pilgrim nie nadaje się na żołnierza, jednak nijak nie przeszkadza to wojennej machinie wcielić go w swoje szeregi i wysłać na front. Fizycznie niezbyt imponujący, psychicznie fatalistyczny i depresyjny, z pacyfistycznymi ciągotami, trafia do Europy w trakcie trwania drugiej wojny światowej. Do niemieckiej niewoli trafia w trakcie ofensywy w Ardenach, ale koszmarna rzeczywistość nie jest jedynym, z czym musi się mierzyć. Billy odkrywa bowiem, że potrafi podróżować w czasie, jednak czy znajomość przyszłych wydarzeń pozwoli mu cokolwiek zmienić?
Całość mojej recenzji na portalu NTG: https://nietylkogry.pl/post/recenzja-powiesci-rzeznia-numer-piec/
Kurt Vonnegut nie potrafił ująć w ramy fabuły tego co przeżył i zobaczył podczas bombardowania Drezna w 1945 roku. Dlatego jego powieść ma fragmentaryczną postać i miesza się w niej prawda z fantazją, a teraźniejszość z przeszłością i przyszłością. Książka ma mocny antywojenny wydźwięk, ale autor nie ucieka w naturalizm okrucieństwa wojny. Jego ucieczka opiera się na próbie zrozumienia “nieważności śmierci i prawdziwej natury czasu.” Zdarza się…
Niepublikowany wcześniej zbiór wczesnych opowiadań amerykańskiego mistrza ciętego jezyka i czarnego humoru. Inteligentna i zjadliwa proza Kurta...
Nowe wydanie. Rabo Karabekian, siedemdziesięciojednoletni starzec, chce wieść spokojny żywot w swej posiadłości na Long Island, wraz z sekretem, który...
Przeczytane:2019-03-10,
Do tej niewielkiej ale jakże treściwej książeczki Kurta Vonneguta przymierzałam się już od jakiegoś czasu.Po świetnej,według mojej opinii przeczytanej kiedyś '' Pianoli '',chciałam zmierzyć się z jakąś inną pozycją tego autora ,padło na '' Rzeźnię numer 5 '' a właściwie '' Rzeźnia numer pięć ,czyli Krucjata dziecięca,czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią.'' Pisarz miał wielkie kłopoty z napisaniem tej książki ,chociaż jak wrócił z wojny wydawało mu się iż nie ma nic prostszego jak opisać po prostu to co widział.Vonnegut chciał aby była to powieść antywojenna ,jednak wszyscy ludzie z którymi o tym rozmawiał stwierdzali iż jest to bezsens,ponieważ wojny będą zawsze i że '' z równym powodzeniem można próbować powstrzymać lodowce '' (str.7).Autor nie bardzo umiał się pogodzić z takim twierdzeniem i aby je jakoś zracjonalizować wymyślił postać którą nazwał Billy Pilgrim.Specyficzne Alter ego autora. Billy był człowiekiem wątłym ,wysokim ,ale chudym ,z wielkim nosem i okularami na tym nosie .Uważany za śmieszne dziecko,wyrósł na śmiesznego dorosłego.Ukończył szkołę średnią potem uczęszczał do wieczorowej szkoły optycznej ,ale tylko jeden semestr,gdyż zaraz został powołany do wojska.Podczas ofensywy w Ardenach dostał się do niewoli.Wkrótce wraz z innymi więźniami Amerykanami przewieziony został do Drezna jako bezpłatna siła robocza.Billy więc nie był nikim szczególnym ,ale posiadał jedną specyficzną cechę która pozwalała mu odnaleźć sie w świecie do którego nie pasował i który go przerażał.Otóż Billy potrafił podróżować w czasie .Jak autor to nazwał jego bohater '' wypadał z czasu ''. Zakres tych podróży zawierał się od początku ,czyli od narodzin ,które przedstawiały mu się lekką czerwienią i dziwnym bulgotaniem,do śmierci która miała lekko fioletowy kolor i rodzaj cichutkiego szemrania.Billy '' wskakiwał '' w jakiś czas zupełnie spontanicznie ,mógł być w różnych odcinkach czasowych wielokrotnie ,przyglądał im się ale nic nie mógł zmienić.Wszystko było tak jak było i znaczyło że tak właśnie miało być.Ukoronowaniem tej niemocy zmian było krótkie stwierdzenie '' zdarza się '' które to stwierdzenie kwitowało wszystko niezależnie od tego jaką wagę miało zdarzenie ,czy była to na przykład śmierć ojca Billego .czy to że z szampana uciekły bąbelki.Po prostu coś się miało zdarzyć ,zdarzyło i koniec.Była to postawa która znacznie pozwalała zmniejszyć ''ciśnienie ''wywołane odpowiedzialnością wobec tego co się działo.Bombardowanie Drezna nastąpiło w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku.Nad miasto nadleciały ciężkie bombowce,zrzucając bomby zapalające.Tysięce ludzi spłonęło żywcem lub udusiło się z braku tlenu.Billy tego nie widział ,razem z kilkoma innymi więźniami i czterema żołnierzami ukryli się w chłodni tytułowej '' Rzeźni numer 5 '' .Niestety nie ominęło ich poszukiwanie i grzebanie ciał spalonych i zabitych ,co było również koszmarnym przeżyciem.Wkrótce po tym Billy wycofał się z wojny ,powrócił do domu ukończył przerwaną naukę i zaręczył się z córką własciciela szkoły,Walencją Merble.Wtedy też zgłosił się dobrowolnie do szpitala dla kombatantów i leczony był między innymi elektorwstrząsami.Po ślubie z Walencją Billy rozpoczął karierę optyka i spłodził dwoje dzieci.Szybko się wzbogadził ,dzieci mu dorosły,i tu nastąpił następny dziwny moment w życiu naszego byłego żołnierza ,otóż tuż po ślubie swojej córki ,Billy zostaje porwany przez kosmitów i przewieziony na Tralfamadorię gdzie umieszczony zostaje w zoo jako dziwny okaz zwierzęcia z planety Ziemia.Tralfamadorianie byli niewielcy,zieloni i kształtem przypominali gumowe przyssawki do udrażniania rur.Kosmici utwierdzili Billego w przekonaniu że na nic nie ma wpływu ,twierdząc że tylko u ludzi na Ziemi funkcjonuje pojęcie '' wolna wola '' a tak naprawdę nie mamy wpływu ani na przeszłość ,ani na przyszłość ,ani na teraźniejszość.Zielone przyssawki istniały w czterech wymiarach ,więc ich koncepcja czasu była zupełnie inna niż ludzka,i według ziemskiego czasu Billy spędził u kosmitów zaledwie kilka chwil.Pilgrim nie opowiadał o kosmitach i wypadaniach z czasu nikomu ,aż do śmierci swojej żony Walencji.Wtedy to zaczął podróżować po kraju z odczytami na temat latających talerzy i podróży w czasie.Bardzo mi się podobał sposób opisania wrażeń z wojny przez autora.Moją sympatię wzbudził też główny bohater ,trochę skojarzył mi się z dobrotliwym i pacyfistycznie nastawionym do wojny '' Dobrym Wojakiem Szwejkiem '',chociaż był zupełnie innej fizycznej postury.Doceniam też w tej książce ilość postaci i wątków z nimi związanych mimo niewielkiej ilości stron tej powieści,a także trudności jakie odczuwał autor w ujęciu w słowa tego co widział i przeżył ,wszak zajęło mu to ponad 20 lat.Książka godna polecenia nie tylko wielbicielom fantastyki i Kurta Vonneguta.