W zbiorze znajduje się reportaż o dręczonych nieletnich pacjentach szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim („Oddział chorych ze strachu”), tuszowaniu przez policję najtrudniejszych spraw związanych z zabójstwami („Ten trup się nie liczy”) oraz – nigdy niepublikowana – rozmowa z żoną Mariusza Trynkiewicza osadzonego w ośrodku specjalnym w Gostyninie, zabójcy czterech chłopców.
Z reportaży Kopińskiej wyłania się obraz nieskutecznego wymiaru sprawiedliwości i ludzi pozostawionych z poczuciem krzywdy. Po publikacji jej tekstów przestępcy trafiali do więzienia, a w prawie wprowadzano zmiany dotyczące bezpieczeństwa w instytucjach zamkniętych dla dzieci.
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2017-05-08
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 234
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Ania jest ślepo zakochana w mordercy czterech chłopców. Ordynator pewnego dziecięcego szpitala psychiatrycznego znęcała się nad wychowankami i wciąż nie doczekała się kary za swoje działania. Według sądu w Zduńskiej Woli najwyraźniej ,,korupcja" czy ,,haracz" potrzebuje nowej definicji, bo nie widzi on problemu tam, gdzie on jest.
Justyna Kopińska pisze o policji, która bardziej dba o statystyki niż ludzi. O okrutnych osobach, które zasłaniają się bogiem. O bagatelizacji gwałtów. O ludziach, którzy do rąk dostali broń, choć nigdy nie powinno do tego dojść. O systemie, który zawodzi niepełnosprawnych oraz upośledzonych. Który na pewnym etapie zawodzi nas wszystkich.
Jestem wściekła. Mam ochotę gryźć, kopać i drapać. Chcę sprzeciwić się wszystkiemu, od czego dzięki Kopińskiej nie mogłam odwrócić wzroku. Jej teksty wywołują wiele intensywnych emocji i czuję się nimi przepełniona. Czytanie ich sprawiało dyskomfort, przekleństwa zbierały się w ustach, a do oczu napływały łzy bezsilnej wściekłości. Jej reportaże są krótkie, ale pełne prawdy, która niejedną osobą wstrząśnie. Jestem pod ich sporym wrażeniem i moje uznanie dla pracy dziennikarki jest ogromme. Nie pozostają one bez echa, czego dowodem może być chociażby fakt, że dzięki tekstom Justyny siostra Bernadetta w końcu doczekała się kary za swoje zbrodnie. To tylko pokazuje jak wielką moc ma nie odwracanie wzroku od ludzkiej krzywdy (choć czasami nawet to, to za mało).
Reportaże dostały nagrodę PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, nagrodę im. Teresy Torańskiej, wyróżnienie im. Andrzeja Woyciechowskiego, Grand Press oraz European Press Prize. To świetnie pokazuje z jakim poziomem mamy tu do czynienia.
Jeśli znacie styl braci Sekielskich, to doskonale wiecie, na co się piszecie przy czytaniu tej książki. Zbiór reportaży autorstwa Justyny Kopińskiej to niezwykła, trudna książka. Treści w niej zawarte dosłownie szokują, czytelnik nawet nie dowierza, jakie bestie chodzą po tym świecie. My, zwykli Kowalscy, zwykle wierzymy w wymiar sprawiedliwości. Ufamy też takim instytucjom jak szpitale, kościoły czy ośrodki wychowawcze. Jak to jednak jest, że po wyjściu np. z ośrodka wychowawczego jest się jeszcze gorszym bydlakiem? Czy siostra zakonna może być diabłem w przebraniu i bić, poniżać, pozawalać na gwałcenie swoich podopiecznych? Niestety, wszystko to nie jest fikcją literacką i zabawą autorki w pisarkę thrillerów czy horrorów. Spośród szesnastu reportaży już na wejściu oniemiałam z wrażenia, kiedy to dziennikarka opisała swoją rozmowę z żoną (!) Mariusza Trynkiewicza, seryjnego zabójcy, bardziej znanego jako Szatan z Piotrkowa. Tak, taki nie-człowiek zyskał fankę, która jest w niego zapatrzona i... chce mieć z nim dziecko. Co jeszcze powiedziała dumna pani Trynkiewicz? Warto się tego dowiedzieć, choć nie będzie to łatwy w odbiorze tekst. Swego czasu mocno śledziłam też losy Anny Garskiej, zaginionej kobiety z Czeladzi. Winnym zaginięcia jest podobno jej mąż, który aktualnie przebywa w więzieniu. Jak to możliwe, że były policjant nie szuka swojej żony, a wręcz utrudnia śledztwo? Zapraszam do lektury.
Zwróciłam też uwagę na problem wychowawców w domach resocjalizacyjnych. Nie jest przecież możliwe, by jedna osoba opiekowała się niekiedy aż sześćdziesięcioma osobami, dlatego pomoc w tego typu ośrodkach to czysta fikcja, którą jeszcze lepiej i dosadniej ujawnia pani Kopińska.
Nie dziwi mnie, że autorka za tenże zbiór reportaży otrzymała wiele prestiżowych nagród. Brawa należą się za wnikliwość, odwagę, bezkompromisowość. Oby w Polsce więcej było takich dziennikarzy, ale też mniej tego typu dramatów. Brawa, brawa i jeszcze raz brawa!
Reportaże Justyny Kopińskiej wbijają w fotel. Pokazują ciemne strony różnych instytucji, a po przeczytaniu trudno wierzyć w sprawiedliwość. Choć w takich zbiorach zwykle jest tak, że kilka tekstów jest dobrych, a reszta taka sobie - "Polska odwraca oczy" przez cały czas trzyma poziom. Każdy z 16 reportaży opowiada ważną historię i zapada w pamięć. To pozycja obowiązkowa dla każdego.
Zbiór reportaży porusza najsłynniejsze lub subiektywnie patrząc najbardziej szokujące sytuacje dotykające polski wymiar sprawiedliwości. Każdy z nich jest trudny, przygnębiający i skłania do refleksji, jednak całościowo książka tworzy układankę bardzo różnych historii, skacząc od jednej tematyki do drugiej, przez co ma się wrażenie, że żadna z nich nie została poruszona tak dokładnie jak powinna. Reportaże czyta się dobrze, jednak po skończeniu pozostaje wrażenie, że świat wcale nie jest tak czarno-biały, jak ukazała to autorka, a lektura sugeruje, że na każdym kroku w kraju rządzi już wyłącznie korupcja, przemoc, nienawiść, każdy policjant kombinuje, lekarz przyczynia się do śmierci pacjenta, a siostry zakonne mają za cel znęcanie się nad innymi. Nie wątpię w prawdziwość przytaczanych opowieści, jednak ukazywanie wyłącznie brutalności i okrucieństwa może w końcu doprowadzić wszystko na drugi biegun i spowodować brak zaufania do jakichkolwiek służb i instytucji. Wydaje mi się, że te reportaże to dopiero wstęp do historii, których resztę trzeba byłoby doczytać samemu, aby w pełni zrozumieć dziejące się tam dramaty i problemy.
Świetna i bardzo przygnębiająca książka. Bardzo sobie cenię reportaże, które zajmują się skórą problemu i zaglądają głębiej. Zbiór reportaży jest w większości dla mnie ciekawy. Jest kilka stron, które chętnie bym ominęła, bo nie wniosły dla mnie niczego (ale to jest związane z moim gustem). Mimo tej nierówności, uważam że takie książki ludzie powinni czytać, aby wiedzieć, jak wiele rzeczy jeszcze społecznych mamy nierozwiązanych. Tematy tutaj zebrane nie są wystarczająco nośne medialnie, przez co wielu osobom udaję się ich przestępstwa schować pod dywan. Oby więcej takich reportaży i patrzenia poza swój nos.
Książkę otwiera premierowa opowieść syna o Violetcie Villas, artystce, która odniosła ogromny sukces, była podziwiana przez miliony, a zmarła...
Lekarstwo dla duszy to owoc wieloletniej działalności publicystycznej Justyny Kopińskiej, a zawarte w tej książce teksty – wcześniej publikowane...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Zapewne sami przyznacie, że trudno zachować obojętność wobec reportaży tej niezwykłej autorki. Tym razem jest ich szesnaście.
Na wstępie dziennikarka postanowiła przyjrzeć się dziecięcemu szpitalowi psychiatrycznemu. Co tam się działo, przechodzi ludzkie wyobrażenie. Zawiedli, krzywdzili ci, którzy powinni pomagać, leczyć.
Następny tekst traktuje o utajaniu przez policję trudnych spraw związanych z morderstwami.
W książce zamieszczono również niepublikowaną dotąd rozmowę z żoną Mariusza Trynkiewicza.
Trzeba zaznaczyć, że Justyna Kopińska ma talent. Sprawnie oddaje atmosferę grozy, cierpienia, przerażenia, bólu. Nie sposób być niewzruszonym, a jednak niektórzy potrafili. Motywem wspólnym u tej reporterki są: rażąca niesprawiedliwość, zaniedbania ze strony wymiaru sprawiedliwości. Kolejny raz: akceptacja, przyzwolenie na krzywdę, manipulacja, dewiacje.
Brak reakcji jest złem, cicha zgoda na zachowania, które nie powinny mieć miejsca.
Milczenie i obojętność to największy egoizm, który krzywdzi najbardziej*.
Znów odwołam się do mojego ulubionego prezydenta USA, Johna F. Kennedy' ego: Jeśli ktoś wierzy w sprawiedliwość na świecie, ten jest źle poinformowany**.
Autorka jest dociekliwa, stara się nie przeoczyć żadnego szczegółu, nawet najdrobniejszego. Wykonała wręcz benedyktyńską, żmudną pracę.