Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2012-12-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 336
Bajki i baśnie kojarzone są zwykle z utworami dla dzieci. Dorośli jednak też czasami marzą, by zatopić się w niezwykły świat z odrobiną magii. Oczekiwania jednak mają znacznie większe. Chcą rozbudowanej fabuły, nietuzinkowych bohaterów, nieco mroczniejszego klimatu niż w klasycznych powieściach dla młodszych. Neil Gaiman spełnia te oczekiwania niemal w każdej swojej książce. „Nigdziebądź” uznałabym nawet za jedną z najlepszych.
Język jest łatwy w odbiorze, nieco baśniowy, często żartobliwy. Wszystko to sprawia, że czytając, odmładzamy się o kilka lat. Sama powieść jednak nie jest dla dzieci. Odkrywamy zupełnie nowy świat, niezwykły, czasem pełen absurdu, a jednocześnie na tyle bliski, że daje odczucie realności.
Akcja bowiem dzieje się w Londynie, a dokładniej w jego zapomnianych częściach. Wyruszymy do podziemi, opuszczonych stacji metra oraz dla równowagi – dachów wysokich wieżowców. Poznamy tam ludzi takich jak te miejsca – zapomnianych.
Zacznijmy jednak od początku. Głównego bohatera Richarda, bohaterem nie nazwiemy. Trochę nierozgarnięty, trochę tchórzliwy, cieszący się, że udało mu się poznać wyjątkową narzeczoną i zdobyć całkiem dobrą pracę. Jego poukładane życie jednak ma legnąć w gruzach, gdy okazuje się człowiekiem o dobrym sercu i postanawia pomóc rannej dziewczynie, którą wszyscy inni zdają się ignorować.
Tajemnicza młoda kobieta okazuje się Drzwiami (nie przypadkiem użyłam tu wielkiej litery) do nowego, niezwykłego, a zarazem brudnego i cuchnącego świata. Nie będzie tu pięknie i bajkowo. Na każdym kroku na naszych bohaterów czyhają różne niebezpieczeństwa. Od brutalnych morderców po tajemnicze mosty...
Trochę humoru, trochę mroku, wszystko w absurdalnym klimacie, ale jak to niesamowicie wciąga. Z każdą stroną jesteśmy coraz ciekawsi, co będzie dalej oraz czym nas jeszcze ten świat zaskoczy. Pojawia się wielu charakterystycznych, nietuzinkowych bohaterów. Nawet ci, którzy są tam tylko na chwilę, potrafią na długo zapaść w pamięci.
Dodatkowo książka, choć nie wprost, porusza bardzo ważny temat, jakim jest problem bezdomności. Ludzi, którzy naprawdę są często niewidzialni dla społeczeństwa. W większych miastach przechodzimy obok nich obojętnie niemal każdego dnia. A gdybyśmy tak nagle stracili wszystko, co mamy i byli skazani na to, by do nich dołączyć?
Jedyną chyba wadą tej historii jest fakt, że się kończy. Można się jednak zadowolić bonusem w postaci krótkiego opowiadania i zapowiedzi możliwego powrotu w kontynuacji.
Zabrałam się w końcu za przeczytanie książki Neila Gaimana! Tak, tak… w moim wykonaniu to chyba należą się brawa, oklaski przez godzinę i owacje na stojąco, bo przyznam, że wzbraniałam się, omijałam tak szerokim łukiem jak tylko pozwalał mi metraż pokoju, ale przyszedł ten moment, kiedy powiedziałam: dość! Muszę przeczytać, bo po prostu muszę!
Neil Gaiman od zawsze kojarzył mi się z autorem książek fantastycznych, ale nie byle jakich, tylko tych określanych jako… wyższa fantastyka? Lepsza, a może bardziej ambitniejsza fantastyka? Właściwie to nieważne, bo wiele miesięcy i lat po prostu go omijałam, bo bałam się, że nie udźwignę treści zawartej w jego książkach. I wiecie co? Niewiele się w tej kwestii chyba zmieniło.
Richard Mayhew przeprowadził się do Londynu, gdzie miał rozpocząć nową pracę. Wszystko ładnie, pięknie się układa, ponieważ w niedługim czasie poznaje kobietę, z którą ma nadzieję spędzić resztę życia, zaręczają się, jest naprawdę jak w bajce! Do czasu, aż pewnego dnia Richard nie zapomina potwierdzić rezerwacji stolika w restauracji, gdzie trzeba czekać latami. Od tego momentu jego życie zaczyna się wręcz walić, ponieważ wieczorem zmierzając już do rzeczonej restauracji, na ulicy materializuje się brudna, krwawiąca dziewczyna. Richard nie mogąc znieść myśli, że dziewczyna się wykrwawi, wystawia narzeczoną i pomaga potrzebującej.
Myślę, że tyle wystarczy, by zaostrzyć apetyt na tę książkę? Przewracanie kolejnych stron to już po prostu czysta fantastyka, bo Richard uświadamia sobie, że trafił do Londynu Pod, gdzie… wszystko jest niby takie samo, ale jednak różni się ogromnie. Jest tam ciemno, mroczno, niebezpiecznie i na pewno osobiście bym się tam nie wybrała. Londyn Pod jest pełen istot dziwnych i przerażających, jak dla przykładu Aksamitne, czy londyńska Bestia, a także szczuromówcy i Czarni Mnichowie. Przyznam szczerze, że zaskoczyło mnie to jak to wszystko jest wykreowane, z jakimi szczegółami opisane… z bólem serca i wątroby, ale muszę napisać, że mnie to nie porwało. Na książkę musiałam spojrzeć realiami jakie były w latach 90 ubiegłego wieku, kiedy Gaiman pisał te historię 😉 jak na tamte czasy mogła wydawać się fenomenem, czymś zaskakującym niezwykłym, ale bądźmy szczerzy tak między sobą… ile jest teraz książek o podobnej tematyce, podobnych przygodach i równie identycznym zakończeniu? Multum, cała masa, ogrom, grzybki po deszczu.
Co do postaci, to są one dość powierzchownie przedstawione. W ponad trzystustronicowej powieści główny bohater jest ukazany, jako przypadkowa osoba w całym przedsięwzięciu, o Łowczyni nie można dowiedzieć się niczego, poza tym, że pragnie zabić Bestię z Londyny Pod. Mogłabym wymienić jeszcze kilka osób, ale mijałoby się to z celem. Tych postaci jest po prostu za dużo… a pan Gaiman chyba nad dobrym wykreowaniu postaci wolał się skupić na wartkiej akcji, żeby ciągle się coś działo. Nooo… nie. Ja tego nie kupuję, bo lubię wiedzieć coś o przeszłości bohaterów.
Od kiedy tylko zaczęłam czytać miałam porównanie do innej książki. Tak, ostatnio często je miewam, może to właśnie przez powtarzający się schemat? Książka, która wydała mi się podobna to „Na tropach jednorożca” Mike’a Resnick’a, stara, bardzo stara książka o detektywie, którego o pomoc prosi elf, gdyż ukradziono mu bardzo cennego jednorożca. Najbardziej rzucającym się w oczy mianownikiem jest drugi Nowy Jork, pełen magicznych istot, ale to tak naprawdę to samo miasto. Widzicie podobieństwo? Londyn Nad i Londyn Pod i Nowy Jork ten zwykły i ten nieco mniej?
Neil Gaiman stworzył książkę, która w jakimś stopniu zasługuje na umieszczenie jej na liście najlepszych, choć sama nie wiem, dlaczego – mnie tak naprawdę nie zachwyciła, jednak do najgorszych też nie należy. Książka pobudzi wyobraźnię co lepszych marzycieli, ale mam wrażenie, że nie muszę jej już nikomu polecać, ponieważ kto miał zamiar zatracić się w wykreowanym świecie zrobił to dawno, dawno temu 😉
Moja pierwsze spotkanie z twórczością Neila Gaimana bardzo udane. Zewsząd atakowały mnie pozytywne recenzje jego książek, więc wkońcu sama postanowiłam się przekonać.
Historia jest genialna! Opisana w barwny, obrazowy sposób pozwała czytelnikowi przenieść się w tajemnicze uliczki Londynu Pod. Tak, mamy tu dwa alternatywne światy. Londyn Nad (zwykły, szary Londyn) i właśnie Londyn Pod, magiczne miasto, w którym mieszkają dziwne stworzenia, a przejście przez most może zabić. Powieść przesycona jest aurą tajemniczości, a nagłe zwroty akcji nie pozwalają czytelnikowi na oddech.
Nietuzinkowe są także postacie. Richard jest urocznym fajtłapą, Drzwi to zagubiona, młoda kobieta, która szuka prawdy, jednakże dla mnie najlepszymi postaciami pod względem kreacji są pan Croup i pan Vandemar. Świetny duet przerażających, czarnych charakterów. To oni zdecydowanie wygrali tę książkę, ich zabójczy humor bawił mnie do łez.
Autor w swojej powieści przekazuje ważne wartości. Pokazuje brudny świat, gdzie inni ludzi odwracają głowy widząc biedę i krzywdę innych. Ukazuje, że każdy, naprawdę każdy, gdy czegoś obsesyjnie pragnie, może stać się zły.
Nigdziebądź to wspaniałe urban fantasy opowiadające o przyjaźni i poświęceniu. Jeśli lubicie książki takie książki to zdecydowanie polecam.
Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://zaczytanyszubik.blogspot.com/?m=1
Richard ma niezłą pracę w Londynie i piękną narzeczoną, której żądaniom ulega bez protestów - do czasu, kiedy w drodze na ważną kolację ratuje ranną dziewczynę. Ta chwila zmienia całe jego życie, a raczej resetuje, bowiem przestaje on być widoczny w Londynie "na górze" i musi się odnaleć w dzikim świecie Londynu "na dole". Uczestniczy w misji, w którą wmieszani są owa dziewczyna o specyficznych zdolnościach, anioł, dwaj mordercy do wynajęcia, wojowniczka i dziwny "markiz". Richard się zmienia, zwykłe nudne życie nie jest już dla niego. Wciągająca opowieść.
Gdybym trafiła na tą książkę kilka lat temu, zapewne byłabym zachwycona i polecała ją wszystkim wokół. Oto ciekawa i niebanalna literatura rozrywkowa. Dla każdego kto lubi ciekawe postacie, szybką akcję i jest zafascynowany londyńskim metrem. Dla mnie jednak czuć nieco zbyt mocno, że książka została napisana jako scenariusz serialu. Nie zawiera więc w sobie głębokich refleksji i obraca się na sprawdzonych emocjonalnie schematach: szary człowiek, który staje się bohaterem, wierny sojusznik, okazujący się zdrajcą i dwóch okrutnych morderców, których udaje się pozbyć tylko dzięki użyciu starego jak literatura motywu deus ex machiny.
To prosta, liniowa - przewidywalna opowieść, wykorzystująca motyw podróży, wielkiej misji, poświęcenia w imię przyjaźni i wielkiej przemiany głównego bohatera. Jednak za jej atut można uznać koncepcję kanałowego Londynu Pod (Londynem), z jego klimatem z pogranicza baśni, horroru i kryminału. “Nigdziebądź” ma w sobie nuty groteski, sennego koszmaru i absurdu. Czytelnik bez trudu wyłapie echa Carolla, Burtona czy nawet Pratchetta.
Niestety uniwersum Gaimana jest niespójne. Brakuje prawdziwej kanałowej stęchlizny, brud wydaje się pozorny, a strach nazbyt dziecinny. Odnoszę wrażenie, że pokutuje tu posiłkowanie się wizją reżysera serialu, która miała niebagatelny wpływ na przemianę scenariusza w pełnoprawną powieść.
Osobną kwestią pozostaje poczucie humoru autora (do mnie akurat nie przemawiające) oraz modelowanie postaci (jak dla mnie są zbyt jednowymiarowe).
Nigdziebądź to opowieść na pograniczu fantasy, horroru i baśni dla dorosłych, historia, która przenosi nas na jakiś czas w odmienną rzeczywistość. Niesamowity świat Londynu Pod, barwne postaci, wartka akcja a Pan Vandemar i Croup- mistrzowski duet.
„Nigdziebądź” to trzecia książka Gaimana, po którą sięgnęłam. I jak na razie to właśnie ona z twórczości Gaimana najbardziej przypadła mi do gustu.
Bo oto mamy Richarda, który banalnym bohaterem nie jest. Jest on z pozoru postacią niezwykle przeciętną: wiedzie nudnawe życie, ma monotonną pracę i partnerkę, której ciężko dogodzić. Kto więc mógłby przypuszczać, że właśnie ten mężczyzna będzie musiał pokonać mnóstwo niebezpieczeństw i to właśnie on zostanie wplątany w serię niesamowitych zdarzeń?
Wszystko zaczyna się od znalezienia Drzwi. Nie, nie. Nie drzwi do Hogwartu czy Narni, nie drzwi do pałacu, ale Drzwi- dziewczynę, która mało mówi, jest ranna i dziwna. Potem jest już coraz dziwniej i coraz mroczniej...
W tej powieści jest wszystko, czego oczekiwałam.
Klimat-gęsty, mroczy, magiczny, ale okraszony delikatną nutką sarkazmu i gaimanowskiego humoru.
Jest i dobrze przygotowana fabuła-wciągająca od początku do końca.
Są dialogi — zabawne, rzeczywiste, pozbawione patosu i sztuczności.
Ale co najważniejsze- jest niesamowity świat, wykreowany tak, że czapki z głów. Dawno nie spotkałam się z tak cudownym, tak przepełnionym magią światem. Dawno nie oczarowało mnie tak, żadne miejsce przedstawione w książce. Targ, Miasto, Londyn-te wszystkie miejsca są niezwykle interesujące i klimatyczne. Z wielką chęcią udałabym się na spacer uliczkami, kanałami, miastami, po których chodzą nasi bohaterowie.
No a jak już przy bohaterach jesteśmy. Muszę przyznać, że nie przepadam za dwójką głównych bohaterów. Cały czas przy czytaniu, miałam wrażenie, że niewiele o nich wiem, że nie są oni wykreowani w pełni, że czegoś im brakuje. Jednak wynagrodzili mi ten niedosyt bohaterowie drugoplanowi, których uwielbiam! Mogłabym stworzyć całą galerię postaci, o których losach najchętniej przeczytałabym w osobnej książce.
Podsumowując, jestem zakochana w „Nigdziebądź” Neila Gaimana i mam wrażenie, że wrócę jeszcze kiedyś do tego świata i dam się wciągnąć raz jeszcze w tę niezwykłą opowieść.
Drugi tom jednej z najpopularniejszych i najbardziej uznanych powieści graficznych wszech czasów. Seria ,,Sandman" to wielokrotnie nagradzane arcydzieło...
Wielkie nordyckie mity to jeden z korzeni, z których wyrasta nasza tradycja literacka - od Tolkiena, Alana Garnera i Rosemary Sutcliff po "Grę o tron"...