Autorka opisując w „Ja i Oni – pół żartem, pół serio” życie głównej bohaterki - Krystyny oraz jej bliskich, stara się udzielić odpowiedzi na pytania fundamentalne. Kim jesteśmy? Co decyduje o naszych życiowych wyborach? Wreszcie: jak znaleźć w życiu szczęście? Jolanta Kwiatkowska czyni to lekko, z dużą dozą poczucia humoru. Przy okazji tworzy nową definicję życia poczętego. Cóż z tego, że raczej mało "ortodoksyjną"?Z niepoważną powagą opowiedziała o tym, że czasy się zmieniają , ale w naszej podświadomości dalej zakorzeniony jest podział na role mężczyzny i kobiety. Z przymrużeniem oka, a nawet bez, pokazała powszechny dziś pęd po wciąż więcej i więcej, odkrywając kto nas do niego zmusza. Na poważnie, a nawet wprost przeciwnie, obnażyła myśli tych złych zwanych zawsze – „Oni”, będących przeciwieństwem tych dobrych określanych jako „My”.
Wydawnictwo: MWK
Data wydania: 2013-04-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Jolanta Kwiatkowska. Lubi czytać książki lekkie, ale pisać takich nie chce. Sięga po tematy życiowe, zaprzątające niejeden umysł. Powiecie, że nic w tym wyjątkowego i pewnie będziecie mieli rację. A później przeczytacie Przewrotność dobra lub Ja i Oni. Pół żartem, pół serio i dojdziecie co wniosku, że jednak się myliliście. Styl i forma są raczej niecodzienne. Autorka z właściwym sobie poczuciem humoru, tworzy historie mocno zapadające w pamięć nie tylko ze względu na ich tematykę, wzbudzane przez nie emocje, ale także właśnie ze względu na sposób, w jaki je przedstawia.
Jeśli wydawało mi się, że wiem czego się spodziewać po kolejnej książce Jolanty Kwiatkowskiej - myliłam się. Autorka zaskoczyła mnie po raz drugi. Wiedziałam, że nie trafię na lukrowaną opowiastkę o wszelkich nieszczęściach tego świata spadających na niewinną istotę tylko po to, by najpierw wycisnąć łzy z czytelniczek, a następnie pocieszyć je (oraz bohaterkę, ale w tej właśnie kolejności) jakimś mdłym happy endem, którego to wszyscy się spodziewają, ale nie przyznają się do tego, karmiąc swoją wyobraźnię kolorowymi obrazkami, tak rzadko występującymi w przyrodzie. Trzeba się jednak czymś pokrzepiać i trend ten skwapliwie wykorzystują wydawnictwa, zasilając księgarnie kolejnymi tego typu bajkami. Tymczasem Jolanta Kwiatkowska uparła się, że bajek opowiadać nie będzie. Porusza więc trudne tematy, tworzy teksty wymagające myślenia, a nie tylko pobieżnego prześlizgiwania się wzrokiem po tekście, stawia wysoko poprzeczkę i sobie, i czytelnikom. Sobie, bo tego typu prozę wydać u nas niełatwo, czytelnikom, bo wymaga od nich skupienia, uruchomienia szarych komórek, zadania sobie kilku niełatwych pytań. I chwała autorce za to.
Wydawałoby się, że mamy wolną wolę, że tak wiele od nas zależy. Nie mamy jednak wpływu na kluczowe dla naszego istnienia kwestie. Nie możemy wybrać sobie płci, narodowości, rasy. Nie od nas zależy to, z kim spędzimy pierwsze lata życia. Nasze rodziny są jakie są, nie mamy wpływu na to, czy trafimy na biednych czy bogatych, religijnych czy ateistów, domatorów czy ciekawych świata. Nawet imienia nie możemy sobie wybrać. Cóż nam pozostaje - jedynie pogodzić się z faktem, że wkraczamy w taki a nie inny świat, na cudzych warunkach, przez wiele lat mając niewielki wpływ na własne życie.
Krysię, bohaterkę najnowszej powieści Jolanty Kwiatkowskiej Ja i Oni. Pół żartem, pół serio, poznajemy w ciekawym momencie, zarówno dla niej jak i dla nas. Nie, nie spodziewa się dziecka, nie wygrała miliona na loterii, nie poznała księcia z bajki i nie czeka ją egzotyczna wyprawa dookoła świata. Krysia dopiero została poczęta. Siedzi sobie w cieple i ciemności. A właściwie nie siedzi, a siedzą. Krysie są dwie. Ta właściwa i jej drugie Ja, mniej uległe, bardziej zbuntowane, z całym szeregiem wątpliwości, pytań, niegodzące się na przypadki i cudze wpływy. Drugie Ja nie zawsze dochodzi do głosu. Częściej milczy, a w międzyczasie życie poczęte o imieniu Krysia staje się dojrzałą Krystyną i wciąż nie potrafi funkcjonować po swojemu, niczym kameleon dopasowując się do oczekiwań innych.
Owszem, przechodząc nastoletnią fazę buntu, wspierana przez "odzyskanego" ojca i życiowo mądrą babcię, czasami tupnie nogą, pokaże swój charakterek nie dając się wtłoczyć w ramki grzecznej uczennicy, co to posłusznie powtarza, żeSłowacki wielkim poetą był, ale szybko się okazuje, że dziewczyną łatwo jest manipulować. Krysia nie ma szczęście do kolejnych znajomych (i to obu płci), niczym marionetka trafia z rąk do rąk, ufna, nieustannie daje sobą manipulować, wciąż przeżywa kolejne rozczarowania. Cierpi.
Jesteś płcią słabszą, gorszą, będziesz tylko kobietą zmuszoną do postępowania zgodnie z odwiecznymi prawami. Krystyna ma po drodze wielu nauczycieli. Chłonie wiedzę jak gąbka, nie dokonując jej selekcji. Matka wskazała jej miejsce kobiety w domu. Krysia podporządkowuje się swej pierwszej miłości, ufnie chłonąc każde słowo partnera. Zraniona, trafia pod kolejne opiekuńcze skrzydła, na nowo stając się marionetką w rękach kogoś, kto wykorzystuje ją do zaspokojenia własnych zachcianek. Krystyna nie istnieje. Jej Ja, uśpione, nieme, bezradne, nie dochodzi do głosu.
Ja i Oni. Pół żartem pół serio to materiał do wielu przemyśleń. Jak to jest z równouprawnieniem? Niby jest, a jakby go nie było. Dlaczego często żyjemy tak, by inni byli zadowoleni, zapominając o naszych własnych potrzebach? Dlaczego zagłuszamy nasze Ja, nie dając mu dojść do głosu? Z odrętwienie budzimy się za późno. Czasem nigdy. Już nie mamy siły na zmiany. Zmarnowaliśmy tyle dni robiąc to, co każą nam robić inni, dostosowując się do cudzych oczekiwań, często tak różnych od naszych. Dlaczego ukrywamy to, co nas boli? Zamiatamy ból pod dywan, wątpliwości chowamy po kątach, strach wsuwamy pod łóżko, wstawiamy do wazonu bukiet przytargany z kwiaciarni i udajemy, że to nasz wymarzony ogród. Dlaczego szczerość jest tak trudna? Oszukujemy się nawzajem. Czasami w dobrej wierze - nie chcemy ranić. Przysłowiowe kłamstwo przemieszcza się na jamniczych nóżkach, w końcu wychodzi na jaw, a ujawnione rani jeszcze mocniej i co gorsze - zabija zaufanie.
Jolanta Kwiatkowska, jak zapowiada w tytule, pisze pół żartem, pół serio, w związku z czym choć temat książki jest ważki, to do jego sedna nie zawsze trafiamy poważną drogą. Warto przymrużyć jedno oko, gdy wraz z tabunem plemników będziemy się przedzierać do celu jakim jest zapłodnienie i powołanie na świat naszej Krysi. Sam pomysł, by głos oddać życiu poczętemu również zdaje się abstrakcyjny. Jeśli nie spojrzysz na tę historię z dystansem, nie pojmiesz jej.
Dużym atutem pisarki jest jej umiejętność precyzowania celnych zdań, zapisywania trafnych spostrzeżeń oraz konsekwencja. Autorka ma swój cel, chce zwrócić uwagę na konkretne problemy i całą fabułę buduje tak, by uwypuklić wybrane zagadnienia. W poprzedniej powieści - Przewrotność dobra - tytułowe dobro stało się osią, wokół której pisarka zbudowała historię Dorotki. W książce Ja i Oni. Pół żartem, pół serio, taką oś tworzy kwestia wolnej woli. W obydwu powieściach ważnym tematem jest także rola kobiety. Zarówno Dorota jak i Krystyna od dziecka przyzwyczajane są raczej do życia w cieniu mężczyzny, niż jako silne, odrębne jednostki. Każda z bohaterek ma też swoje drugie Ja, to silniejsze, które w pewnym momencie bierze górę. To daje nadzieję, że w każdym z nas jest ten mocniejszy pierwiastek, głos, którego warto wysłuchać. On może pomóc nam wyrwać się spod wpływu innych, dać siłę do życia własnym życiem.
Ja i Oni. Pół żartem, pół serio to książka niezwykle życiowa, prawdziwa, a przez to niekiedy niełatwa. Jolanta Kwiatkowska nie ma w zwyczaju brać się za trudne tematy w białych rękawiczkach. Co ważne, nie narzuca swojego punktu widzenia, a jedynie nakreśla historię i pozwala czytelnikowi na wyciągnięcie własnych wniosków. Autorka jest świetną obserwatorką. Doskonale przedstawia postaci, tworzy naturalne dialogi, po brzegi wypełnia treść emocjami. Dużo w jej powieści przemyśleń. Początkowo miałam wrażenie przegadania (Ja, ma dużo do powiedzenia, oj dużo, no i lubi długie, wnikliwe analizy), ale w końcu zrozumiałam, że ma to swój sens i ta pozornie przegadana część jest doskonałym kontrastem dla Krysi, która nie zawraca sobie głowy refleksjami, zostawiając myślenie innym. Ja gada, analizuje, męczy, marudzi, oburza się, wścieka. Krystyna poddaje się woli innym. Razem tworzą spójną całość, a funkcjonowanie owej całości w dużej mierze zależne jest od tego, która część dojdzie do głosu.
Własne Ja - najczęściej może żyć tylko w marzeniach, fantazjach, czasami we śnie. Niektórym się udaje, wcześniej lub później wyzwolić z obcych wpływów i wraz ze swoim już odzyskanym ciałem, żyją tak by mieć czas dla siebie i dla tych, którymi chcą być. Czas na to, co sprawia przyjemność. Czas na spełnianie swoich marzeń. Najważniejsze, jest to, że w lustrze widząc swoją prawdziwą twarz, uśmiechając się na myśl: "Aż chce się żyć". Chce się żyć, bo nieważne, że czasami nawet bardzo skromnie - ważne, że żyją ich wyzwolone Ja.
Nauczmy się słuchać nie tylko innych, ale także siebie. I bądźmy szczęśliwi, spełnieni, pewni własnych poglądów i wartości.
Książki bywają naprawdę różne. Niektóre zapomina się zaraz po przeczytaniu, inne przez dłuższy czas zaprzątają myśli. Zdarzają się książki lekkie, zabawne, głębokie, poruszające... Książkę „Ja i Oni – pół żartem, pół serio” trudno włożyć do konkretnej szufladki. Jeśli jednak trzeba by było wybrać dla niej kategorię, umieściłabym ją wśród książek inteligentnych i zmuszających do głębszej refleksji nad własnym życiem.
Główną bohaterką jest tutaj Krystyna. Poznajemy ją ... już w momencie poczęcia. W chwili, gdy przed sobą ma tyle możliwości... No, przynajmniej teoretycznie, bo choć tak chętnie mówi się o wolnej woli i nieograniczonych możliwościach, już od pierwszych chwil, jakie spędzamy na tym świecie, ktoś wszystko za nas programuje. Ktoś zdecyduje jak będziemy mieli na imię, jaką religię będziemy wyznawać. Ktoś podejmie za nas decyzję, które marzenia brać na poważnie a które zbyć uśmiechem. Z wiekiem przybywa nam doświadczeń, co nie oznacza jednak, że łatwiej nam uchronić się od prób sterowania naszym życiem. Co więcej, próbując się uwolnić od jednego "sterowniaka", bardzo łatwo wpaść w ręce kolejnego. Bo sterownikiem może być i często bywa każdy wokół nas. Może wpływać na nas groźbą, prośbą, stosować szantaż emocjonalny. Manipulować do tego stopnia, że człowiek mając wrażenie, że samodzielnie podjął decyzję, postąpi dokładnie według zamierzeń manipulanta. Jak więc to jest z tą wolną wolą? Czy można żyć kierując się wyłącznie głosem własnego wewnętrznego JA? A może torie o własnej woli to tylko złuda mająca poprawić nam samopoczucie?
Jolanta Kwiatkowska z typowym dla siebie inteligentnym humorem, podjęła się bardzo złożonego zagadnienia. Umiejętnie bawi się słowem, podrzucając różne tezy, lecz zawsze pozostawiając cień wątpliwości, czy aby słuszne. By pojąć wartość tej ksiażki, trzeba poświęcić jej nieco czasu, dokładnie wczytać się w tekst, może nawet pewne fragmenty przeczytać dwukrotnie. Nie jest to kolejna lekka opowiastka, trzeba przygotować się na pewną intelektualną przygodę. Śledząc losy Krysi, (dziewczynki, kobiety, córki, matki, babci, pracownicy, kochanki, rozwódki) będziemy mieli okazję zastanowić się nad najbardziej fundamentalnymi pytaniami. Kim jesteś, dokąd zmierzasz, czego potrzebujesz, by osiągnąć prawdziwe szczęście? Kto wie, być może lektura tej książki sprawi, że czytelnik zacznie żyć bardziej świadomie, będzie dokładnie rozważał otwierające się przed nim możliwości, posiądzie umiejętność wyłapywania manipulatorów wśród najbliższych. Równie dobrze może okazać się jednak, że ponownie zostaliśmy zmanipulowani, tym razem przez autorkę. Niezależnie od tego, co się wydarzy, czytelnika czeka niepowtarzalne przeżycie.
Trudno napisać na temat tej książki cokolwiek więcej. Ją po prostu trzeba przeżyć na swoj sposób, wyciągnąć własne wnioski. Jolanta Kwiatkowska po raz koleny udowodniła, że doskonale włada piórem, jest bardzo wnikliwą obserwatorką otoczenia i nie boi się skomplikowanych zagadnień. To swoisty unikat wśród autorów, tym bardziej warto zapoznać się z jej twórczością. Polecam.
Osamotniona i poniżana w dzieciństwie, poddana manipulacji w imię przyszłego dobra, bohaterka uczy się, jak wyreżyserować zachowania innych i wykreować...
Małgorzata od dawna próbowała odciąć się od tego, co było i nawet kilkakrotnie jej się to udawało. Może nie całkowicie, ale na tyle, żeby móc żyć dniem...