Śmierć nas nie rozłączy... Unosząc się w wodach ciemnej rzeki, Amelia jest świadoma tylko jednego – tego, że nie żyje. Nie wie, kim była przed śmiercią, nie wie, dlaczego i w jaki sposób umarła. Skazana na wieczne dryfowanie w bezczasie, zamknięta w pułapce, Amelia jest tylko szeptem w mroku, cichym, nieszczęśliwym cieniem dziewczyny, którą kiedyś, być może, była. Nagle wszystko się zmienia. Jako duch, Amelia nie może pomóc chłopakowi, który tonie w bezdennej rzece. Może tylko życzyć mu szczęścia. A jednak, w krótkiej chwili porozumienia, która nigdy nie powinna nastąpić, dzieje się coś dziwnego i Joshua nie umiera. Kim jest Amelia? Kto skazał ją na śmierć? Zafascynowany cieniem chłopak angażuje się bez pamięci w dziwny związek, żyjąc nadzieją na to, że któregoś dnia wspólnie z Amelią rozwikła jej zagadkę. Chwile szczęścia są krótkie, przyszłość zaś niemożliwa... Zły duch imieniem Eli chce za wszelką cenę wciągnąć zmarłą dziewczynę z powrotem w otchłań. Tym razem na zawsze.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2011-09-21
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 404
Gdyby kiedykolwiek Amelia odważyłaby udać się do jakiegokolwiek lekarza ze swoim problemem zdrowotnym, to ten z miejsca postawiłby tylko jedną i najbardziej wytłumaczalną diagnozę jej niecodziennego stanu – amnezja. Trudno się temu dziwić, skoro dziewczyna niewiele pamięta ze swojego krótkiego życia, a każda próba przypomnienia go sobie kończy się fiaskiem. Ale wizyta u specjalisty i chęć podjęcia kroków w tej sprawie jest zupełnie wykluczona. Uniemożliwia to jeden ważny szczegół: Przecież żaden lekarz nie będzie w stanie porozumieć się z... duchem!
Jedyne wspomnienia, jakie zachowała Amelia, są powiązane ze wzburzonymi wodami rzeki, gdzie właśnie pożegnała się ze swoim życiem. Nawet nie potrafi sobie przypomnieć okoliczności, w jakich doszło do tak tragicznego wydarzenia. Nie zważając na szybko upływający czas, błąka się samotna, pogrążona w bólu, smutku i niepewności, całkowicie niewidoczna dla świata, do którego niegdyś przynależała.
Czarna rozpacz traci swoją moc w chwili, kiedy dziewczyna dostrzega w felernej rzece tonącego chłopaka. Pomimo ograniczeń, jakie są na nią nałożone, postanawia nie dopuścić do tego, aby niebezpieczny nurt przyczynił się do śmierci kolejnej niewinnej osoby. W jakiś niewytłumaczalny sposób jej się to udaje. I na tym zwycięstwie mogłaby zakończyć się cała ta historia, gdyby uratowany nastolatek, Joshua, zdołał zapomnieć o swoim „Aniele Stróżu” i nie postanowił wszcząć poszukiwań tajemniczej, ciemnowłosej wybawicielki. Po krótkotrwałych oporach i zwalczeniu lęku przed czymś zapomnianym Amelia zgadza się nawiązać bliższą znajomość z chłopakiem. Razem próbują rozwikłać zagadkę, jaką jest tożsamość dziewczyny, ale nawet nie przeczuwają, że ta wspólna misja spowoduje, iż z dnia na dzień staną się sobie coraz bliżsi...
Czy związek między człowiekiem a duchem jest w ogóle możliwy? A może to rozkwitające, zakazane uczucie zostanie wystawione na ciężką próbę, kiedy Amelia pozna rodzinną tajemnicę Joshui? I co zrobi dziewczyna, gdy skryte dotąd w cieniu zło, które jedynie ją obserwowało, postanowi się w końcu ujawnić?
Przypuszczałam, że [Pomiędzy] rozdrażni mnie banalnym wstępem, gdzie do rozwinięcia ciekawszych wątków zostanę skazana na tak zwane „lanie wody”, ale ogromnie się myliłam. Z impetem zostałam wciągnięta w jeden z wielu koszmarów, jakie nawiedzają Amelię, gdzie te nie pozwalają jej zapomnieć o tym, w jaki sposób zginęła i jak wiele wycierpiała, nim wydała z siebie ostatnie tchnienie. Mroczne, bolesne wspomnienia owijały ją sobie wokół palca, przez co groźna atmosfera przejmowała pałeczkę, uniemożliwiając dziewczynie ujrzeć jasne strony wiecznego życia między światami. Ogromny przełom nastąpił dopiero w momencie, kiedy niespodziewanie na drodze dziewczyny stanął Joshua. Chociaż przygnębiająca samotność powoli ją dręczyła, to nie wyobrażała sobie, aby ktoś – tak samo, jak ona – zginął w odmętach zdradzieckiej wody. I właśnie decyzja o uratowaniu życia chłopaka spowodowała, że niebiosa postanowiły ją wynagrodzić. Z przyjemnością patrzyłam na rodzącą się zażyłość między tą dwójką, chociaż niektóre jej aspekty uwierały mnie znacznie gorzej, niżeli upierdliwy, maleńki kamień wewnątrz noszonego buta. Strasznie ciężko jest mi uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia (nawet jako nastolatka w nią nie wierzyłam), a właśnie to spotyka Amelię i Josha. Oczywiście powinnam się tego spodziewać, bo przecież oficjalny opis wyraźnie wskazywał na tego typu nadzieję, ale właśnie w tej materii liczyłam na zupełnie inny scenariusz. Na szczęście nadmiar słodyczy wyciekający z kartek książki zniwelowały pewne czynniki, które nieraz zagrażały naszym bohaterom. Z przerażeniem w oczach poznawałam ciemniejsze strony życia pozagrobowego, gdzie jego zakamarki w żadnym stopniu nie przypominały tego, co już zdążyliśmy poznać w trakcie bycia człowiekiem. A żeby było mało, to również w rzeczywistości zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu niebezpieczeństwa, których celem było odesłanie zbłąkanych dusz w ich właściwe miejsce spoczynku. Cała ta mieszanka powodowała, że nigdy nie mogłam poczuć się pewnie, bo przecież w każdej chwili mógł nastąpić zwrot akcji niepozwalający choćby na chwilę oderwać się od książki. I tak teoretycznie działo się do samego końca. Teoretycznie, bo w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Owszem, ponownie otrzymałam dawkę niezapomnianych wrażeń i w większym stopniu czułam się usatysfakcjonowana, ale jednak brakowało tego czegoś, co wbije mnie w fotel i nie będę w stanie się z niego wydostać przez długie godziny.
„Godziny mogą ciągnąć się niczym lata, kiedy się na coś czeka niecierpliwie. Zwłaszcza na coś, czego się jednocześnie pragnie i bardzo obawia”.
Nic nie wskazywało na to, że jakkolwiek polubię Amelię. Wiecznie ubolewająca nad swoim marnym bytem jedynie wzbudzała we mnie współczucie, nic poza tym. Dopiero znajomość z Joshem spowodowała, że poznałam ją zupełnie od innej strony. Dotąd pesymistycznie nastawiona do wszystkich i wszystkiego, przesiąknięta bólem i porażką, powoli odzyskiwała radość „życia” (wybaczcie, ale w przypadku ducha strasznie ciężko użyć tego stwierdzenia). I chociaż to powodowało, że musiałam znosić wyidealizowanego Josha, który jako nieliczny potrafił ją dostrzec i się z nią porozumieć, to i tak miło było patrzeć na tę transformację. Również odzyskiwała straconą pewność siebie, co pozwoliło jej stanąć twarzą w twarz z wieloma przeciwieństwami losu i niebezpieczeństwami, jakie czyhały na nią, ale również na ukochanego. Niestety zupełnie inaczej było w przypadku antagonistów, którzy czasami, zamiast mnie przerazić do tego stopnia, że bałabym się nawet własnego cienia, to wzbudzali jedynie politowanie. Możliwe, że mają na to wpływ znacznie brutalniejsze książki, gdzie stykałam się z takimi czarnymi charakterami, że w ich obecności strach byłoby oddychać, co nie zmienia faktu, że mogli zostać znacznie lepiej wykreowani.
To moje pierwsze spotkanie z Tarą Hudson i przypuszczam, że gdybym przeczytała [Pomiędzy] kilka lat temu, tuż zaraz po jej premierze, to zapewne z miejsca zakochałabym się w lekkim piórze autorki oraz wykreowanym przez nią świecie, przez co walczyłabym z wydawnictwem o wydanie kolejnych części. Aktualnie jestem jedynie zauroczona jej kunsztem pisarskim oraz tym, że tej książki się nie czyta – przez nią się płynie. Także Tara Hudson ukazuje, iż życie potrafi nas zaskakiwać w najmniej spodziewanych momentach. Niestety, oprócz nieudanej kreacji kilku bohaterów, natknęłam się również na wiele schematów, które powodują, że zgrzytam zębami, chociaż ten temat powinnam sobie odpuścić z racji, że od 2011 roku minęło już sporo czasu i wtedy to, na co natknęłam się w [Pomiędzy] było nowością na rynku, od której część fali rozpoznawalnych motywów mogła się rozpocząć.
Podsumowując:
Chociaż [Pomiędzy] Tary Hudson skrywa w sobie paranormalny romans, który parę lat po swojej premierze nie jest już w stanie aż nadto zaskoczyć książkowych wyjadaczy, to jednak jestem zdania, że każdy rozpoczynający swoją przygodę z tego typu literaturą dostrzeże w niej potencjał. Ja sama mile spędziłam z tą powieścią czas i, pomimo drobnych „waśni”, nie żałuję tego, że dałam jej szansę!
Miłość od wieków jest i zapewne nadal będzie jednym z głównych tematów, po jaki sięgają pisarze. Od początku słowa pisanego towarzyszą nam opowieści o wzajemnych relacjach damsko - męskich, często szczęśliwych, lecz zazwyczaj kończących się wielką, niespełnioną miłością..
Od niedawno natomiast na półkach księgarni królują opowieści z gatunku paranormalnego, poruszające w swej treści zagadnienia, które wykraczają poza zwykły umysł. Szczególnie interesującym zabiegiem pisarskim jest połączenie tych dwóch nurtów, którego efektem jest tzw. romans paranormalny. Jednym z takich dzieł jest powieść autorstwa Tary Hudson "Pomiędzy", której chcę poświęcić niniejszą recenzję.
ara Hudson jest początkująca pisarką zamieszkałą w Oklahomie, którą od dzieciństwa fascynowały wszelkie historie i opowieści o duchach. Efektem owej fascynacji jest właśnie niniejsza książka, która zarazem jest jej debiutem wydawniczym.
"Pomiędzy" to opowieść o młodej kobiecie - Amelii, która zagubiona pośród londyńskich ulic, stara się przypomnieć sobie kim jest, jak się tu znalazła i co powinna zrobić. Wie o sobie tylko to, iż jest.. duchem. Jedynym wspomnieniem jakie jej towarzyszy jest to, że utopiła się w odmętach wody..Ową wegetację przerywa na zawsze pewne wydarzenie, które pozwoli odpowiedzieć głównej bohaterce na wszelkie pytania. Wydarzeniem tym jest fakt uratowania z topieli młodego mężczyzny o imieniu Joshua, który jako jedyny widzi ją i słyszy. Z wdzięczności za ocalenie życia oraz poruszony historią Amelii, postanawia jej pomóc, rozwikłać zagadkę jej pochodzenia i tajemniczej śmierci. od tej chwili stają się nierozłączni..
Historia opowiedziana w książce nie pozwala czytelnikowi się nudzić nawet przez chwilę. Od pierwszych stron jesteśmy bowiem wciąż zaskakiwani przez pisarkę, która w niezwykle umiejętny sposób balansuje pomiędzy zagadkową historią wprost z gatunku fantasy i horroru, a z drugiej strony pomiędzy romantyczną historią miłości dwojga ludzi. Całości niezwykłego kolorytu dodaje magiczny i jednocześnie tajemniczy klimat londyńskiej metropolii.
Jak w każdej dobrej powieści pełnej zwrotów akcji, nie mogło zabraknąć tu typowego "czarnego charakteru", którym w tym przypadku jest Eli - strażnik podziemnego świata, którego zadaniem jest sprowadzanie doń zagubionych i błąkających się dusz. Eli wybiera sobie właśnie Amelię, na swoją asystentkę, która jest mu potrzebna w realizacji pewnego tajemniczego planu..Dlatego też nie cofnie się on przed niczym, aby zrealizować swój cel.
Powieść Tary Hudson to jednak przede wszystkim historia o miłości, miłości która nie miała prawa się zrodzić, lecz mimo to powstała. Miłości człowieka z krwi i kości, do kobiety będącej duchem. Otrzymujemy tu niezwykle barwny i sugestywny opis rodzącego się uczucia i poszczególnych etapów jego powstawania, a więc strachu, obaw i bronienia się przed nim, aż wreszcie całkowitego poddania się jego sile. Poddania sile miłości, która może być najpiękniejszą rzeczą jaka spotkała tych dwojga osób w ich życiu i jednocześnie najsmutniejszą, skazaną na nieszczęśliwy finał..
Na szczególną uwagę zasługuje niezwykle barwny język, którym posługuje się autorka. Czytając jej powieść niemalże czujemy się tak, jakbyśmy byli w centrum opisywanych tu wydarzeń. I tak oto czujemy na sobie krople londyńskiego deszczu, strach budzący się przed tym, co jest niewyjaśnione, nierzeczywiste, czy też ciepło dotyku dłoni drugiego człowieka. Biorąc pod uwagę fakt, iż "Pomiędzy" jest debiutem Tary Hudson, należą się duże słowa uznania dla warsztatu tej pisarki.
Powieść "Pomiędzy" jest idealnym wyborem dla wszystkich miłośników romansów paranormalnych, którzy z całą pewnością będą zachwyceni opowiedzianą w niej historią. Zachęcam jednak również do sięgnięcia po tę książkę wszystkie te osoby, które do tej pory nie były fanami owego gatunku. Uważam bowiem, iż książka ta jest zadowoli każdego fana dobrej literatury, który szuka w lekturze ciekawej i mądrze opowiedzianej historii o tym, co dla każdego z nas tak naprawdę jest najważniejsze..a więc miłości.