Dziewczyna miała około szesnastu lat, ciemne włosy po matce, które zawsze nosiła rozpuszczone, jakby chciała się nimi pochwalić całemu światu. Ubierała się jak większość nastolatek - modnie, czasem wyzywająco, czasem bezwstydnie. Jezu, dlaczego w czasach, kiedy on był nastolatkiem, jego rówieśnice tak się nie ubierały?
Tak właśnie działali nieletni szkolni bandyci. Tracili cały rezon, kiedy brakowało hordy popleczników i trzeba było samemu spojrzeć osobie prześladowanej w twarz.
Był totalnie inny, nie pasował do tego miejsca. Mała wieś nieopodal wielkiego miasta nie tolerowała takich odmieńców.
Nienawidził liczby trzynaście. Przynosiła pecha, sprowadzała nieszczęścia, pakowała w kłopoty. Ariel miał trzynaście lat i nic nie mógł na to poradzić. Mógł tylko przeczekać. Do tego mieszkał pod numerem trzynastym, przypisaną do jego nazwiska liczbą porządkową w dzienniku była paskudna i złowieszcza trzynastka. Na to też nie mógł nic poradzić.
Sosnowy las z wolna się przerzedzał, pojawiły się coraz większe głazy i skały, a po kolejnych kilkudziesięciu metrach kończył się pionowym urwiskiem, z którego rozciągał się cudowny widok na podgórze Karkonoszy. Można było tu stanąć i cieszyć się panoramą. Można, gdyby nie skaza, biały kleks odciągający uwagę od piękna natury. Nagie martwe ciało dziewczyny kilkanaście metrów poniżej.
Książka: Poszukiwacz zwłok