Zaczynając moje rozważania książce ,,Słowa, które zgubiły miłość" autorstwa Kingi Gąska, na wstępie muszę wspomnieć, że przez prawie całą powieść sądziłam, iż jest to debiut. Dopiero pod koniec czytania dowiedziała się, że to już piąta powieść w dorobku pisarskim. Dlatego moje spojrzenie na fabułę i ocenę zmieniło się, i to raczej na niekorzyść.
Główną bohaterkę Ann poznajemy wiosną, gdy gości u rodziny w Nowym Jorku. Z ojczyzny ,,przywiały" ją zmartwienia od których pragnie się zdystansować. Bawi wraz ze swoją przyjaciółką Carol bloggerką i recenzentką książkową na premierze ,,Wichrów" poczytnego autora Jack'a. Coś zaiskrzyło pomiędzy Ann a autorem i na wiele tygodni ,,tyle się widzieli", by ponownie spotkać się na urodzinach Carol, które solenizantka wyprawiła w swoim mieszkaniu. Od tego momentu zaczyna się ,,ich" historia. Jednak zanim dopłynęliśmy do tego momentu całkiem sporo wody upłynęło. Upłynęło jej Ann wraz z Carlem. Miałam wrażenie, że czytelnik w mojej osobie nigdy do tego brzegu o nazwie ,,Ann - Jack" nigdy nie dopłynie. No ale udało się. I od tego momentu zaczyna się ta właściwa część książki, gdy czytelnik może w końcu wyjść na suchy ląd i obserwować rozwijającą się relację owej dwójki.
Z uwagi, że na początku sądziłam, iż jest to debiut nie miałam wygórowanych oczekiwań, gdyż początkujący autor popełnia wiele błędów i z tej prostej przyczyny daję mu kredyt zaufania oraz moja ocena zawsze jest nieco wyższa, jak w szkole, ,,na zachętę". Dlatego po zorientowaniu się, że jednak to kolejna już książka moja ocena nieco spadła. Dlaczego? Wspomniałam o wątku Ann z Carlem, który według mnie do fabuły niczego sensownego nie wniósł i w moim odczuciu został napisany jako swoisty ,,zapychacz" stron, których pewna ilość musiała się pojawić w rękopisie.
Fabuła przedstawiana jest przez autorkę z dwóch perspektyw ,,Ona" i ,,On". Wszystko byłoby do zaakceptowania, gdyby nie fakt, że Pani Kinga w dużej mierze powtarzała sytuacje u tej drugiej strony, która była narratorem. Przez ten zabieg robiłam się rozdrażniona w trakcie czytania i miałam ochotę odkładać książkę a nie zgłębiać się w jej dalszą część.
Kolejno, zirytował mnie fakt, że Ann i Jack tak wiele czasu spędzali ze sobą i ,,gruchali" do siebie ale nawet te najgłośniejsze gołąbki potrafią poznać siebie i swoje otoczenie lepiej niż zrobili to bohaterowie owej powieści. I ta tajemnica i smutek Ann, które spowodowały jej pojawienie się w USA. Fakt nieco za bardzo rozciągnięty a nie wyjaśniany, to drażni czytelnika Pani Kingo. Za bardzo.
I chociaż książka ma zakończenie, którego wielu może się nie spodziewać i może ono działać na dodatkowy bonus to w tym przypadku tak nie było, gdyż nie czerpałam przyjemności w trakcie jej czytania a odczuwałam irytację. Przecież czytanie ma być przyjemnością i nie chcę po raz kolejny zaparzać melisy aby poznać koniec powieści.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Trzy kobiety i trzy nowe początki. Jadwiga z nikomu nieznanej bibliotekarki przeistacza się w rasową blogerkę. Definitywnie odcina się od przeszłości...
Trzy kobiety, które łączy ten sam mężczyzna. Dla jednej był mężem, dla drugiej jest synem, dla trzeciej bratem. Ale nie to jest najważniejsze. Każda...