Książka jest zmaganiem młodego lekarza rezydenta w walce z koronawirusem. Jest to swoisty pamiętnik, początek epidemii, gdzie szpital, w którym pracuje zostaje przemianowany na szpital jednoimienny. On ląduje na izbie przyjęć i nikt nie wie jak to wszystko będzie wyglądać. Brakuje masek, kombinezonów, pieniądze są wydawane na karty do korespondencyjnego głosowania, a lekarzy wspierają fundację, osoby prywatne, ludzie dobrej woli.Na izbę przyjęć przywożone są osoby z udarem, z gorączką po chemioterapii, każdy ma wpisane w skierowanie covid, wszystko po to żeby tylko pozbyć się pacjenta, a ten zespół stara się udzielić tym osobom pomocy, wysłać na odpowiedni oddział i często przypomina to zderzenie że ścianą. Pan Tomasz słusznie wspomina że nagle nie ma zawałów serca, innych chorób, jest tylko covid, oczywiście że jest ale jeśli ludzie nie będą odpowiednio diagnozowani poumierają na inne choroby a nie na koronawirusa.Bardzo mądre spojrzenie na epidemię, w którą lekarz nie wątpi. Walka o życie ludzi, nie tylko tych z covidem. Zdjęcia z TK jak wyglądają płuca człowieka na początku zakażenia a jak po siedmiu dniach, jednym słowem masakra.Polecam, warto przeczytać jak to wyglądało od środka.
Tomasz RezydentLekarz, mąż i ojciec. Z powołaniem walczący od samego początku z epidemią, wielokrotnie wypowiadający się na ten temat w radiu i telewizji...