Zapiski lekarza z pierwszej linii walki z koronawirusem, strachem i paniką.
Sięgając po tę książkę, poczujesz zapach szpitala, strachu i śmierci!
,,Ta historia działa się na moich oczach. W moim dzienniku znajdziecie zarówno humor, niekiedy czarny, jak i tragiczne historie, które zapadły mi w pamięć. Absurdy organizacyjne, niekończące się dyżury, zagadki medyczne, jak również jedyne w swoim rodzaju relacje pomiędzy personelem medycznym w akcji. To także opowieści o pacjentach, którzy przeżyli koronawirusa bądź też znaleźli się w szpitalu zakaźnym zupełnie przypadkiem, na skutek spychologii i paniki, oraz tych, którym nie udało się pokonać tej strasznej choroby.
Chciałem pokazać, jak było naprawdę, niezależnie od narracji medialnej, propagandy sukcesu czy niewierzących w epidemię. Przeczytacie tu o tym, co działo się po przekroczeniu progu naszego jednoimiennego szpitala, czyli o rzeczach, których nie dowiecie się z żadnego innego źródła" - Tomasz Rezydent.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-11-10
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 320
Wiele powieści pojawiło się w ostatnich miesiącach dotyczących walki z pandemią koronawirusa. Jednak Niewidzialny front to zapiski z pierwszej linii walki z wirusem. Otrzymujemy relację, której autor, a zarazem bohater, jest bezpośrednim uczestnikiem. To on walczy z niepokonanym złem, które zjawiło się niespodziewanie nie tylko w naszym kraju, ale i na świecie. To on codziennie stawia czoła coraz to nowym i nagłym objawom tej choroby, to on diagnozuje i leczy, nie bacząc na swoje zdrowie. Dla niego najważniejszym celem jest uratowanie każdej chorej osoby. Ale nie jest to łatwe, gdy na drodze staje cała machina biurokracji, podziałów między szpitalami, ustalania kategorii lecznic, segregowania pacjentów. Traci niepotrzebnie czas i energię na przekomarzanie się z dyspozytorami pogotowia, by walczyć o możliwość przyjęcia chorych przez dany szpital. Niewyobrażalne, ale bardzo prawdziwe i smutne. Dla mnie, osoby będącej z drugiej strony tej walki, niewiarygodne.
Tomasz Rezydent, młody lekarz, pracuje w szpitalu jednoimiennym, który na początku epidemii otrzymał taki status. Większość oddziałów została przekształcona w oddziały zakaźne i covidowe. I wszystkich … niezależnie co ich boli, dyspozytorzy kierują do tego szpitala. A jak tylko pacjent wspomnie, że ma gorączkę, to cel podróży wiadomy. Szpital jednoimienny. Znaczna część pacjentów nigdy nie powinna do tego szpitala trafić, ale bałagan organizacyjny sprawił, że właśnie tam trafili. Często marnowano bardzo cenne minuty ich życia, które w nagłym postępie choroby są na wagę złota. Ale to się w tym chaosie nie liczyło. Brak organizacji, wielogodzinne dyżury, zamieszanie z oddziałami, ale i złe chęci i brak dobrej woli ze strony niektórych medyków potęgowały tylko ten nieład i utwierdzały w przekonaniu, że nasze szpitale są przygotowane na epidemię tylko w teorii. Praktyka prezentuje zgoła odmienny obraz. Smutny i przerażający. Jestem przekonana, że żaden pacjent nie chciałby być leczony w takiej atmosferze. Autor zdaje nam relacje, dzień po dniu, z piekła pandemii, z centrum walki z tym niewidzialnym i brutalnym wrogiem.
„JAKOŚ”. To słowo opisuje wiele kwestii w polskiej ochronie zdrowia. Jakoś się zrobi, jakoś się grafik załata, jakoś to będzie ...”
Bohater i inni lekarze z jego szpitala walczą z wirusem COVID-19, czują się odpowiedzialni za innych ludzi, swoją pracę traktują jak życiową misję. Nie liczy się ich szczęście, realizacja własnych życiowych marzeń i priorytetów zostaje odłożona w czasie, to nie jest czas na bycie szczęśliwym. To czas na pokonanie wroga, który atakuje ludzi zarówno starszych, jak i młodych, zdrowych i chorych. On nie ma jednego obiektu zainteresowań, każdy z nas jest na jego celowniku. Każdy może być jego ofiarą, niezależnie od płci i wieku.
Niewidzialny front to historia bardzo nam bliska i prawdziwa, na wyciągnięcie ręki. Nie jest ona wytworem wyobraźni autora, ale efektem obserwacji otoczenia, bliskich i znajomych. Lekarze – będąc w samym centrum tego piekła – nie poddają się, walczą z wirusem, codziennie ratują setki ludzkich istnień, ale też ponoszą porażki. Wiadomo, że nie każdego uda im się uratować. Wtedy czuje się ból i gorycz porażki, pacjent odszedł, pomimo, że z wszystkich sił starali się utrzymać go przy życiu. Wszyscy lekarze są bohaterami, należy im się wielki szacunek i pokłon. To oni są na pierwszej linii frontu, to na nich pacjenci się wyżywają za wszelkie porażki i niepowodzenia, to oni zbierają wszystkie obelgi i złości. Ale się nie poddają, pracują po kilkanaście godzin dziennie, dla nich każde uratowane życie to dar od Pana, to nagroda za ciężką pracę i bezgraniczne poświęcenie.
Ta lektura nie jest łatwa, chociaż świadomość, że mamy takich lekarzy jak Tomasz Rezydent napawa optymizmem i nadzieją. Zderzamy się z trudnym przeciwnikiem, którego nie wiemy jak można pokonać. Czy jednak musimy się przyzwyczaić z nim żyć? Czy on nie da nam spokoju? Nie wiem, myślę, że niewielu jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ta lektura skłania do głębokich refleksji i przemyśleń, do zastanowienia się nad naszym dotychczasowym sposobem życia, ciągła pogonią za czymś nowym i lepszym. Czy warto? Jak obrazują ostatnie miesiące przyzwyczajenia można zmienić, można się zatrzymać i mieć chwilę dla siebie i dla bliskich. Nie warto gonić, to czas nam dany, który trzeba obowiązkowo dobrze i mądrze wykorzystać. To nie jest łatwe, ale warto spróbować.
Po lekturze tej powieści każdy powinien zweryfikować swój system wartości i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w życiu najważniejsze. Jestem pewna, że historia opisana przez autora sprawi, że odpowiedź nie będzie sprawiać ci problemu.
Zachęcam do sięgnięcia po tę prawdziwą relację z pierwszej ręki. Dla niedowiarków otworzy oczy i uzmysłowi, że z tym wirusem to tak naprawdę nie ma żartów. Jest, sieje niepokój i spustoszenie, i przez niego umierają ludzie w różnym wieku, nie tylko starsi, młodych też nie oszczędza.
Warta uwagi, zwłaszcza, że cały czas jesteśmy w centrum pandemii, która nie ma zamiaru nas opuścić. Zadomowiła się u nas na dobre. Polecam gorąco. Szczera i realistyczna.
Przychodzę do Was dzisiaj z książką o tematyce, która stała się naszym dniem powszednim. Niestety.
Wyszło dużo publikacji, książek z wątkiem pandemii, samego wirusa.
Nie widzialam potrzeby, aby po nie sięgać. Jednak z perspektywy minionego czasu zainteresowałam się jedną z nich.
Jest to książka pisana w formie wspomnień, zapisków, pewnego rodzaju pamiętnika lekarza z pierwszej linii frontu.
Zaczyna od pierwszego dnia, kiedy to wszystko się zaczęło. Strach przed tym co nieznane. Autor opisuje przypadki pacjentów, ich obawy. Pacjentów, którym udało się przeżyć oraz tych, którzy byli odsyłani z miejsca w miejsce. Ogromna niewiedza. Znajdziemy zapiski rozmów pomiędzy personelem. Pacjenci z bólem podciągani pod Covid, medialny szum, manipulacja.
Książka zawiera ilustracje, co dodatkowo pomaga nam zobrazować sobie pewne rzeczy.
Bardzo mądre spojrzenie na epidemię oczami młodego lekarza.
Książka napisana prostym językiem, przystępna dla każdego.
Tak sobie myślę, że czytanie jej po latach byłoby inaczej widziane. Bardziej z dystansem do minionego czasu.
Teraz kiedy znajdujemy się w tym wszystkim było to dziwnym doświadczeniem dla mnie.
Książka jest zmaganiem młodego lekarza rezydenta w walce z koronawirusem. Jest to swoisty pamiętnik, początek epidemii, gdzie szpital, w którym pracuje zostaje przemianowany na szpital jednoimienny. On ląduje na izbie przyjęć i nikt nie wie jak to wszystko będzie wyglądać. Brakuje masek, kombinezonów, pieniądze są wydawane na karty do korespondencyjnego głosowania, a lekarzy wspierają fundację, osoby prywatne, ludzie dobrej woli.
Na izbę przyjęć przywożone są osoby z udarem, z gorączką po chemioterapii, każdy ma wpisane w skierowanie covid, wszystko po to żeby tylko pozbyć się pacjenta, a ten zespół stara się udzielić tym osobom pomocy, wysłać na odpowiedni oddział i często przypomina to zderzenie że ścianą. Pan Tomasz słusznie wspomina że nagle nie ma zawałów serca, innych chorób, jest tylko covid, oczywiście że jest ale jeśli ludzie nie będą odpowiednio diagnozowani poumierają na inne choroby a nie na koronawirusa.
Bardzo mądre spojrzenie na epidemię, w którą lekarz nie wątpi. Walka o życie ludzi, nie tylko tych z covidem. Zdjęcia z TK jak wyglądają płuca człowieka na początku zakażenia a jak po siedmiu dniach, jednym słowem masakra.
Polecam, warto przeczytać jak to wyglądało od środka.
Tomasz RezydentLekarz, mąż i ojciec. Z powołaniem walczący od samego początku z epidemią, wielokrotnie wypowiadający się na ten temat w radiu i telewizji...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Diariusz zarazy: część pierwsza
Tytuł dzisiejszej recenzji zaczerpnęłam od Jerzego Karwelisa, który prowadził coś w rodzaju dziennik. Tym razem otrzymujemy wspomnienia młodego lekarza, wkraczającego właśnie na ścieżkę zawodową; kończą się na pierwszej fali pandemii.
Wielu z nas często zasięgało opinii lekarskiej, było hospitalizowanych, bądź dotyczyło to naszych bliskich. Często te opinie, wrażenia są kiepskie, rekonwalescenci wspominają o rutynowym podejściu, etc. W tej książce zobaczymy problemy od drugiej strony, z perspektywy osób odpowiedzialnych za nasze zdrowie. Ilu miało szczęście spotkać na swojej drodze Rezydenta?
Doświadczenia medyka (codzienna batalia o życie i zdrowie pacjentów) są ukazane niezwykle plastycznie, mamy też całą paletę rozmaitych emocji: niepewność, niepokój, strach, panika.
Publikacja Niewidzialny front to anonimowa, autentyczna relacja specjalisty opisującego sytuację w szpitalu, gdy wirus rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie. Przypadki te charakteryzowane są przez piszącego pod pseudonimem, z poszanowaniem godności i prywatności chorych. Ponadto, w swojej rozwadze autor zmienia poszczególne nazwy miejscowości, mediów, personalia pacjentów (nadając im inne, wymyślone przez siebie).
Cała opowieść jest spójna i logiczna, szczera do bólu i wymowna. Tomasz Rezydent wytyka wiele niedorzeczności polskiego systemu opieki zdrowotnej. Punktuje patologie służby zdrowia, jej niewydolność, formalizm. Gorzko akcentuje, że ważniejsze są procedury niż człowiek, a odpowiedzialnych za bałagan brak. Sygnalizuje też o zmęczeniu rodzącym frustrację i wiecznych, niekończących się dyżurach, traktowaniu metodą Poncjusza Piłata. Goryczy i rozczarowania w nim jest dość, ale z lektury wyłania się też obraz lekarza empatycznego, z pasją, oddanego pacjentom i słusznej idei.
Historii jest mnóstwo, poważnych (osoby, które przegrały walkę) i mniej poważnych (osoby ''covidowe", będące pod wpływem alkoholu/ środków odurzających zgłaszające typowe objawy). Wpleciono tu sporą dawkę humoru, również tego ''czarnego''.