Recenzja książki: Zoo zimą

Recenzuje: Cyprian Miciński

Jiro Taniguchi – Zoo zimą

Wydawać by się mogło, że rysowanie i pisanie komiksów musi być cholernie przyjemną i lekką pracą. No bo cóż może być łatwiejszego i milszego jednocześnie, niż rysowanie sobie jakichś tam obrazków (sami robiliśmy to w dzieciństwie tysiące razy i to najczęściej dla zabawy właśnie) i wymyślanie do tego jeszcze mniej lub bardziej poważnych historyjek? Otóż okazuje się, że to wcale nie takie łatwe zajęcie, a przy powstaniu jednego komiksu pracuje cały sztab ludzi, o których czytelnik nigdy się nie dowie, gdyż na okładce znajdzie tylko nazwisko autora i ewentulanie rysownika, o ile nie jest to ta sama osoba.

Kulisy powstawania komiksu poznajemy dzięki młodemu chłopakowi – Hamaguchiemu, który porzuca niezmiernie nudną pracę w zakładzie tekstylnym, i wyjeżdża do Tokio, gdzie znajomy załatwia mu praktykę w pracowni słynnego japońskiego mangaki (twórcy komiksów japońskich) – Kondo Shiro. Bez zastanowienia, chłopak decyduje się na zmianę pracy i miasta, traktując tę ofertę jako krok ku spełnieniu swoich marzeń o wydaniu własnego komiksu. Hamaguchi nigdy nie rozstaje się ze szkicownikiem i w każdej wolnej chwili stara się coś rysować. Najbardziej lubi chodzić do pobliskiego zoo, w którym może ćwiczyć rękę, odwzorowując wszystkie znajdujące się w nim zwierzęta.

Praktycznie od pierwszego dnia pobytu w Tokio rzuca się w wir, jak się okazuje, niełatwego zajęcia. Naglące terminy i zarwane noce to codzienność. Po jakimś czasie przestaje dziwić go także praca po 20 godzin na dobę, gdy czas odmierzają kolejne kubki z gorącą kawą. Niejednokrotnie musi walczyć z bolącymi i szczypiącymi oczami, które wręcz błagają o odpoczynek. Jednocześnie Hamaguchi odkrywa, jak niepowtarzalne jest uczucie, gdy dzieło zostaje ukończone, a on ma przed sobą perspektywę kilku dni całkowitego luzu z kieszenią pełną pieniędzy z otrzymanej wypłaty i z otaczającą go aurą pracy przy boku wielkiego rysownika (przy dobrej gadce można nawet powiedzieć, że jest się artystą)... Tak Hamaguchi poznaje nocne życie Tokio. Wieczory spędza z przyjaciółmi na wesołych popijawach i balangach.

Młody chłopak nawet nie zauważa, kiedy wpada w tryby rutyny dnia: praca, dom, imprezy i tak w kólko. Nie znajduje czasu na nic innego, ogarnia go marazm. Jego twórcze myślenie zostaje zablokowane przez mechaniczne czynności, które mógłby wykonywać robot (kolorowanie szkiców mistrza). Potrzeba dużo samozaparcia, siły, a czasem wsparcia kogoś życzliwego, by z powrotem obudzić w sobie nienasycenie, twórczy głód i ambicję osiągnięcia „czegoś więcej”. Hamaguchi będzie musiał przewalczyć własne zmęczenie i przemożną chęć nicnierobienia, aby po pracy spędzić w domu jeszcze kilka godzin nad własnym projektem. Autor przekazuje nam starą prawdę, że aby odnieść sukces nie wystarczy posiadać zdolności i być utalentowanym. Potrzeba jeszcze dużo samozaparcia i wiele, wiele wysiłku. Chłopakowi siły doda miłość, która się w nim narodzi, i która obudzi nową, nieznaną mu dotychczas, energię.

Jak wyglądało życie młodego człowieka w Japonii u schyłku lat 60-tych? Jak pokazuje Taniguchi: niewiele różniło się ono od tego, które ówcześnie prowadzili młodzi ludzie na Zachodzie. Okazuje się także, że ich problemy są dość uniwersalne - czy to w Japonii w latach 60., czy współcześnie w Europie lub Ameryce: pomieszkiwanie w jednym pokoju z kilkoma osobami, słabe (za słabe) głowa i żołądek czy rozterki i kłopoty miłosne.

Kup książkę Zoo zimą

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Zoo zimą
Autor
Książka
Zoo zimą
Jirō Taniguchi
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy