Autorzy powieści przygodowych dla młodych czytelników prześcigają się w czynieniu swych lektur atrakcyjnymi, wplatają w nie elementy fantastyki, flirtują z kinem, nie boją się brutalności i przekleństw. Gorzej, że wiele z nich mocno cierpi na tym, jeśli brać pod uwagę walory literackie – książki bardzo współczesne stają się bardziej atrakcyjne niż dobrze napisane, bardziej brutalne niż wartościowe. Na szczęście, nie można tego powiedzieć o "Znaku Archimedesa" – świetnej powieści dla młodzieży autorstwa Janusza Bochenka.
Archim to uzdolniony matematycznie nastolatek, który stanowi klasyczny przykład wpływu złego towarzystwa na dziecko z dobrej rodziny. Kiedy oddala się od niego bardzo poważnie chory ojciec, kiedy matka opiece nad mężem musi poświęcać całe swe siły, chłopak traci mobilizację do nauki, coraz więcej czasu spędzając z kolegami, Dziobakiem i Jarem. Wspólnie chodzą na piwo, rywalizują w niezbyt rozwijających intelekt grach komputerowych i dręczą młodszych czy słabszych, niektórych z nich nawet próbując "skroić". To jednak budzi ogromne wątpliwości Archima, który nie chce stać się młodocianym przestępcą. Czy znaleziony na chodniku stary portfel może stać się początkiem wielkiej przygody? Czy Archim zmieni się i pomoże kolegom wydostać się z tarapatów? Czy nastolatek jest w stanie przemierzyć pół Europy i jaką rolę w tej historii odegrają pewna starsza arystokratka, biolog i jego urocza córka?
Większość dorosłych czytelników będzie miała świadomość tego, że powieść Bochenka składa się z elementów doskonale nam znanych. Skojarzenia z klasykami gatunku – Makuszyńskim, Nienackim, Niziurskim nasuwają się tu właściwie same. A jednak powieść trzyma w napięciu, wciąga, bohaterowie zaś błyskawicznie stają się nam bardzo bliscy, dzięki czemu przygody ich przyjdzie nam śledzić z wypiekami na twarzy.
Choć nie ma w "Znaku Archimedesa" magii, wampirów, mroku i przemocy, całość okazuje się ogromnie ciekawa - także (a może – przede wszystkim) dzięki matematycznym zagadkom, które kierują poszukiwaniami Archima. Czytelnik zyskuje właściwie te same informacje, co główny bohater, dzięki czemu sam może spróbować szukania skarbu. Tradycyjna już wymowa powieści, której autor głosi, że: "nie wszystko złoto, co się świeci", a prawdziwi przyjaciele i rodzina znaczą więcej niż wszystkie skarby świata gwarantują, że dzieciaki wyniosą co nieco z lektury powieści Bochenka.
Czy takie książki nadal mogą okazać się interesujące dla dzieci? Tak (a raczej: mam nadzieję, że tak), ale odnoszę wrażenie, że po prostu kierowane być one muszą do czytelników młodszych niż jeszcze kilkanaście lat temu. Po prostu dzieci dziś dorastają szybciej, wcześniej też powinny zyskać szansę na kontakt z dobrą literaturą przygodową, wcześniej muszą złapać czytelniczego „bakcyla”. „Znak Archimedesa” to świetna książka, ale i znakomity punkt wyjścia dla dziecka do rozpoczęcia jednej z pierwszych samodzielnych czytelniczych przygód. Nie wolno zmarnować tej szansy.
Osiemnastoletni Marcel, uwiedziony sztuką sceniczną, czyni teatr narzędziem poszukiwań ścieżek rozumienia świata i samego siebie, odkrywania swej wolnomyślicielskiej...