Trzy przypadkowe osoby. Każda ma swoje niezałatwione sprawy, każda - własny bagaż doświadczeń. Pewnego dnia trafiają do zagubionego w Bieszczadach schroniska. Gospodarz przyjmuje gości godnie - jest przecież Wigilia - i nakłania do zwierzeń. Każdy z nich opowiada własną historię. Mamy więc trzy oderwane od siebie opowieści. Każda inna, ale wszystkie wypełnione emocjami.
Paweł próbuje sprostać wymaganiom stawianym przez otoczenie młodym mężczyznom. Powinien założyć rodzinę, mieć dziecko, dobrą pracę, kredyt. Tymczasem mieszka z żoną w maleńkiej kawalerce. Presja ze strony bliskich jest coraz większa. Wreszcie trafia się okazja – awans w pracy, wyższa pensja i zakup wymarzonego większego mieszkania. Żona jest wniebowzięta, tylko Paweł ma poczucie, że właśnie założył sobie na szyję pętlę, która będzie się zaciskać coraz mocniej, aż wreszcie go udusi. Pracuje coraz więcej i więcej, nie mając czasu na życie. Los jednak ma dla niego nieprzewidywalny scenariusz. Będzie musiał stracić wszystko, by spróbować odnaleźć siebie.
Druga narratorka, Marta, przeżywa rodzinny dramat. Urodziła się jako jedna z bliźniaczek. Ale to Maria była tą ładniejszą, zdolniejszą, lepiej traktowaną z rodzeństwa. Zawsze stawiano ją siostrze za wzór, gdy Marta stała z boku, w tle - w domu, w szkole i potem, w dorosłym życiu. Dziewczyna czuła do siostry wyłącznie nienawiść - szczególnie, że ta krzywdziła ją bezmyślnie, odbierając jej zdobyte z wielkim trudem okruchy szczęścia. Trudna relacja z siostrą stała się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy doszło do tragedii. A ponieważ słowa i myśli mają moc sprawczą, to gdy nie da się ich cofnąć, rodzi się poczucie winy. Zgorzkniała bohaterka dochodzi w końcu do smutnego wniosku:
Wtedy osiągnęłam pełnię szczęścia, całkowite zadowolenie. Dzisiaj wiem, że powinniśmy obawiać się tego stanu, który jest zbyt doskonały w niedoskonałym świecie. Im więcej szczęścia, tym szybciej umyka i przychodzi nieszczęście. To chyba wprost proporcjonalna zależność. Stoicy mieli rację, twierdząc, że najważniejsza jest stabilność umysłu i panowanie nad emocjami. Jeśli człowiek przyswoi sobie tę sztukę, to życie stanie się ciągłością. Nie ma radości, nie ma cierpienia. Jest constans.
Harmonii w życiu szukał także trzeci z opowiadających – niedoszły ksiądz, Jan. W młodości czuł powołanie, jednak okazało się, że nie jest to właściwa dla niego droga. Odszedł z seminarium i najzwyczajniej w świecie się zakochał. Wszystko zdawało się układać znakomicie. Wspólne studia, studencka działalność opozycyjna, wreszcie - romantyczny ślub i dorosłe życie. Jednak i tu los miał dla mężczyzny inny scenariusz. Tym razem na drodze do szczęścia stanęła sytuacja polityczna w kraju. Wszystko się rozpadło. Pozostał żal i poczucie straty.
Powieść Beaty Zdziarskiej udowadnia, że każdy z nas niesie bagaż niezwykłych doświadczeń, ale dopiero opowiedzenie o nich przynieść może ulgę. Wypowiedziana historia przestaje należeć wyłącznie do narratora. Staje się dobrem wspólnym i jako taka staje się łatwiejsza do zaakceptowania czy przepracowania.
Jedna decyzja, która w danym momencie wydaje się właściwa, potrafi zmienić nasze życie nie do poznania, poplątać plany i zniszczyć marzenia. Ewa i Mateusz...
Niezwykle prawdziwa powieść o szczęśliwej rodzinie. Do czasu! Pewnego dnia życie gdańskiego naukowca rozsypało się na miliony kawałków...
Prawdziwa miłość nie leży na ulicy. Pan Bóg nie zrzuca jej z nieba na zawołanie. Miłość jest darem. Bóg nie rozdaje jej, ot tak sobie, na lewo i prawo, bo przecież nie rzuca się pereł przed wieprze
Wydaje mi się, że dobra książka mówi o człowieku. Jest bliska człowiekowi i go dotyka.
Więcej