Trudno nazwać „The Lost Symbol" („Zaginiony symbol”) książką nowatorską. Dan Brown zastosował w niej po prostu wszystkie chwyty, które sprawdziły się w poprzednich jego powieściach. I choć trudno tu mówić o wiarygodności wizji autora, o rewolucji czy chociażby gwałtownym zwrocie w twórczości pisarza, jest to po prostu bardzo sprawnie napisany, autentycznie wciągający thriller.
Oczekiwany i w gruncie rzeczy – wciągający, tym bardziej, że tak szeroko omawiany w mediach. Uwielbiany przez czytelników bohater Robert Langdon, do którego popularności przyczyniły się ekranizacje "Kodu Leonarda da Vinci" oraz "Aniołów i Demonów", błyskawicznie przybywa do Capitolu, by wygłosić jedną ze swoich prelekcji. Na miejscu okazuje się, że prelekcja jest tylko pretekstem, by ściągnąć naukowca do Waszyngtonu, a sam Langdon w ten sposób zostaje wciągnięty w wielką intrygę, mającą na celu odkrycie pilnie strzeżonego przez setki lat skarbu masonów, który posiadaczowi dać może nieograniczoną władzę i tajemną wiedzę. Langdon musi walczyć z czasem oraz z bogatym, potężnym przeciwnikiem, który zagraża życiu jego przyjaciela. Trudno nie zwrócić uwagi na to, że nowa powieść Browna jest skonstruowana w bardzo podobny sposób, co poprzednie jego książki. Przede wszystkim mamy tu sprawdzony chwyt polegający na podzieleniu książki na króciutkie rozdziały. Sprzyja to budowaniu napięcia, które wzmaga jeszcze fakt, że bardzo długo akcja toczy się równolegle – obserwujemy bowiem wyścig z czasem Roberta Langdona oraz poczynania siostry jego przyjaciela – Katherine Solomon.
Znów – podobnie jak w „Aniołach i Demonach” – akcja powieści rozgrywa się w ciągu zaledwie kilku godzin, wydarzenia następują zaś po sobie błyskawicznie, choć Dan Brown jak zwykle znajduje miejsce na opis dzieł sztuki, zabytków architektury, przybliżenie historii masonów czy najważniejszych związanych z nimi symboli. A wszystko to czyni pisarz językiem bardzo przystępnym, lekkim, zrozumiałym. Oczywiście, Brown mocno upraszcza, trywializuje interpretację czy omówienie dzieł sztuki, czasem też potrafi je mocno „naciągać” na potrzeby założonej z góry tezy, jednak mamy przecież świadomość tego, że treść jego powieści to nie historia sztuki w zarysie, lecz po prostu fikcja literacka, nieco wsparta elementami historii. Krótko mówiąc: książka jest rzeczywiście bardzo, bardzo wciągająca, czego zresztą nikt nigdy Brownowi odmówić nie mógł. Często zdarza się autorowi nawiązywać do poprzednich swoich książek, w pewien sposób ustami Langdona odpowiada nawet na niektóre zarzuty krytyków. Jak to już często bywało, Dan Brown usiłuje połączyć historię i sztukę z elementami nowoczesnej technologii czy współczesnej nauki.
W powieści „The Lost Symbol" („Zaginiony symbol”) nowoczesność uwidacznia się w postaci tak zwanej „noetic science" – nauki badającej możliwości ludzkiego umysłu oraz jego wpływu na kształtowanie fizycznej rzeczywistości. O co chodzi? Myśl czy pragnienie posiadać tu mają również naturę fizyczną, a więc cechuje je również pewna waga. Jako coś, co posiada wagę, myśl czy pragnienie mogą również wytworzyć pewne przyciąganie. Z pragnieniami ma być więc jak z ziarnkiem piasku – jeśli wystarczająco wielu ludzi będzie posiadało takie same pragnienia, wówczas będą oni mogli wywierać realny wpływ na rzeczywistość. Nowoczesna nauka czy wierutne bzdury głoszone przez miłośników New Age? Podejrzewam, że większość naukowców, czytając te rewelacje, uśmiechnęłaby się tylko z politowaniem. Ale przecież nie od dziś wiemy, że teorie spiskowe i tego rodzaju genialne pomysły to nieodłączny element powieści Browna. I zwykle po prostu przechodzimy nad nimi do porządku dziennego.
Jedno jest więc pewne: „The Lost Symbol" to powieść ogromnie wciągająca. Być może należałoby zastanowić się nad tym, na ile jest to zasługą samego pisarza i jego warsztatu, a na ile ogromnie sprawnej akcji marketingowej wokół każdej spośród kolejnych powieści Browna. Może warto by było przemyśleć, czy rzeczywiście interesuje nas to, co dzieje się w powieści, bo jest ona tak ciekawa, czy też dlatego, że zastanawiamy się, czym tym razem Brown chce szokować czytelników. Efekt jednak ma miejsce ten sam – powieść czytamy z wypiekami na twarzach. A że niektórzy z nas podczas lektury będą musieli „wyłączyć myślenie", skupiając się wyłącznie na wartko płynącej akcji oraz ewentualnie ciekawostkach historycznych i architektonicznych – to wprawdzie wada, ale również niemal nieodłączny element konwencji.
Nowa powieść autora "Kodu Leonarda da Vinci", "Inferno" to kolejna książka Dana Browna, opowiadająca o harvardzkim specjaliście o symboliki, Robercie Langdonie...
Robert Langdon, profesor Uniwersytetu Harvarda i specjalista od symboli, przenosi nas do malowniczej Hiszpanii. Tam przemierza ulice Madrytu, Barcelony...
Żyć w świecie, nie rozumiejąc jego sensu, to jak błąkać się po wielkiej bibliotece, nie dotykając książek.
Czynność tatuowania skóry była wyrazem mocy przemiany, ogłoszeniem światu: "Jestem panem własnego ciała". Upajające poczucie władzy, czerpane z przemiany fizycznej, uzależniło miliony od praktyk zmieniających wygląd ciała, od chirurgii kosmetycznej, piercingu, kulturystyki i sterydów, po bulimię i zmianę płci.
Ludzki duch pragnie władzy nad swoją cielesną powłoką.
Więcej