Pewien hotel przy Mazowieckiej
Ciągle, od momentu, kiedy zatrzymałem się przed tym hotelem, miałem uporczywe wrażenie, iż wszystko, co mnie tu otacza, co wydarza się w pobliżu, jest fragmentem snu - autor, który tak pisze, składa czytelnikowi obietnicę czegoś wyjątkowego, tajemniczego, osadzonego gdzieś na styku dwóch światów: tego nierealnego i tego rzeczywistego. Niekiedy jednak dalsza lektura dobrze zapowiadającej się powieści niesie z sobą rozczarowanie i gorycz porażki czytelnika, który zbyt zaufał pisarzowi.
W stosunku do Ryszarda Rychlickiego nie miałam żadnych oczekiwań, bo w końcu co informatyk może zawrzeć w literackim debiucie? Rozważania na temat bitów i bajtów? Ostry seks na firmowym biurku? Może wyciągnąć na światło dzienne korporacyjną aferę, czy też rozbudować do powiastki wątek korupcyjny? Z kolei okładka - stare domostwo wśród pól - zapowiadała romans lub też grasującego po bezdrożach psychopatę. Już pierwsze strony książki Wysprzątane miejsca rzuciły mnie jednak na kolana, a gdybym tylko mogła się od historii stworzonej przez Ryszarda Rychlickiego oderwać, biłabym się w pierś, krzycząc „Mea Culpa!”.
Wysprzątane miejsca to powieść z rodzaju tych nietuzinkowych, metafizycznych, delikatnych niczym motyl (notabene: historia została opublikowana nakładem wydawnictwa Papierowy Motyl), a raczej niczym ćma złapana w pułapkę światła. To historia z życia wzięta, ale nie do końca mojego - pisze autor na okładce książki, a my zastanawiamy się, co z Rychlickiego ma jego bohater, który prosto z Lyonu trafia do Warszawy, gdzie zakładać ma filię przedsiębiorstwa informatycznego. Przed laty opuszczał on Polskę, podążając za rodzicami, którzy postanowili się przeprowadzić do kraju o bardziej sprzyjającym politycznie klimacie. Teraz wraca, ale bez sentymentalnych myśli. Wyjazd do kraju miał być po prostu początkiem czegoś nowego, lekiem na nieudany związek i powrotem do znanych, swojskich klimatów. Próby zatrzymania przeszłości w kadrze nasuwają bohaterowi pomysł odszukania dawnych przyjaciół, a szczególnie artystycznej duszy - Artura, który był onegdaj motorem wszystkich szalonych działań i generatorem pomysłów realizowanych przez grupę chłopców, którym się wydawało, że wszystko wiedzą najlepiej.
Poszukiwania mężczyzny przypominają jednak pogoń za duchem. Obiekt poszukiwań wciąż się przemieszcza, podróżując z kraju do kraju w niewiadomym celu i bez widocznej przyczyny. Bohater Rychlickiego wytrwale tropi Adama, spędzając kolejne godziny przy aparacie telefonicznym, a jednocześnie próbując zaspokoić oczekiwania przełożonego i nawiązać bliższą znajomość z ponętną recepcjonistką.
Czytając Wysprzątane miejsca, mamy wrażenie nierealności, które dodatkowo potęguje zabieg autora, który w usta bohatera wkłada alternatywną wersję wydarzeń. Mamy zatem akcję, która toczy się w Warszawie, głównie w hotelu na Mazowieckiej, a także w umyśle bohatera, wypełniającego wyimaginowanymi rozmowami luki historii. Co jednak w tej opowieści jest prawdą, a co fikcją? Ryszard Rychlicki nie ułatwi nam rozwiązania tej zagadki, może się nawet okazać, że zbyt wiele jest niewiadomych, by takie rozwiązanie w ogóle istniało. Ale o tym, przekonacie się sami, spijając leniwie sączące się słowa z kart powieści.
To historia z życia wzięta, ale nie do końca mojego. Moja jest tam fascynacja hotelami i niemieckimi autostradami. Reszta to życia innych – prawdziwych...