Ona odkrywa, że mąż ją zdradza. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, demoluje pół mieszkania, płacze, bierze długą kąpiel w pianie i w towarzystwie świec, po czym odbiera telefon od… angielskiego kamerdynera swojej ciotecznej babci, który wzywa ją do umierającej. Niewiele myśląc, bohaterka pakuje się i wprost z Niemiec leci do Londynu, gdzie wita ją dystyngowany służący.
Ale to nie koniec. W czasie II wojny światowej młoda ciężarna kobieta trafia cudem i resztkami sił do rezydencji pań Stanwick. Ona nazywa się Beatrice Jungblut i jest posiadaczką tajemniczego listu, który gwarantuje jej – jako Niemce – opiekę Brytyjek. Hmm, jest wojna, więc to dosyć prawdopodobne. Kobiety jednak otaczają ją opieką, choć same ledwo dają sobie radę, w majątku urządzono bowiem lazaret i niewiele jest jedzenia. W każdym razie Beatrice umiera wkrótce po porodzie, a dziewczynką opiekuje się odtąd młodziutka Emmely, owa cioteczna babcia naszej bohaterki. Zagmatwane? Skądże! Przecież nawet sama Diana Wagenbach, wnuczka zmarłej Beatrice, niewiele z tego wszystkiego rozumie, ale swoją przybraną babcię kocha miłością wielką, dlatego poświęca jej czas w tak trudnym dla obu momencie. Starsza pani jest umierająca, a Diana – mocno zraniona. Nie pozostaje więc innego, jak zdradzić jej wreszcie rodzinną tajemnicę, bo jakoś dotąd nie było okazji. Kamerdyner spisał się nieźle – po całym domu rozsiał „wskazówki": wystające z książek listy, rozrzucone zdjęcia. Diana będzie musiała zabawić się w detektywa. Zresztą chyba nie ma wyjścia, bowiem ukochana ciocia zleca jej na łożu śmierci zadanie. W posiadłości pani Woodhouse (dawniej Stanwick) kryją się wciąż tajemnice do odkrycia.
Cóż, być może w początkach dwudziestego wieku sekrety starych dworów kogoś by jeszcze przekonywały, ale czy jest tak na początku wieku dwudziestego pierwszego? Autorka usilnie przekonuje czytelników, że tak właśnie jest. Największa zaś tajemnica kryje się w gabinecie, do którego nie byli nigdy wpuszczani mężczyźni! Uwaga: ta książka została napisana i wydana w Niemczech w 2012 roku, a nie u schyłku XIX wieku!
Diana podejmuje wyzwanie, ale odkrycie celu swej misji zajmie jej sporo czasu. Będzie musiała pokluczyć po różnych skrytkach, przeglądać zapiski, szperać w sekretnych skrzyneczkach i przeanalizować wzór na tapecie. Na szczęście, najważniejszą wskazówką okaże się wieniec z liści herbaty, trzymany przez anioła nad grobem zmarłej przy porodzie Beatrice. Teraz wszystko staje się jasne: czas lecieć na Cejlon, na plantację herbaty. Starym chwytem jest przeplatanie wydarzeń współczesnych z historycznymi, sprzed ponad stu lat, co ma nadawać wszystkiemu sensu. I tak toczy się opowieść o kobiecie, która poszukiwała swoich korzeni na drugim końcu świata, przy okazji starając się pokonać rodzinną klątwę i odnajdując przy tym siebie. Oraz – jakże by inaczej – miłość. Lektura dla cierpliwych.