Małgorzata Gintowt w „Wyprawie do Miodocji” jest tak klasycyzująca, jak tylko to możliwe. Nie sili się na oryginalne i niepowtarzalne rozwiązania, sięga po świat znany dzieciom i przyjazny – komentuje go bez zarzutu, a i bez niepotrzebnych roszad tekstowych. Pisze zwyczajną historyjkę, której przesłanie da się bez problemu przełożyć na codzienną egzystencję malucha. Ożywia krainę pluszowych zabawek, odwołując się tym samym do najlepszych literackich poprzedników.
Bohaterami są maskotki Amelki. Pluszowa żyrafa Rudolfina, welurowa pszczółka Bzysia i hipopotam Grubcio. Żyrafa nie może zaakceptować swojego wyglądu i za namową Bzysi udaje się z przyjaciółmi do Miodocji – tam wspaniała Królowa Krawcowa ma zająć się przeszyciem szyi Rudolfiny i nadaniem jej kształtu mniej zbliżonego do przerośniętego ogórka.
Zwierzęta wyruszają w długą i pełną przygód podróż, będą się wzajemnie ratować z przeróżnych opresji, a i nauczą się przy okazji paru ważnych rzeczy. Jako że wszystkie zwierzątka są raczej naiwne, przyda im się czarodziejski pamiętnik, który należał kiedyś do babci Rudolfiny: w pamiętniku tym znajdują się rady na niemal każdą okoliczność. Czasem te rady są dziwne i niezrozumiałe, na przykład ta dotycząca zabieranego w podróż parasola – ale przytulanki nieraz przekonają się, że warto stosować się do wskazówek z owego pamiętnika. A kiedy dotrą do celu swojej wyprawy, dowiedzą się, co w życiu jest najważniejsze. Po drodze spotkają kilka dziwnych baśniowych stworów – ducha bez przyjaciela, krasnoludka, w którego nikt nie wierzy czy niebezpiecznego pająka. W tej niewielkiej książeczce zmieściło się aż dwanaście ultrakrótkich opowiadań, migawek z wyprawy zwierzaków.
Historyjki te znakomicie nadają się na wieczorną lekturę, bowiem są zbudowane tak, by od początku do końca przedstawiały jedno wydarzenie. Każde opowiadanie ma swój punkt kulminacyjny i rozwiązanie problemu, optymistyczne i pełne ciepła, kojące, by zapewnić maluchom dobry sen. Małgorzata Gintowt przedziela swoje teksty krótkimi rymowankami lub piosenkami – jakby wzorowała się na rozwiązaniach z „Kubusia Puchatka”. Jasne, że są to naiwne wierszyki, ale bardzo dobrze komponują się z całą książką. To dodatki do fabuły, cechują się niewymuszonym urokiem. Rymowanki wprowadzane są innym krojem czcionki, co także w pewien sposób dynamizuje opowieść. Bohaterowie przedstawieni zostali również na prostych, czarno-białych rysunkach, które maluchy mogą pokolorować.
W „Wyprawie do Miodocji” liczy się dość szybka akcja i prawdziwa przyjaźń, a także zagadnienie samoakceptacji. Autorka tej książeczki tworzy historię prostą. Delikatnym humorem ubarwia przygody pluszaków, ale nie zapomina też o niezbędnej dawce emocji – uatrakcyjnia książkę przez uruchamianie kolejnych zagrożeń i nieprzewidzianych przez maluchy wydarzeń. Nie rozwija Gintowt opisów, przez co czas zdaje się płynąć szybciej, a przygody okazują się jeszcze bardziej intensywne. Jest w „Wyprawie do Miodocji” czar dawnych fabułek, jest adrenalina – ale i spokój. Są bajkowi, bliscy dzieciom bohaterowie – są i problemy wcale nie z bajkowego świata.
Polecamy nową bajeczkę Pani Małgorzaty Gintowt zawierającą 10 pięknych wierszyków logopedycznych z ilustracjami. Oficyna Wydawnicza Impuls to krakowskie...
Zbiór wierszyków dla młodszych przedszkolaków na temat ich marzeń \"kim będę, gdy dorosnę\"....