Uroki macierzyństwa Królestwo za konia, albo raczej za osobę, która odgadnie, co znaczy zdanie „Papsiki, co u ciebie były koło pieza, to mamjenotą”, bądź kim jest „Pani z kaców”. Nie wiesz? To znaczy, że: a) nie posiadasz dzieci; b) nie masz pojęcia, jak te bestyjki są czasami sprytne, spostrzegawcze i wrażliwe. O tym, jakimi małymi „sonarami” do wykrywania kłopotów są dzieci, wie każdy rodzic, także Ala i Andrzej, bohaterowie książki „Wspomnienia kury domowej” autorstwa Hanny Kowalskiej-Pamiety.
Ona – matka, jakich wiele, której mimo dobrych chęci zdarza się popełniać błędy wychowawcze, nie odkurzyć dywanu czy chodzić w rozciągniętych bluzach. O nieudanych próbach doprowadzenia mieszkania (kawalerki wielkości pudełka po butach) do stanu względnego porządku już nawet nie wspomnę, bo przecież każda sprzątnięta rzecz niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ponownie pojawia się na dywanie czy krześle. On – typowy mąż, dla którego opieka nad dziećmi przez cały dzień nie powinna nastręczać większych trudności. A skoro już się siedzi w domu, to równie dobrze można zadbać o siebie, lokal (na przykład usunąć obierki ze stołu) i jeszcze troszkę popracować przy komputerze czy zrobić pranie. Oni razem – zwyczajne małżeństwo mające swoje wzloty i upadki, dobre i złe dni, a przede wszystkim posiadające dwie wspaniałe córki – Maję i Anię.
Życie płynęłoby swoim mniej lub bardziej spokojnym rytmem (raczej mniej, zważywszy na to, do czego zdolna jest parka dziewczynek), gdyby nie tajemnicza przyjaciółka Mai – Natalka. Chociaż nie wiem, czy określenie „przyjaciółka” jest tu właściwe, bo trudno tak nazwać dziecko, które zaczepia córkę Ali w przedszkolu, biegnie siostrami do autobusu, złośliwie dzwoni do drzwi, a także które… znika, a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Hanna Kowalska-Pamięta bowiem tworzy zagadkowy klimat, dziwne zdarzenia mają miejsce z niezwykłą regularnością, pojawiają się obcy ludzie, ktoś penetruje mieszkanie Ali i Andrzeja, a co jakiś czas pojawia się kwestia zaginionego portfela niejakiego Pana Łygasa. I w sumie można byłoby powiedzieć, że to „dzień jak co dzień” gdyby nie fakt, że Majka się wyraźnie czegoś boi, ktoś w przedszkolu częstuje ją cukierkami, a na dodatek wydaje się osaczać dziewczynkę i jej rodziców. Jeśli do tego dołożyć dziecięce płacze i żale, pedantycznych rodziców Alki, dziwnie się zachowującą przyjaciółkę i siostrę, która po latach szuka kontaktu, to wychodzi niezły galimatias.
Choć podobny chaos wkrada się miejscami również do książki „Wspomnienia kury domowej”, to jego zaakceptowanie nie przysporzy miłośnikom gatunku najmniejszych trudności. Bo przecież przy dzieciach nic się nie da zaplanować ani przewidzieć, a my kochamy je mimo wszystko. Tak samo jest z powiastką Hanny Kowalskiej-Pamięta, która mimo przeładowania dziecięcą mową, jest urokliwym i zabawnym przerywnikiem w codziennych obowiązkach. Dodatkowo autorka funduje nam porcję strachu i intelektualnej rozrywki, a także zabawę w śledztwo. Czy zatem ktoś naprawdę czyha na rodzinę Ali i Andrzeja? Kim jest Natalka? Gdzie podział się tajemniczy pan z tarasu? I wreszcie, dlaczego właściciel zagubionego portfela nie jest tym, za kogo się podaje? Tego wszystkiego dowiecie się z lektury „Wspomnień kury domowej”, zatem natychmiast pakujcie dzieci do samochodu i transportujcie je do dziadków, zapomnijcie o praniu i gotowaniu (mąż też człowiek i obsłuży się sam), po czym, wyciągając się z kubkiem herbaty w dłoni, oddajcie się dobrej zabawie z Alą i Andrzejem.
Justyna Gul
Pamiętnik jedynaczki to niezwykle zabawna opowieść napisana z perspektywy dorastającej dziewczyny. Autorka książki w znakomity sposób oddała jej...
Ta dynamiczna i znakomicie napisana opowieść pełna jest niebanalnych wydarzeń, "żywych" postaci i nagłych zwrotów akcji. Są tu i intryga rodzinna...