Ogniu, krocz ze mną
Cesarstwo Nikan. Stolica – Sinegard. To tam trafia sierota Rin po tym, jak uzyskuje najlepsze wyniki na dorocznych egzaminach państwowych w swojej okolicy. Nie chodziła do szkoły, uczyła się samodzielnie pod nadzorem wiejskiego nauczyciela. Jakimś cudem uzyskała znakomity wynik. A może nie tyle dzięki cudowi i niezwykłym zdolnościom, co za sprawą wielkiej determinacji i szalonego uporu? Dziewczyna ma okazję zmienić swój los, choć nie będzie to łatwe w elitarnej, pełnej snobów szkole. Wszak jest tu odbierana jako wiejska przybłęda, osoba bez szlachetnego pochodzenia i dorobku zasłużonych dla kraju pokoleń. Rin zostaje studentką wyjątkowej akademii wojskowej. Przez pięć lat ma walczyć o przetrwanie w niej i uznanie – nie każdy bowiem musi i może ukończyć tę szkołę. I walczy, choć jej los nie jest taki, o jakim śniła, a to, co przed nią, przekracza jej najśmielsze wyobrażenia.
Wojna makowa jest debiutem Rebeki F. Kuang. Debiutem bardzo udanym, wielokrotnie nagradzanym, choć nie pozbawionym pewnych wad. Pisarka osadza fabułę w świecie zanurzonym w tradycji i mitologii Wschodu, na ogół Japonii. Jednocześnie jednak pisze w zachodnim stylu. Jest wszak imigrantką, wykształconą na Zachodzie i tam też zdobywającą szlify pisarskie. Niespecjalnie zatem odczuwa się w tej książce egzotyczne klimaty dalekowschodnie, co może być – zwłaszcza na początku – trochę rozczarowujące. To powieść zachodnia w stylu z mocnymi wątkami wschodnimi.
Powieść jest bardzo rozbudowana. Przez większą jej część akcja toczy się niespiesznie. Szczególnie męczące jest ponad 100 pierwszych stron. To jakby bardzo długie wprowadzenie do reszty: dużo opisów, wyjaśnień, detali. Pewne ożywienie wprowadza dopiero rozwinięcie wątku tajemniczego mistrza tradycji Jianga. Należy on zresztą do najciekawszych drugoplanowych postaci w książce. I żal, że jest go tak mało.
Nie ma w Wojnie makowej tak dziś modnej wielowątkowości opowieści czy krótkich, dynamizujących narrację rozdziałów. Jest silne koncentrowanie się na bieżących wydarzeniach, związanych z osobą Rin. Nie ma przemyślanego rozbudowania szerszego tła, raczej koncentracja na jakimś pomyśle i eksploatowanie go, a potem przejście do innego. Bardzo długo jesteśmy nieomal osaczeni tematyką wojskowej uczelni: zajęciami, rywalizacją, układami wśród studentów, fanaberiami mistrzów-nauczycieli. Scen walki jest stosunkowo niewiele, ale są niezłe. Większość postaci nie jest nam przybliżana (na przykład Kitaj, Altan), widzimy je przelotnie i dopiero kolejne wydarzenia pozwalają nam zobaczyć je w innym, pełniejszym świetle. Na szczęście wszystkie one mają swój urok, fascynują silnymi charakterami. Koncentracja na losach Rin dobrze oddaje swoiste zafiksowanie dziewczyny na sobie i jej dominację w opowieści, ale zubaża narrację. Zrozumienie świata i rządących nim praw przychodzi powoli. Punktem zwrotnym opowieści jest pojawienie się magii – bez niej byłaby to kolejna historia o ciężkim losie jednostki (kobiety), walczącej o swoje miejsce w mocno zhierarchizowanym, feudalnym społeczeństwie. Magia i jej usytuowanie w świecie wiele zmienia, choć lepsze zrozumienie jej roli przejdzie w trakcie lektury znaczącą i interesującą ewolucję. Jednostka pokonująca wszelkie trudności na swojej drodze to często spotykany i lubiany książkowy bohater. Taka jest Rin. Pnąca się w górę, pełna uporu i samozaparcia. Często popełniająca błędy, ale i starająca się – z różnym skutkiem – wyciągać z nich wnioski. Owszem, nie jest jednowymiarowa i tak jednoznaczna, jak by się mogło wydawać, raczej nabiera blasku z czasem. Często dziewczęco naiwna. Wątki romantyczne w książce można uznać za co najmniej dziwne. Chwilami wydaje się, że Rin się w kimś zakochuje, za chwilę odnosimy wrażenie, że durzy się w kimś innym. Tak szybko, jak coś takiego się ujawnia, tak szybko też znika.
Co pewien czas pojawiają się w powieści wulgaryzmy, śmiało nawiązujące do czasów nam współczesnych. Dziwić mogą nie pasujące do przedstawionego świata obserwacje, wyrażone zaskakującym językiem. Na przykład Rin wypowiada zdanie: W bogów będących manifestacjami naszych neuroz. W sam raz na bardzo dawne czasy. Może to tylko kwestia tłumaczenia, może – wpływ wykształcenia Kuang. Nielogiczności towarzyszą nam, jak to w fantasy bywa. Ciekawa jest teoria – zastosowana w praktyce w Wojnie makowej – zgodnie z którą można się skutecznie i efektywnie przygotowywać do trudnych egzaminów, zaniedbując długotrwale coś tak podstawowego jak sen – proponuję przetestować to samemu w praktyce i zobaczyć oszałamiające efekty.
Słabości czy minusy powieści nie przysłaniają tego, że ma ona swój urok i potrafi skutecznie wciągnąć. Świat ukazany jest plastycznie, czasami chyba nawet zbyt plastycznie (na przykład opisy wojennych mordów). Postać Rin – podobnie jak i kilka innych – jest zarazem naiwna i skomplikowana, mimo wszystko ciekawa. Dziewczyna zmienia się (co prawda, bardzo powoli), dojrzewa, błądzi. Zdobywa wiedzę, doświadczenie i samoświadomość. I nie jest to łatwa droga. Uczy się podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji. Śledzenie losów zmagającej się z samą sobą i światem dziewczyny może być fascynujące. Książka jest miejscami trochę zbyt rozwlekła, ale dłużące się fragmenty rekompensują te, w których akcja przyspiesza. Stopniowe poznawanie postaci i świata ma swoje wady i zalety. Nie ma tu podawania wszystkiego na tacy, raczej ujawnianie detali w miarę potrzeb. Świat, który poznajemy na początku książki, jest zatem innym niż ten, z którym rozstajemy się na jej końcu. Ciekawe są rozważania w powieści o tym, co „napędza“ postacie. O nienawiści, złości, chęci zemsty, współczuciu. O tym, czy takie motywacje mogą przynieść coś dobrego i jak mogą wpływać na postępowanie, stosunek do innych.
Wojna makowa jest pierwszym tomem trylogii i stanowi mocną zachętę do sięgnięcia po kolejne części cyklu. Ciekawi możemy być nie tylko rozwoju fabuły, ale i tego, jak rozwinie się talent autorki Trylogii wojen makowych. Bo talentu Rebecce F. Kuang odmówić nie sposób.
Pamiętasz wspaniałe opowieści o angielskich gentlemanach i ich eleganckim życiu?Ta książka nie będzie opowieścią o nich, ale o ludziach, na których plecach...
Żyć z dawnymi występkami można jedynie, jeśli ukryje się je w głębokich zakamarkach umysłu, w czarnych odmętach duszy.Rin wciąż żyje. Mogła przyjąć wyciągniętą...