Pamiętasz wspaniałe opowieści o angielskich gentlemanach i ich eleganckim życiu?
Ta książka nie będzie opowieścią o nich, ale o ludziach, na których plecach, spracowanych rękach i krwi zbudowano Imperium Brytyjskie z całą jego zamożnością, elitarnością i dobrym wychowaniem.
Robin, osierocony pół-Chińczyk, trafia do Anglii, gdzie ma tylko jedno zadanie: uczyć się. Zdobywać wiedzę, poznawać nowe języki a potem odpracować dług wobec Imperium w oksfordzkim instytucie Babel. Wszystko zmienia się w dniu, a właściwie w nocy, gdy Robin poznaje pewnego człowieka. Bliźniaczo podobnego fizycznie, ale żyjącego według całkowicie innych zasad.
To spotkanie zrujnuje misternie budowany świat Robina. Obróci wniwecz jego poczucie sprawiedliwości, wypali złudne poczucie bezpieczeństwa i zmusi do zadania sobie pytania: komu należy się moja wierność?
W tej historii nie będzie prostych odpowiedzi ani gotowych recept. Będzie za to gorzka opowieść o wyzysku, niesprawiedliwości i bezwzględnej walce o władzę. Będzie nie mniej gorzka opowieść o próbie przywrócenia sprawiedliwości.
Myślisz, że wiesz, co jest słuszne i właściwe? Spróbuj zmierzyć się z tą opowieścią.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2023-03-08
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 763
Tytuł oryginału: Babel
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
„Babel, czyli o konieczności przemocy” przenosi czytelnika do fikcyjnej wersji Oksfordu z lat trzydziestych XIX stulecia, do którego po latach nauki pod okiem profesora, cudem przez niego uratowany przed śmiercią z ogarniętego epidemią Kantonu przybywa osierocony pół-chińczyk, Robin Swift. Jako dziecko musiał przyjąć inne imię i obiecać, że będzie pilnie się uczył w zamian za szansę kształcenia w oksfordzkiej wieży Babel, będącej siedzibą Królewskiego Instytutu Translatoryki. To tutaj Robin poznaje tajniki grawerowania na srebrnych sztabkach par słów, mających moc zmieniania świata. To tutaj dorasta, znajduje i traci przyjaciół, tu zostaje odarty ze złudzeń. To tu jego misternie budowany świat popada w ruinę. Poczucie sprawiedliwości Robina obraca się w niwecz, wypala się złudne poczucie bezpieczeństwa. To tu Robin zaczyna zadawać sobie pytania, w tym najważniejsze, komu należy się jego lojalność.
Najnowsza książka Kuang zbiera wśród czytelników skrajnie różne opinie. Długo zabierałam się do napisania swojej opinii, bo chociaż podczas lektury miałam w stosunku do niej nieco mieszane odczucia, ostatecznie wzbudziła we mnie szczery zachwyt. Już sama informacja o tym, że jest to powieść w klimacie dark academia, osadzona w XIX-wiecznej Anglii, do tego z niespotykanym nigdzie indziej systemem magicznym opartym na sile płynącej z przekładu wystarczyła, abym została „kupiona”. Doszło do tego przepiękne wydanie, jedno z najpiękniejszych na mojej półce i całkowicie przepadłam. Kiedy okazało się, w jak dużym stopniu powieść skupia się na języku i że owe językowe rozważania są naprawdę ciekawe i przystępnie podane, mój zachwyt sięgnął zenitu.
Pierwsza część powieści, kiedy czytelnikowi zostaje przybliżona historia Robina i jego długa droga do poznania tajników różnych języków, których się uczy, kiedy odkrywa moc grawerowanych w srebrze słów, poznaje przyjaciół i kiedy jego świat powoli zaczyna się układać podobała mi się bardziej. Mimo że akcja toczy się w tej części niespiesznie i tak naprawdę niewiele się dzieje. W dalszej części powieści dzieje się dużo więcej. Robin zaczyna wątpić w słuszność swojego zajęcia, targają nim sprzeczne emocje, pojawiają się dylematy. Bo z jednej strony jest mu dobrze w tym kraju, widzi w nim dla siebie przyszłość. Z drugiej, zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, jak to wszystko działa, zaczyna dostrzegać nadużycia kolonializmu, nierówności społeczne i na tle rasowym, widzi, że niezależnie od tego, jak wiele wiedzy zdobędzie i jak bardzo będzie w Babel potrzebny, nadal będzie kimś, komu odmawia się człowieczeństwa. Zachodzi w nim przemiana i ta przemiana jest wiarygodna.
Tym, co mnie trochę uwierało w powieści, były narzucane mi odgórnie poglądy autorki, z którymi wprawdzie się zgadzam, jednak lubię mieć trochę więcej miejsca na własne przemyślenia i interpretację. W powieści, oprócz momentów, w których Robin przeżywa egzystencjalne katusze, tego miejsca zabrakło. Poruszony w powieści temat jest ważny, owszem, i trzeba jeszcze więcej o tym mówić, ale może w sposób mniej łopatologiczny, nie wskazując tak wyraźnie, co (i kto) jest dobre, a co złe. Kuang ma, niestety, tendencję do tłumaczenia czytelnikowi wszystkiego, wyjaśniania czegoś, co wyjaśnień tak naprawdę nie wymaga. Nie bawi się w subtelności i dobrze, jednak słowa, które za pośrednictwem swoich bohaterów przekazuje, mogłyby nie brzmieć jak eseje czy rozprawki. Bohaterowie niestety na tym tracą, bo ich rozmowy nie brzmią jak rozmowy, a jak wygłaszanie swoich poglądów na dany temat. Spodziewałam się też więcej fantastyki w fantastyce, jednak nie jestem zawiedziona tym, że jest jej mniej, bo system magiczny wymyślony przez Kuang jest jedyny w swoim rodzaju i arcyciekawy. I dobrze opisany.
Historia Robina i jego przyjaciół nie zaczyna i nie kończy się dobrze. Jest smutna, dołująca. Młodzi bohaterowie powieści otrzymali szansę na nowe, lepsze życie. Ale jakim kosztem? Pod koniec powieści dzieje się coś, co w zamyśle autorki miało zaskoczyć czytelnika. I trochę zaskakuje, szczególnie w odniesieniu do niektórych bohaterów, a trochę nie. Bo już od jakiegoś czasu, przyglądając się naszym bohaterom, ich przyjaźni i relacjom, jakie stworzyli, można szykować się na taki właśnie rozwój akcji. Cały czas jednak pozostaje nadzieja, że może jednak skończy się to inaczej.
Mimo uwag, które mam wobec tej powieści, pozostaje ona dla mnie jedną z najlepszych książek przeczytanych w życiu. Doceniam ogromną pracę, jaką musiała włożyć w nią autorka, szczególnie jeśli chodzi o aspekt językowy, doceniam toczącą się w książce dyskusję na ważne społecznie tematy, doceniam fakt, że powieść potrafiła tak na mnie wpłynąć. Doceniam i z pełnym przekonaniem tę książkę polecam!
Rebecca F. Kuang po raz pierwszy zasłynęła w Polsce dzięki trylogii Wojen Makowych, którą przeczytały i pokochały rzesze fanów. Sama należę do tego grona, dlatego z ogromną chęcią sięgnęłam po najnowszą książkę autorki.
"Babel, czyli o konieczności przemocy" opowiada historię życia Robina Swifta, pół-Chińczyka, który trafia do Imperium Brytyjskiego, gdzie pod okiem profesora Lovella przechodzi cały cykl nauki łaciny, greki, angielskiego i chińskiego. Wszystko po to, by za kilka lat dostać się do wymarzonego Oxfordu.
Jak się okazuje, nauka popłaca, ponieważ Robin ostatecznie rozpoczyna studia na uczelni. A dokładnie w tytułowej wieży Babel, w której uczy się translatoryki, poprawności języka oraz, przede wszystkim, wyrabiania i tworzenia magicznych, srebrnych sztabek. Dobierając pary z różnych języków i czując je, sztabki są w stanie, np. poprawić kondycję torów, usprawnić działanie zegara, uleczyć albo... rozerwać klatkę piersiową od środka.
Robinowi towarzyszy trójka przyjaciół: Rami, Victoire i Letty, z którymi zdobywa kolejne szczeble wiedzy. W Imperium panuje jawny brak sprawiedliwości dla osób "kolorowych"; do głosu dochodzi kolonializm, rasizm, feminizm. Czy Robinowi uda się wywalczyć wolność? Zrozumie własną wartość i odnajdzie miejsce na ziemi?
"Babel, czyli o konieczności przemocy" to historia bogata w wydarzenia, napisana przyjemnym, wielobarwnym językiem, poruszająca trudne tematy i przedstawiająca ważne wartości. Podczas czytania dokładnie widać kunszt pisarski autorki, zwłaszcza kiedy rozprawia o złożoności języków czy tłumaczeń niektórych zwrotów.
Wątek tworzenia sztabek, czyli szukania par z dwóch języków, mających podobne znaczenie, lecz z ukrytą głębią, był strzałem w dziesiątkę. Z radością i podziwem czytałam o tym, jak autorka sprawnie łączy wyrazy, jak nadaje im głębsze znaczenie. Trzeba naprawdę znać się na danym języku, by potrafić stworzyć coś tak skomplikowanego w swojej prostocie. W ogóle motyw magicznych sztabek zasługuje na brawa. To fantastyczny pomysł, który był idealnym uzupełnieniem fabuły.
W książce pojawiło się mnóstwo przypisów urozmaicających lekturę: wyjaśniały wydarzenia albo zachowania znane z początku XIX wieku, objaśniały znaczenia słów czy odnosiły się do konkretnych osób. Osobiście momentami nieco mnie drażniły, ponieważ wybijały mnie z rytmu, ale parę razy rozjaśniły też sytuację, więc to, czy się spodobają, czy nie zależy wyłącznie od czytelnika.
Największy problem w "Babel" miałam, niestety, z bohaterami. Ich kreacja pozostawiała wiele do życzenia, a Rebecca F. Kuang, mimo poruszanych wartości takich jak: równość, wolność, tolerancja, wpadła we własne sidła. W historia nastąpiła generalizacja polegająca na tym, że wszyscy biali bohaterowie odgrywali rolę tych złych. Nie jestem rasistką, ale jaka jest szansa, że tylko kolorowe postacie mają cokolwiek wartościowego do powiedzenia, walczą z nietolerancją i o wolność? Dopiero pod koniec książki pojawili się biali, którzy nie byli zepsuci do szpiku kości, jednak przedstawiono ich naprawdę po macoszemu. Wszystko to sprawiło, że "Babel" stracił w moich oczach.
Zapał i ogromną ciekawość, które pojawiły się, jak tylko poznałam datę premiery, wyparowały automatycznie, kiedy poznałam Robina. Chłopak irytował mnie ponad każdą miarę. Był ciapowaty, zachowywał się jak ignorant, głupiec, a do tego prawie non stop się nad sobą użalał. Gdyby nie zakończenie, które jak-tako ratuje całą książkę, z pewnością ostatecznie rzuciłabym ją w kąt zbyt podrażniona.
Dużą wartością "Babel" było przełożenie na język fikcyjny wydarzeń historycznych. Wiadomo, by fabuła miała jakiś sens, trzeba było odrobinę namieszać w faktach, jednak bardzo miło poznawało mi się niektóre dzieje. Niezwykle podobał mi się klimat XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii; kroczenie uliczkami Oxfordu, podziwianie architektury, przyrody czy nawet środków transportu dawało mi ogromną satysfakcję.
Zanim skończę, muszę koniecznie wspomnieć o przepięknym wydaniu, jakim Polaków uraczyło wydawnictwo Fabryka Słów. "Babel" wydano w dwóch wersjach: jedno z okładką zintegrowaną, drugie z miękką. Każda książka miała barwione brzegi na czarno, a w środku przepiękne ilustracje autorstwa Przemysława Truścińskiego.
Podsumowując, "Babel, czyli o konieczności przemocy" to książka bogata w wydarzenia, przeplatająca historię z fikcją, posiadająca fenomenalny klimat i w sposób niezwykły opowiadająca o trudach języka. Niestety, nieprzystępni bohaterowie irytujący na każdym kroku (zwłaszcza główny) oraz generalizacja wpłynęły na ostateczny odbiór powieści raczej słabo. Czy polecę? Tak, ale ostrożnie i zdecydowanie nie każdemu. Osoby, których kręci XIX-wieczne Imperium brytyjskie oraz wiele dywagacji na temat językoznawstwa, będą zdecydowanie zachwycone.
Jak zniechęcić się do czytania książek? Idealna recepta to, tak żeby przeczytać „Babel” Przetoczyła mnie przez kamienistą plażę, posypując na rany solą. Oczywiście to wszystko żart, ale od razu napiszę, że to książka, która wymaga od czytelnika skupienia tzn. wróć! Wymagała ode mnie skupienia i zastanowienia się nad pewnymi kwestiami. Jak trzymałam w ręku pierwsze, o czym pomyślałam to o poprzedniej trylogii autorki, czyli „Wojna makowa”. Nie czytałam opisu „Babel” nie słuchałam recenzji innych czytelników, bo chciałam sama przeżyć na spokojnie to, co czeka mnie w nowej książce Rebecca F. Kuang. Muszę być szczera, a to za sprawą początku książki. Jakoś nie był porywający, ale że nie jestem osobą, która szybko się poddaje czytałam dalej. Nie jestem w stanie opisać wrażeń, jakie towarzyszyły mi podczas czytania dalszej części, ale jedno co mogę opisać to łzy, jakie miałam pod koniec i na koniec. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co stworzyła autorka, a chodzi o takie tematy jak feminizm, nadużycia kolonializmu i władzy, nierówności rasowe i społeczne, dyskryminacja na tle rasowym, płciowym, przynależność do grupy, wyzbycie się siebie tylko dlatego, że ktoś tak postanowił i włożył olbrzymi wkład w naszą edukację.
Na ile to jest przyzwoite, a na ile w „dobrym smaku, tonie” to już kwestia indywidualna. Opisów książki jest mnóstwo, więc zachęcam do zapoznania się z nimi, a do tego, jeżeli macie możliwość obejrzeć recenzję, czy to na Instagramie w postaci rolki, czy na YouTube to sami zobaczycie, jakie emocje towarzyszyły czytelnikowi podczas czytania. Oczy, mimika twarzy nie kłamie. To nie jest książka z kategorii cudowna panna poznała księcia z bajki i żyli długo i szczęśliwe, lecz brutalna prawda o tym, w jakim świecie żyjemy oraz z czym mogła zmagać się sama autorka. Autorka w doskonały sposób łączy elementy fantastyki z elementami historii, tworząc tym samym bardzo oryginalny i interesujący świat. Ile z tego, co jest nam dane poświęcimy dla dobra ogółu, a ile dla dobra pojedynczych jednostek? Mnóstwo pytań, mnóstwo takich „a co, jeśli” bohaterowie książki spowodują, że znajdziesz w którymś z nich samą/samego siebie.
Niezwykle wykreowani idealnie pasujący do dzisiejszych czasów. Nie znajdziesz gotowej odpowiedzi na to, co Ciebie martwi, zastanawia, ale znajdziesz drogę, jaką trzeba przejść, żeby walczyć o swoje, o dobro dla kolejnego pokolenia. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, jaką rolę odgrywają tłumacze oraz jaką wielką wiedzę muszą posiadać, żeby oddać prawdziwość pierwowzoru danej pozycji, która jest przez nich przekładana, tłumaczona. Mało kto podczas recenzji oznacza tłumacza, a przecież to dzięki niemu możemy cieszyć się w tym przypadku książką „Babel”, ale to już moje małe przemyślenia, a jakie jest wasze zdanie, opinia na ten temat?
Polecam całym sercem. Według mnie „Babel” nie jest dla tych, co szukają czegoś lekkiego takiego na noc, bo tutaj naprawdę trzeba przysiąść, no chyba że tylko ja miałam takie wrażenia. Zapraszam i ciekawa jestem, jaka jest Wasza opinia na temat książki „Babel”.
Znalezienie się w finałowej puli książek nominowanych do prestiżowej Nagrody Nebula! - to znakomita rekomendacja, zachęta i pewnik ku temu, by sięgnąć po najnowszą powieść Rebekki F. Kuang pt. „Babel, czyli o konieczności przemocy”, którą to spotkało właśnie powyższe wyróżnienie i którą to możemy cieszyć się od dni kilku w naszym kraju za sprawą Wydawnictwa Fabryka Słów. Zapraszam do poznania recenzje tej pozycji.
Londyn, połowa XIX wieku, świat podobny do naszego, ale jednakże zupełnie inny. To właśnie w tej scenerii rozgrywa się opowieść o losach małego chłopca, który zostaje uratowany od niechybnej śmierci z powodu potwornej zarazy w slumsach chińskiego Kantonu przez angielskiego profesora, który zabiera go Europy, poddaje gruntownej nauce, oferuje miejsce na prestiżowej uczelni w Oksfordzie. Tam też ów chłopiec - przybrawszy imię Robina Swifta, poznaje pierwszy raz wieżę Babel - niezwykłe miejsce magii, nauki i tajemnic, z którym to los zwiąże go już na zawsze...
CHŁOPIEC
Rebecca F. Kuang - autorka bestsellerowego cyklu fantasy „Wojny makowe”, oddała tym razem w nasze ręce książkę zupełnie inną. Książkę, która wpisuje się w nurt literackiej fantastyki, ale jednocześnie i dotyka sobą historii dziejów świata, bezwzględnej polityki mocarstw względem mniej rozwiniętych zakątków globu oraz wielu ważnych społecznie kwestii - na czele z nietolerancją. Jednocześnie jej strony wypełnia także wartka akcja, wielka przygoda, magia oraz wzajemnie przeplatające się ze sobą odczucia szczęścia i gorzkiego smutku, z których to każde znajdzie tu czas swojego triumfu, jak i upadku...
Przede wszystkim jest to jednak opowieść o małych chłopcu i następnie już nastoletnim młodzieńcu, który dostaje niezwykłą szansę od losu, spełnia drzemiący w nim talent oraz poznaje największe sekrety brytyjskiego Imperium. To relacja o jego życiu, dorastaniu, odkrywaniu piękna przyjaźni i miłości oraz poznawaniu prawdy o sobie samym - choćby nawet tej najtrudniejszej.
I z pewnością mogę powiedzieć, że postać Robina Swifta stanowi serce tej opowieści, jej paliwo napędowe i centrum akcji, wokół którego kręci się wszystko inne. Robin oraz jego troje przyjaciół w osobach Ramiego, Victoire i Letty, to bohaterowie niezwykle interesujący, niezmiennie nas zaskakujący, budzący wielkie emocje i przede wszystkim przekonujący do tego, by w nich uwierzyć. Uwierzyć tym bardziej, iż każdy z nas odnajduje w nich swoje własne losy sprzed lat, gdy oto wkraczaliśmy w nieznane na pierwszym roku studiów lub też rozpoczynając pierwszą klasę liceum...
SŁOWO I SREBRO
Fascynującym jest również świat tej opowieści, zbudowany w dużej mierze na słowie i srebrze, właśnie. Pierwsze z pojęć wiąże się z miejscem życia i nauki bohaterów - oksfordzkim wydziałem Translatoryki, gdzie to z racji swego pochodzenia i wrodzonych talentów zgłębiają oni języki świata, przekładają za ich sprawą teksty na angielski oraz poszukują idealnej kombinacji słów, które posłużą magii... Ta wiąże się zaś z niezwykłą, nieodgadnioną i nieograniczoną mocą srebra, które w Anglii stało się czymś niezbędnym do tego, by cały kraj mógł nie tylko sprawnie funkcjonować, ale też i być światowym liderem.
I w tym kontekście jawi się tytułowa Babel - miejsce nauki, prób i tworzenia magicznych sztabek srebra, które oczarowuje nas swoim klimatem, zachwyca możliwością oferowanych szans i fascynuje na polu logiki istnienia w tym na pozór zwyczajnym, ale i zarazem alternatywnym świecie. Oczywiście mamy tu także malowniczy portret tamtych dawnych czasów, który rysuje przed nami piękno, ale też i surowość życia dziewiętnastowiecznej epoki.
Przyznam szczerze, że zachwycił mnie ten pomysł autorki na ukazanie roli słowa i srebra w przedstawieniu najprawdziwszej magii. To coś nowego, niespotykanego dotąd w literaturze i dopracowanego w absolutnie każdym calu, dzięki czemu wszystko to przedstawia się logicznie i bardzo realistycznie. Jednakże to jednak słowo - oznaczające w każdym języku pozornie to samo, ale przy bliższym przyjrzeniu się niemalże zawsze coś nieco odmiennego, odgrywa tu szczególnie ważną rolę, o czym to autorka przekonuje nas na każdym kroku. Piękno mowy, przekładu, nadawania pojęciom nowego znaczenia - to z kolei dusza tej powieści...
PRZEMOC
Historię tę znaczą rzeczy dobre - przyjaźń, miłość, wspólne przygody i piękno dokonywania rzeczy ważnych. Jednakże znaczy ją również i przemoc - czasami ukazana wprost, innym razem w pośredni sposób, zawsze jednak w niezwykle emocjonującej postaci. W jakiejś mierze możemy bowiem powiedzieć, że jest to opowieść o dobru i złu, które to pojęcia rozdziela nienazywalna przestrzeń, z jaką przyjdzie tu zetknąć się bohaterom tej książki. I ona też wpłynie na ich decyzje, kroki i czyny, które to pociągną za sobą rzecz jasna skutki, bardzo różne skutki...
LITERATURA
Z jak największym przekonaniem mogę stwierdzić, iż mamy tu do czynienia z najbardziej ambitną odsłoną literackiej fantastyki w całej dotychczasowej ofercie Wydawnictwa Fabryka Słów. Decyduje o tym fabularna wymowa tej książki, jej nawiązania do autentycznych dziejów świata oraz obecność na jej stronach wielu elementów językoznawstwa, przekładów słów z innych języków, odniesień do wielkich dzieł literatury, filozofii, sztuki. Jednocześnie wszystko to przyjmuje niezwykle lekką, intrygującą i przystępną postać, dzięki czemu całość tej relacji staje się dla nas fascynującą przygodą, którą pokochają zarówno miłośnicy ambitnej, jak i lżejszej literatury fantasy.
Nie da się bowiem ukryć, iż spotkanie z tą powieścią jest czymś wyjątkowym, pięknym i intrygującym do tego stopnia, iż w pewnym momencie zdajemy sobie sprawę z tego, że zwalniamy tempo czytania po to, by nie dotrzeć nazbyt szybko do ostatniej strony tej książki. Tu wszystko jest niezwykłe - język, konstrukcja, zawarte emocje i skłaniający do wielu przemyśleń przekaz. Całości efektu dopełniają zaś piękne ilustracje Przemysława Truścińskiego oraz znakomity przekład Grzegorza Komerskiego, który stanął tu przed naprawdę wielkim wyzwaniem.
Powieść Rebekki F. Kuang pt. „Babel, czyli o konieczności przemocy”, mogła powstać tylko i wyłącznie z ręki kogoś, kto żyje, uczy się i spełnia zawodowo w innym kraju, aniżeli się urodził. Z ręki kogoś, kto mówi, pisze i spełnia się po angielsku, ale który zawsze czuje po chińsku. I w jakiejś mierze jest to również historia o niej samej, o odnajdywaniu własnej tożsamości i magii języka, który pozwala wyrazić za pomocą słów to, co kryje się w głębi serca i duszy.
To powieść fantasy, przygody i emocji, która jest bez miara dziełem wybitnym. Poznajcie ją, czerpcie z niej jak najwięcej, cieszcie się możliwością spotkania z Robinem, Babel i tym całym niezwykłym światem…
Po ogromnym moim rozczarowaniu Wojną makową, dość długo zwlekałam z sięgnięciem po następną książkę tej autorki. I pewnie na zasadzie kontrastu Babel zdecydowanie oceniam wyżej, co nie oznacza, że nie dostrzegam jego niedoskonałości. Bardzo podoba mi się sam koncept ukazania kolonializmu, nierówności społecznych, rasizmu w połączeniu z rolą języka, który jest podstawowym narzędziem kształtowania świadomości społecznej (to, jak w sferze językowej funkcjonują dane społeczności determinuje nasze poglądy i oceny). Dla mnie to też swoisty hołd oddany tłumaczom, ich znaczeniu w kreowaniu naszego sposobu widzenia danej kultury. Jest ta książka dla mnie również sprzeciwem wobec językowej hegemonii angielszczyzny. Długo się zastanowię zanim sięgnę po tzw. literaturę wiktoriańską.
Jest to oczywiście mocna krytyka brytyjskiego kolonializmu, z czym całym sercem się zgadzam. Mogłaby być jednak mniej ,,krzykliwa". Ciekawe były akademickie dysputy, przygotowywanie się do egzaminów - lubię takie motywy. Niewielka zawartość fantastyki nie jest z mojego punktu widzenia wadą tej książki, a wręcz zaletą.
Wyzysk, kolonializm, imperium budowane na krzywdzie. Młodzi ludzie zabierani ze swoich krajów ojczystych. Pod pretekstem polepszenia warunków życiowych i opieki wychowywani są w Anglii. Ich opiekunowie wymagają tylko jednego, czasu poświęcanego nauce języków. Ich celem ma być instytut Babel. Młodzi, zdolni, pozbawieni tożsamości, nieświadomi celu w jakim przybyli do tego kraju muszą odpracować.
Magiczne sztabki srebra z precyzyjnie dobraną parą słów budują gospodarkę świata. To na nich opierają się władza, wpływy.
Ekonomia, która opiera się na języku. Świetnie ukazana ewolucja, rozwój i wpływ języków na losy świata.
Przemiana bohatera, oświecenie, świadomość krzywdy i ostateczne poświęcenie.
Ja jestem tą książką zachwycona.
Robin - Ptaszyna wyrwana ze swego kraju podczas pandemii szalejącej po kantońskim porcie i przewieziona przez "wybawcę" do Anglii. W swej wczesnej młodości staje w bramie Oksfordu i pełnoprawnie staje się babolem. Dnie spędza na nauce do późnych godzin nocnych, rozmowach z przyjacielem oraz na wielogodzinnych wykładach w Królewskim Instytucie Translatoryki. Wydaje mu się to marzeniem... do czasu aż nie natrafił na człowieka wyglądającego identycznie jak on. Griffin starszy brat działa pod ziemią i otwiera oczy Robinowi na okropności kolonializmu uprawiającego przez Anglię. Po trzech latach nauki dostaję szansę wrócić na swoją ziemię, jednakże od momentu postawienia nogi w Kantonie jego życie odwraca się diametralnie. Czy faktycznie przemoc jest rozwiązaniem problemu? Książka portretuje zmiany zachodzące wśród młodych tłumaczy poprzez wpływ angielskiej kultury. Z jednej stroni są anglikami, z drugiej mimo wszystko są obcy. Pokazuje różnice między Anglikami z krwi i kości oraz ludzi "gorszych" pochodzących z krajów podległych pod Anglię. Bardzo ciekawie napisane, choć może być nużące co dla niektórych. Moim zdaniem książka warta przeczytania.
Jest to świetna książka. Mam trochę uwag do niej, ale to nie zmieni tego jak dobrze mi się ją czytało. Nie wiem, czy to ja za mało się wczułam w rozdziały o przyjaźni, czy po prostu były one zbyt płytko opisane, ale szczerze to mało się związałam z bohaterami. To chyba moja główna uwaga do tej książki, przez którą nie jestem nią zachycona w całości. Brakowało mi czegoś więcej o bohaterach dzięki czemu będziemy mogli płakać z nimi, śmiać się z nimi. Jednocześnie też nie mam ochoty dawać tej książce niższej oceny, ponieważ bardzo podoba mi się kreatywny pomysł pokazania, co jest złego w "białej" części świata.
Kiedy jesteś sierotą wojenną świat ma dla ciebie głównie pogardę, odrzucenie, brutalność i ból. Czasem, jeśli akurat masz szczęście, obojętność...
Zaczyna się od niespodziewanej śmierci. A później napięcie rośnie dosłownie odbierając oddech, aż do finału, który zaciska się na gardle niczym pętla....
Przeczytane:2023-05-21,
R.F. Kuang podbiła rynek fantasy i serca czytelników swoją trylogią "Wojen makowych". Tym razem autorka wraca z czymś nieco innym, choć pod pewnymi względami podobnym, a mianowicie z powieścią "Babel, czyli o konieczności przemocy".
Zdecydowanie jest to coś nowego w fantastyce, bo szczerze mówiąc, nie znam żadnej innej książki fantasy o tłumaczach i ich ogromnej roli w dziejach świata. Zwłaszcza, że autorka bardzo przyłożyła się do aspektów lingwistycznych i nie chodzi tu tylko o język chiński. Jest to niewątpliwie duży plus tej książki, ponieważ bywa, że autorzy piszą o rzeczach, na których kompletnie się nie znają i nie próbują nawet zgłębić tematu. W tym przypadku jest inaczej.
Co do samej fabuły, muszę przyznać, że początkowo nie było w niej nic wyjątkowego. Nie powiem, że się nudziłem, bo byłoby to za mocne słowo, ale ciągle czekałem na jakiś mocniejszy rozwój akcji i wciąż czekałem, czekałem... W pewnym momencie następuje jednak taki punkt, po którym fabuła nabiera tempa i warto na niego poczekać. Od tamtej pory naprawdę nie mogłem oderwać się od lektury i już chciałem poznać zakończenie tej historii.
"Babel" jest pozycją nieco ciężką, zbliżoną momentami do rozprawy filozoficznej, przez co niektórym może nie przypaść do gustu. Według mnie nie jest to powieść na poziomie poprzednich dzieł Rebecci F. Kuang, ale nadal jest to bardzo dobra historia, która potrafi sprawić, że czytelnik zastanowi się nad tym, jak traktuje innych ludzi.
Więcej recenzji znajdziecie na moim Instagramie @chomiczkowe.recenzje, gdzie serdecznie zapraszam :)