T. Pratchett „Wiedźmikołaj” Jeśli chodzi o twórczość pisarza, którego książeczkę chciałbym dzisiaj opisać, to jedno jest pewne: nigdy nie wiadomo, co Pratchett weźmie na warsztat i czego można się po nim spodziewać. To znaczy – wiadomo – tego, czego nikt z nas się nie spodziewa. Pratchett wpisuje się w pełni w nurt postmodernizmu – jego książki pełne są nawiązań do wszystkiego, co w kulturze istnieje, jest żywe, charakterystyczne i rozpoznawalne. Reinterpretował już Szekspira i Goethego, pisał o magach, bóstwach (pomniejszych zresztą, czyli takich, które utraciły swoich wyznawców, a co za tym idzie – większą część swej mocy), pisał o czarownicach, śmierci, mówiących kotach, wędrujących kufrach i Bóg wie jeszcze, o czym... Zawsze z niesamowitą dozą ironii i humoru – nie zawsze może najwyższych lotów, jednak nigdy nieprzekraczającego granic dobrego smaku. Tym razem Mistrz Pratchett bierze na warsztat... św. Mikołaja. Akcja rozgrywa się w przeddzień Nocy Strzeżenia Wiedźm, która odpowiada naszemu Nowemu Rokowi. Jednak w stworzonym przez autora świecie Dysku (ziemia jest płaskim dyskiem, opartym na głowach 4 słoni, stojących na grzbiecie ogromnego żółwia – Wielkiego A’Tuina) Wigilia Nocy Strzeżenia Wiedźm to połączenie naszego 6 XII (Mikołajek) oraz katolickiej Wigilii. Brzmi skomplikowanie? Cóż, po prostu w wigilię Nocy Strzeżenia Wiedźm ludzie zjadają uroczystą kolację, a Wiedźmikołaj krąży po świecie, rozwożąc prezenty i umieszczając je w skarpetach. Problem w tym, że z powodu braku wiary, Wiedźmikołaj po prostu... zniknął. Ktoś musi zastąpić go w pełnieniu tej funkcji, a podejmuje się tego śmierć (w świecie Dysku mężczyzna, przypominający nieco Kosiarza z zachodnich przekazów). I wcale to „nagłe zastępstwo” nie wydaje mu się niemiłe... Wraz ze zniknięciem Wiedźmikołaja zostaje zachwiana równowaga wierzeń w świecie. A kiedy jakakolwiek równowaga zostaje zachwiana – zaczyna dziać się coś złego. Przywrócić dyskową „normalność” postanawia Susan – wnuczka śmierci. A pomagają jej o, bóg kaca (ludzie skacowani wzywają go słowami: „o, boże!”, dlatego nie jest zwyczajnym bogiem), gadający kruk oraz śmierć Szczurów. W swej podróży odwiedzają Podwójne miasto Ankh-Morpork i Niewidzialny Uniwersytet, dom śmierci, Kościany Pałac, spotykają Wróżkę Zębuszkę, Gnoma Kurzajkę, rektora Ridcully’ego, istotę specjalizującą się w kradzieży skarpetek, Kaprala Nobbsa i wielu, wielu innych bohaterów... Eh, żal serce ściska, że brakuje tu mojej ukochanej postaci z książek Pratchetta – Babci Wheaterwax... Ale cóż – co za dużo to niezdrowo. Na marginesie ogromnego arsenału środków służących rozrywce, na marginesie wielkiego zbioru dowcipów słownych i sytuacyjnych pojawia się jednak coś jeszcze... Pojawia się – nie zawaham się użyć tego określenia – pewien zestaw uniwersalnych prawd o ludziach. Problem w tym, że bardzo łatwo w otchłani dobrego humoru i karykatury kompletnie o nich zapomnieć. Świat Dysku jest karykaturą naszego świata. Ale – czy na pewno karykaturą? Może Pratchett po prostu opisuje sprawy, zachowania i zjawiska, które jako „normalni” staramy się za wszelką cenę uznać za zwyczajne, względnie – nie dostrzegać ich. No właśnie – bo w końcu kto „maluje” na szybach naszych domów kwiaty i skąd biorą się kurzajki? Sławomir Krempa
Prace ziemne odsłoniły szkielet plezjozaura z napisem "Skończyć z próbami nuklearnymi". Dyrektor budowy Kin Arad nie jest zaskoczona – ma dwieście...
W tej książce znajdziecie zalążki pomysłów, które pisarz rozwinął później w bestsellerowym cyklu ,,Świat Dysku" . Prace ziemne odsłoniły szkielet...