William Wharton napisał kilkanaście powieści, Werniks jest jedną z pierwszych. Już tytuł wskazuje, że i tu, jak w wielu jego książkach, odnajdziemy liczne odwołania do malarstwa. Wiele uwagi poświęca obrazom, dokładnie opisuje akt twórczy i przeżycia z nim związane. Jednak Werniks Williama Whartona to powieść nie tylko o malarstwie. To również książka o sztuce, Paryżu i starości, ale przede wszystkim to powieść o przemijaniu.
Bo przemijanie jest głównym jej tematem. Przemijanie człowieka i jego zachwyt nad życiem, chęć zatrzymania choć na chwilę nieustannie biegnącego czasu. To przemijanie stanowi refleksję głównego bohatera Werniksu – Scumblera. Jest malarzem po pięćdziesiątce, który bardzo wyraźnie odczuwa uciekający czas. Obserwuje swoje ciało, które powoli starzeje się, traci gibkość i siłę. Z drugiej jednak strony żyje pełną piersią. Swój czas poświęca na malowanie uroczych zakątków Paryża. Przy okazji poznaje ludzi, rozmawia z nimi, czasami się zaprzyjaźnia. Poznaje świat w sposób najbardziej pełny, bo doświadczalny. Wyrusza w podróż do Hiszpanii, angażuje się w znajomość z młodziutką dziewczyną, odnajduje podziemne lochy. Rozmyśla o sensie i jego braku, walczy z pustką, która ogarnia człowieka, gdy zaczyna mieć świadomość, że i jego dotknie śmierć. Scumbler nie jest typem filozofa, jest raczej niepoważnym facetem, który za wszelką cenę chce zapomnieć o umieraniu i o tym, że z każdą chwilą przemijamy. Pomaga mu w tym budowanie gniazd, miejsc, w których czuje się dobrze i bezpiecznie. Nieustannie je wynajduje i przystosowuje do swoich potrzeb. To – poza malowaniem i rodziną – nadaje sens jego życiu.
Nie jest to powieść szczególnie oryginalna, nie jest też szczególnie pasjonująca. Czytelnika mogą nużyć szczegóły dotyczące obrazów i technik malarskich. W książce są całe fragmenty ukazujące jak bohater maluje, w jaki sposób to robi, czego używa, jak obrazy komponuje. Brak tu wartkiej akcji, ta nabiera nieco tempa pod koniec powieści. Pojawiają się mniej lub bardziej udane wstawki filozoficzno-liryczne. Wielkim plusem jest optymizm zawarty w powieści i przekonanie, że życie jest piękne. „Mam najwspanialsze, pieprzone życie, o jakim mógłbym marzyć! Nie potrafię nawet wyobrazić sobie, jak mógłbym je poprawić!” – mówi Scumbler.
Werniks jest książką typowo „Whartonową”. Narrator jest bardzo bezpośredni, mówi o wszystkim począwszy od hemoroidów, skończywszy na seksie. Nie boi się opisywania rzeczy brzydkich. Nie boi się również wyrażania poglądów i mówienia o rzeczach trudnych, takich jak zdrada czy aborcja. Nie ma dla niego tabu. Wiele w tej powieści refleksji i przemyśleń, ale wszystko to przyprawione jest charakterystycznym dla autora dystansem.
Werniks na pewno jest dobrą lekturą dla tych, którzy lubią powieści Whartona. Pozostali mogą się troszkę rozczarować, bo nie znajdziemy tu nic nowego i zaskakującego, chociaż w niektórych momentach ma się wrażenie, że autor prowokuje. Prowokuje do własnej refleksji i zachęca do zatrzymania się. Choć na chwilę.
Osobista opowieść o wojnie widzianej oczami osiemnastoletniego żołnierza. Swego rodzaju spowiedź autora, zbiór opowieść, którymi nie dzielił się nawet...
Niebagatelną rolę w życiu małego Alberta odegrało dwoje ludzi: dziadek, który na łożu śmierci opowiedział mu historię rodziny du Aime, oraz babka, która...