Wiedzmy wracają czyli Eastwick 2
Oskarżenia o praktykowanie magii, konszachty z diabłem i procesy czarownic od wieków przewijały się przez historię ludzkości. To, co nieznane, niezrozumiałe, niewyjaśnione przerażało i fascynowało zarazem, a piętnowanie wiedźm odbywało się z takim samym zapałem, co zwracanie się do nich po pomoc.
Parający się czarami stanowią wdzięczny temat literackich dzieł, a sposób ich ukazywania oscyluje pomiędzy skrajnie różnymi wizerunkami. Dla jednych osoby uwikłane w diabelskie konszachty to odrażające postaci pokryte brodawkami, z długimi, rozwianymi włosami, dla innych zaś to uwodzicielsko piękne ciała wabiące ofiary i obiecujący rozkosz kochankowie. John Updike z typowym sobie dystansem do świata uczynił z czarownic zwyczajne kobiety i może dlatego „Czarownice z Eastwick” odniosły taki sukces.
Ponad trzydzieści lat od tragicznych wydarzeń, kiedy to ekscytujący i wyuzdany romans z Darrylem Van Hornèm skończył się śmiercią Jeny Gabriel, czarownice powracają. I choć autorowi nie udało się powtórzyć fenomenu pierwszej części, to „Wdowy z Eastwick” pozytywnie zaskakują, uwodzą i wprowadzają niezwykły (wręcz nieziemski) klimat.
Alexandrę, Jane i Sukie spotykamy w trudnych dla nich momentach życia. Każda z nich traci męża i jaki by on nie był, to pozostaje po nim pustka w życiu. Liczne dzieci i wnuki mają swoje sprawy, zainteresowania i panie po sześćdziesiątce nie są dla nich atrakcyjnym towarzystwem. Substytutem partnerów stają się natomiast podróże, w wir których rzucają się nasze bohaterki.
Akcja toczy się leniwie - jak to często u Updike'a bywa, ale dzięki temu możemy skupić się na emocjach, obrazach i …doświadczaniu chwili. Wędrujemy wraz z Alexandrą po Kanadzie, kiedy wdową zostaje Jane wybieramy się z ex-czarownicami do Egiptu, by zakotwiczyć w Pekinie, kiedy do ich grona dołączy także Sukie.
Kobiety po latach próbują odbudować więzy, które kiedyś je łączyły i mimo różnic charakterów stopniowo przyzwyczajają się do siebie. To odkrywanie przyjaźni (ale i kobiecości) na nowo prowadzi je raz jeszcze do miasteczka Eastwick. Niegdyś persona non grata, teraz liczą na to, że po upływie trzydziestu lat nikt już nie będzie pamiętał tragicznych wydarzeń.
Niestety, albo zawiodły magiczne zdolności, albo też w rzeczywistości Alexandra, Jane i Sukie nigdy ich nie posiadały. Bo tak naprawdę czym jest magia? Może opiera się wyłącznie na sile autosugestii? Niepokojące jest jednak to, że mieszkańcy Eastwick znów miotają się pomiędzy zaciekłą nienawiścią do wdów (jak brat zmarłej Jeny - Christopher) a nadzieją, że kobiety uleczą chorych i dokonają cudów.
Próba reaktywowania mocy, a raczej jej żałosna namiastka, kończy się jednak tragicznie. W sierpniu, w czasie Lampas - Święta Chleba, będącego jednym z pierwszych trzech dni dożynek, w które najlepiej organizować sabat, nasze „czarownice’ usypują krąg mocy. Ma się wrażenie, że John Updike z politowaniem patrzy na te starsze panie biegające golusieńkie po domu i upajające się winem. Mimowolnie przejmujemy stosunek autora do swoich bohaterek i na ich poczynania patrzymy już z przymrużeniem oka. Nawet śmierć jednej z nich wydaje się być mało realna i mało poważna.
„Wdowy z Eastwick” mogą wydawać się nieco bezbarwne dla mających w pamięci ekscesy opisane w „Czarownicach…”. Książka jednak jest wspaniałym studium ludzkich zachowań, emocji i sprzecznych uczuć. Miasteczko, mimo mglistego uroku, zaczyna trącić komercyjnym kurortem, zostają tylko ludzkie przywary i dwulicowość – to się nie zmienia nigdy. John Updike jest ironiczny, nieco złośliwy, co dodaje niezaprzeczalnie uroku książce. „Wdowy z Eastwick” czytamy z kpiącym uśmieszkiem i z niewesołą refleksją je odkładamy. Przemijają młodość i piękno, a o jakości naszego życia świadczy wyłącznie sposób postępowania. Jednakże niezależnie od tego, czy nasze czyny będą nosiły znamiona zgnilizny czy boskości, ludzie i tak zawsze wezmą nas „na języki”. Updike pochyla się nad tym ze smutkiem. I my także.
It`s 1989, and Harry `Rabbit` Angstrom is far from restful. Fifty-six and overweight, he has a struggling business on his hands and a heart that is starting...
It`s 1979 and Rabbit is no longer running. He`s walking, and beginning to get out of breath. That`s OK, though - it gives him the chance to enjoy the...