Choć Jacques Chessex (ur. 1934) uważany jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy szwajcarskich, a jego pisarstwo miało spory wpływ na literaturę francuską, to Wampir z Ropraz jest pierwszą jego książką przetłumaczoną na język polski.
Ta niewielka objętościowo powieść oparta jest na autentycznych wydarzeniach sprzed ponad stu lat.
1903 rok, szwajcarskie miasteczko Ropraz. Wbrew utartym stereotypom, nie jest to idylliczna alpejska wioska, otoczona przez zielone łąki, wręcz przeciwnie. To osada, w której mieszkają ludzie z głęboko jeszcze zakorzenioną wiarą w zabobony i strachem przed nimi. To miejsce, gdzie problemów nie rozwiązuje się przy użyciu zdrowego rozsądku, lecz wiarą w przesądy i gusła. Kiedy księżyc za dużo blasku daje, przed tym i owym umykaj. Kiedy księżyc, nazbyt wcześnie wstaje, węża do wora zamykaj. Szaleństwo zwycięża. I strach. Kto wkradł się na poddasze? Kto przeszedł po dachu? Na sekrety otchłani czekaj z prochem i widłami! To miejsce, gdzie panuje „seksualne ubóstwo”, sprawiające, że wiele domostw w Ropraz za progiem kryje wstydliwe sekrety i różnego rodzaju patologie.
Wszystko zaczyna się po śmierci córki miejscowego sędziego pokoju oraz deputowanego. Dzień po złożeniu ciała do grobu mieszkańcy Ropraz dokonują makabrycznego odkrycia. Ktoś zbezcześcił zwłoki dziewczyny, gwałcąc je i potwornie okaleczając. Po jakimś czasie sytuacja powtarza się w okolicznych miejscowościach – Carrouge i Ferlens. Schemat działania zwyrodnialca jest zawsze taki sam. We wszystkich przypadkach zostają zgwałcone i okaleczone ciała młodych kobiet, pochowanych dzień wcześniej. Lotem błyskawicy roznosi się wieść o wampirze z Ropraz. W okolicy wybucha panika. Małe dzieci przestają być wysyłane do szkoły, nikt bez potrzeby nie zapuszcza się w dalekie okolice, a młode dziewczyny są bacznie pilnowane przez matki. Prawie jednocześnie z pojawieniem się strachu w społeczeństwie rodzi się też gniew. Ludzie żądają natychmiastowego schwytana wampira i wymierzenia mu jedynej, słusznej kary – kary śmierci. Po wielomiesięcznym, bezowocnym śledztwie zostaje złapany miejscowy głupek Charles-Augustin Favez. Ten seksualne wykorzystywany w dzieciństwie niespełna rozumu alkoholik wydaje się idealnym "kozłem ofiarnym", tym bardziej, że na jego niekorzyść świadczą jeszcze dwa niezbite fakty. Pierwszy – posiada cechy fizycznie upodabniające go do powszechnie panującego wizerunku wampira: Favez ma wiecznie podkrążone, łzawiące oczy, niby otwarte rany, i stale mruga, jakby światło dnia sprawiało mu ból, uszkodzony krzywy bark zawsze już będzie nadawał jego ruchom jakąś wstydliwą lękliwość, badanie uzębienia Faveza ukazuje szczękę pełną nietypowo długich zębów, siekacze są nieprzeciętnie ostre. Drugi – w chwili schwytania zaspokajał on swoje potrzeby seksualne z jałówką.
Zaczyna się proces. Przeznaczeniem jego nie jest wydanie sprawiedliwego wyroku, ale raczej danie ludziom spektaklu przypominającego działania średniowiecznej inkwizycji. Spektaklu, który uspokoi ich gniew.
Już w trakcie lektury Wampira z Ropraz trudno oprzeć się wrażeniu, że pomimo iż upłynęło sto lat od tych makabrycznych zdarzeń, to mechanizmy kierujące zachowaniami małych społeczności nie uległy zmianie. Mogą tego dowodzić nie tak dawne wydarzenia, jak na przykład lincz we Włodawie lub przypadek Josepha Fritzla z Austrii. Nadal panuje milczące przyzwolenie na to, co dzieje się u sąsiada za ścianą, a przejawy wszelkiego rodzaju zagrożenia mogą wywoływać w poczciwych ludziach niewyobrażalne pokłady niepohamowanej agresji i żądzy krwi. Powody takich zachowań także pozostały bez zmian. W dalszym ciągu są to przemilczane, skrywane brudy, wyrzuty sumienia, które dławią i paraliżują i strach, który w ciszy krąży po okolicy.
Przewrotne zakończenie Wampira z Ropraz też zaskakuje, pokazując, że nawet historia uważana za tak przewidywalną lubi czasem spłatać figla.
Poprowadzony przez Chessexa z wyczuciem smaku i inteligentnie drastyczny temat tej powieści sprawia, że jest to rzeczywiście - jak nazwał ją „Le Monde” – Mały, mroczny klejnot.