Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, wszyscy stanęliśmy na baczność. Najpierw był wielki szok, potem – zryw do niesienia pomocy. Wszyscy śledziliśmy doniesienia w mediach, byliśmy na bieżąco – czy tego chcieliśmy, czy nie. Dzisiaj sytuacja jest już inna. O wojnie mówi się mniej, wzniosłe emocje opadły. Nie zapominamy, ale też – jako społeczeństwo – przestaliśmy już czuć aż tak mocno. I właśnie teraz na rynku pojawia się książka Tysiąc bochenków. Zapiski z zaplecza wojny (Wydawnictwo Bukowy Las). Serhyj Siniuk i Krzysztof Petek pokazują opowieści ludzi z pierwszych dni agresji. Od zaplecza.
Wojna to nie tylko bombardowania, pociski, wybuchy. To przede wszystkim zwyczajni ludzie, którzy pewnego dnia budzą się w nadzwyczajnych okolicznościach. Ukraińcy przygotowywali się do wojny bardzo długo. Właściwie latami wiedzieli, że to nastąpi. A ostatnie miesiące upływały mieszkańcom miast i miasteczek na gromadzeniu zapasów.
Kiedy w grudniu 2021 w prasie zachodniej pojawiły się pierwsze ostrzeżenia i pierwsze ironicznie uspokajające komentarze naszych władz, większość wołyńskich gospodyń miała już zapasy konserw, zapałek i soli na co najmniej rok sytuacji nadzwyczajnej.
Wszyscy – teoretycznie – byli gotowi, nic jednak nie może przygotować na wybuch wojny. To zawsze wielki szok, lęk, strach o życie swoich i bliskich. Gdy Rosjanie zaatakowali, w ukraińskich domach rozbrzmiał alarm. Gdzieniegdzie było słychać wybuchy. Wszystko się zmieniło.
24 lutego
Przy bankomatach kolejki.
Przy stacjach benzynowych kolejki.
Słychać wybuchy.
Na wyjeździe z Kijowa w kierunku zachodnim są korki (…)
Paniki nie ma.
To słowa Oleny Zacharczenko, która pisemnie relacjonuje kolejne dni. A opowiada o rzeczach codziennych: o tym, jak reaguje społeczeństwo. Co ludzie piszą w mediach społecznościowych, jak wyglądają zwyczajne dni w czasach brutalnej wojny.
Książka Tysiąc bochenków. Zapiski z zaplecza wojny chwyta za gardło, bo tak łatwo wczuć się w sytuację tych ludzi. Ludzi takich jak my, którzy budzą się we własnych łóżkach, by chwilę później zabrać dzieci pod pachę i uciekać.
W tej książce to, co uderza najmocniej, to najprostsze komunikaty.
24 lutego, godzina 8.18
UWAGA! UWAGA! UWAGA!
Drodzy Rodacy, w związku z atakiem na Ukrainę na terytorium państwa wprowadzono stan wojenny.
1 marca, godzina 8.41
Prosimy o opłatę rachunków za media w terminie i w pełnej wysokości! (…) Od terminowego regulowania płatności zależy stabilność funkcjonowania wszystkich społecznie ważnych obiektów w tym bardzo trudnym dla Ukrainy czasie.
Nagle stajemy „po drugiej stronie". Czytamy o tym, jak do kraju dociera pomoc humanitarna, organizowana także przez Polaków. Czytamy o tych, którzy muszą wyjechać i o tych, którzy pozostają. W niektórych regionach życie toczy się dalej. Trzeba gotować, karmić zwierzęta, sprzątać.
A wojna toczy się codziennie. Tuż obok.
Serhyj Siniuk i Krzysztof Petek oddają w nasze ręce mocną, ważną, potrzebną książkę. Reportaż, który ma w sobie duszę. Który jest świadectwem, głosem, ale też szansą, by zrozumieć wszystko jeszcze lepiej. Jestem wdzięczna, że ta publikacja ukazuje się właśnie teraz – gdy nie możemy zapomnieć.
Dlaczego lekkomyślna Wiki "pożyczyła" z doskonale chronionego pomieszczenia naszyjnik z bezcennym brylantem? Czy Julka, niewidomy Daniel i Kuba z młodszym...
"Zaklęcie dla Golema. Praga" to pierwsza część serii przygodowej: "Zagadki i Tajemnice". Akcja każdej z pięciu części rozgrywa się w innym europejskim...