Indyjskie opowieści
Codzienne życie, proste czynności wykonywane mechanicznie, bez zastanowienia, setki posiłków zjedzonych samotnie lub w towarzystwie, wydarzenia mniejszej lub większej wagi i ludzie nas otaczający – to elementy składowe naszej egzystencji i od tego, jak będziemy do nich podchodzić, zależy jakość naszego życia.
O tej zwyczajności chwil pięknie pisze Jhumpa Lahiri, opowiadając nam historie hinduskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych, próbujących z mniejszym bądź większym sukcesem odnaleźć się w nowej rzeczywistości i otrząsnąć z kulturowego szoku. „Tłumacz chorób” to subtelna, delikatna baśń wykorzystująca motyw cierpienia, rozlicznych problemów, małżeństwa, straty i zagubienia. W świecie konsumpcji i bezimienności wszyscy bohaterowie pragną odnaleźć swój azyl, bezpieczną przystań, nierzadko pachnącą imbirem i soczewicą.
Spotykamy zatem Shobę i Shukmara („Tymczasowa awaria”) na zakręcie życiowej drogi. Traumatyczne przeżycie, jakim jest śmierć dziecka, rozdzieliło ich, a zasklepieni w swoim bólu, stali się odrębnymi planetami. Dopiero prozaiczna rzecz – awaria elektryki i brak prądu sprawiła, że zaczynają oni wychodzić ze swoich skorup i ostrożnie poznają się na nowo. Tylko w ciemnościach potrafią ukazać duszę i mówić o dręczących spokój sumienia sprawach. Tylko - czy aby nie jest za późno?
Za późno jest już z pewnością dla Boori Ma, wiekowej sprzątaczki z czynszowej kamienicy, bohaterki opowiadania „Prawdziwy durwan”. Solidna, schematyczna, stała się stałym elementem życia kamienicy. Jedynie jej głos „kruchy od smutku” świadczył o tym, że ta samozwańcza dozorczyni, strażniczka mienia mieszkańców, ma jakieś uczucia. Wszyscy mieszkańcy słyszeli ten głos opowiadający o kłopotach i cierpieniach, jakie ją spotkały, kiedy po podziale Indii została deportowana do Kalkuty. W jej ustach legendy o niegdysiejszym, niewyobrażalnym wprost bogactwie, przeplatały się z historiami o przekraczaniu wraz z tysiącami uchodźców granicy Wschodniego Bengalu. Szczegóły zmieniały się stopniowo, bogactwo rosło i coraz bardziej wspomnienia odstawały od życia, które wiodła obecnie. Nic więc dziwnego, że nikt, z Boori Ma włącznie, nie wiedział już, co jest prawdą, a co wytworem wyobraźni. Kiedy jednak po raz pierwszy Boori powiedziała w swojej obronie prawdę, nie uwierzył już nikt …
Prawdę - i to bolesną, wyjawił mąż kuzynki Lakszmi, zawiadamiając o fakcie posiadania kochanki („Sexy”). Stało się to kanwą opowieści o pozamałżeńskim związku Mirandy, ciągłych odejściach ukochanego i czekaniu na ukradkowe spotkania oraz o tym, co tak naprawdę oznacza bycie >i?sexy.
O tęsknocie, ale tej innej, za ojczyzną, pięknie opowiada Lahiri, snując historię o pani San („U pani San”), żonie nauczyciela, która nigdy nie pogodziła się z opuszczeniem Indii, w listach z kraju rozpaczliwie szukając choć odrobiny bliskości ojczyzny. Tej wiadomości z domu ojczystego pragnie także pan Pirzada („Wizyty pana Pirzady”), pochodzący z Dakki. W 1971 roku, kiedy mężczyzna przebywał w Stanach Zjednoczonych na stypendium, jego miasto rozbrzmiewało wystrzałami z karabinów, bowiem o wschodnie pogranicze toczyła się wojna domowa. Nic więc dziwnego, że nasz bohater żyje relacjami telewizyjnymi z walk i śle pełne niepokoju listy do żony …
Tęskni także pan Kapasi („Tłumacz chorób”), choć u niego ta tęsknota ma charakter ulotny; jest pierwotnym pożądaniem. Ten pilot weekendowych wycieczek w tygodniu pracuje w gabinecie lekarskim jako tłumacz. Zajęcie to jest symbolem jego życiowej porażki, do niego sprowadziły się bowiem wszystkie marzenia o pracy tłumacza dyplomatów i polityków. Z genialnego samouka-poligloty Kapasi stał się przeciętny, został bowiem wtłoczony w schematyczną i nudną pracę „tłumacza chorób”. Wyprawa do świątyni Konarak z rodziną Das ponownie rozbudza dawne tęsknoty i pragnienia. Teraz jednak nasz bohater będzie miał na co czekać – na listy od pani Das.
Zbiór opowiadań Jumpy Lahiri jest niczym fascynująca podróż poprzez codzienność, w lustrze której odbija się cały wachlarz emocji i ludzkich uczuć. „Tłumacz chorób” to dotknięcie ludzkiej duszy i piękna baśń pozwalająca ukoić nasz ból, działająca niczym balsam. Każda z historii jest zjawiskowa w inny sposób i chociaż mnie najbardziej poruszyło cierpienie i oddalenie się małżeństwa po stracie dziecka, to każda budzi bardzo szeroki wachlarz emocji. Lahiri jest mistrzynią w zaklinaniu ludzkich doświadczeń, a „Tłumacz chorób" stanowi tego najlepszy dowód.
'When her grandmother learned of Ashima's pregnancy, she was particularly thrilled at the prospect of naming the family's first sahib. And so Ashima and...