Jedna z najbardziej oczekiwanych premier tego roku. Nic dziwnego, na każdą książkę Jodi Picoult tysiące czytelników oczekują z wypiekami na twarzy. Jak każdy autor, Picoult miewa książki lepsze i gorsze (chociaż te słabsze są wyjątkami, bardzo nielicznymi), każda niesie z sobą dylemat, problem, wobec którego nie można pozostać obojętnym. Czym tym razem zaskoczy czytelników Picoult?
Na okładce najnowszej książki widzimy stojącą plecami do czytelnika dziewczynkę, ubraną w przykuwającą wzrok różową sukienkę. Dzieci to chyba ulubieni bohaterowie Picoult, bardzo często odgrywają one w jej powieściach ważną rolę.
Książka dotyka problemów bardzo różnych. Mamy tu Maxa i Zoe, małżeństwo, kochającą się od wielu lat parę, dwoje ludzi starających się o dziecko. Niestety, jak to często bywa, oboje mają problem z płodnością, co oznacza konieczność sięgnięcia po metodę in vitro. Niestety, Zoe ma jedno poronienie za drugim, a gdy wydaje się, że kolejna ciąża skończy się sukcesem, rodzi martwego synka. To wydarzenie staje się punktem zwrotnym w ich życiu. Max nie chce dalej próbować, unika rozmowy z żoną, komunikuje jej jedynie, że ich małżeństwa już nie ma. Mężczyzna wyprowadza się do brata i składa pozew o rozwód. Każde z małżonków idzie w swoją stronę.
Max się nawraca, choć przez całe życie pozostawal daleko od Kościoła. Za sprawą epizodu alkoholowego, Max staje się nowonawróconym i bardzo gorliwym członkiem lokalnej wspólnoty.
Zoe z kolei nawiązuje przyjaźń się z lesbijką, Vanessą, i odkrywa, że ten rodzaj związku jej odpowiada, że to Vanessa jest osobą, przy której chce się codziennie budzić i że chce się z nią zestarzeć. Że to coś więcej niż przyjaźń i coś lepszego niż małżeństwo z Maxem.
W ten sposób drogi Maxa i Zoe zdają się rozchodzić. Zoe w jego oczach jest upadłą kobietą, która nie chce się nawrócić i zmierza w stronę wiecznego potępienia. Zoe nie chce natomiast rezygnować z miłości i szczęścia w imię zasad, jakie odkrył jej mąż. Z pozoru wszystko byłoby idealnie, gdyby nie pewna drobnostka...
Z zarodków przygotowanych do in vitro zostały trzy. Zoe i Vanessa pragną dziecka, lecz gdy Zoe prosi byłego męża o zgodę, ten o poradę prosi fanatycznego pastora, który sugeruje, że nie powinien on pod żadnym pozorem oddawać dzieci lesbijkom. Winien natomiast oddać je bratu i bratowej, którzy również nie mogą mieć dzieci, ale żyją "po bożemu". Rozpoczyna się walka. Amerykańskie procesy, choć ich forma budzi kontrowersje, są bardzo widowiskowe. Najwidoczniej autorka również tak uważa, bo i w tej książce spora część akcji toczyć się będzie na sali sądowej.
Nowa powieść Picoult skłania do refleksji. Autorka porusza tematy bardzo różne. Pisze o in vitro, o pragnieniu dziecka za wszelką cenę, porusza problem homoseksualizmu, fanatyzmu religijnego... Ale jest tu też wiele wątków pobocznych, które z pewnością zapadną w pamięć czytelników. Jest też wiele pytań, na które odpowiedzi czytelnik będzie poszukiwał razem z pisarką.
Autorka bowiem skłania do refleksji, ale w swej powieści nie opowiada się jednoznacznie po żadnej ze stron. Zadaje pytania, naprowadza czytelnika, natomiast unika łatwych wniosków i pobieżnych ocen. Z wyzwaniami, jakie Picoult stawia przed czytelnikiem, z pewnością warto się zmierzyć. Tym bardziej, że powieść napisana jest niezłym językiem i do końca trzyma czytelników w napięciu. Po nową powieść Jodi Picoult sięgnąć wypada - pomimo iż wielu krytyków uznaje ją za słabszą książkę w dorobku autorki. Czy tak jest naprawdę? Warto przekonać się o tym samodzielnie.
Od ponad dziesięciu lat Jenny Metcalf nie może przestać myśleć o swojej matce, Alice, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jenny nie chce uwierzyć...
Delia Hopkins ma bajkowe życie. Mieszka w uroczym miasteczku w sielskim stanie New Hampshire. Ma małą córeczkę, przystojnego narzeczonego, ukochanego ojca...