Kwestia istnienia Boga jest tematem tyleż kontrowersyjnym, co – ostatnio – dość modnym. Elity naukowców, wykładowców przedmiotów ścisłych czy teologów zajmują w tej sprawie dwa przeciwległe stanowiska. Z jednej strony ustawiają się zwolennicy twierdzenia, że wszystko da się wytłumaczyć na drodze eksperymentów naukowych, z drugiej natomiast istnieje garść osób przekonanych, że za powstanie świata odpowiedzialna jest jakaś nadludzka siła lub energia, którą śmiało można nazwać Bogiem. „Szatańskie urojenie. Ateizm i jego pretensje naukowe” jest publikacją starającą się ukazać czytelnikowi, że nie wszystkie zjawiska można logicznie wytłumaczyć, stąd jedyną słuszną drogą jest założenie, że za ich istnieniem stoi wyższa, nie dająca się pojąć ludzkim umysłem siła.
Już sam tytuł publikacji „Szatańskie urojenie” nawiązuje do wydanej jakiś czas temu książki profesora biologii, Richarda Dawkinsa, jednak pod względem argumentacji, wyznawanych zasad i prawd David Belinski ustawia się na przeciwnym biegunie niż autor „Boga urojonego”. Berlinski z niegasnącym zapałem przytacza szereg argumentów sugerujących, że wbrew powszechnemu, tak pseudonaukowemu, jak i naukowemu mniemaniu, istnieje wokół nas siła sprawcza, coś ponadczasowego, co nazywać można Bogiem. Swoje twierdzenia podpiera obserwacjami, wśród których wymienia skomplikowaną materię wszechświata, doskonale kooperujące ze sobą prawa fizyki czy stałe fizyczne sprawiające, że życie na Ziemi jest w ogóle możliwe. Odrzuca argument, jakoby zjawisko to było jedynie wynikiem probabilistyki, czymś przypadkowym, sytuacją, która zdarza się „raz na milion”. Berlinski pyta także o przyczynę powstania wszechświata czy obecności w nim człowieka – jedynej rozumnej istoty. Na zagadnieniach matematyczno-fizycznych jednak nie kończy. Swoje rozważania rozciąga autor na problemy związane z dowodami na istnienie zjawiska ewolucji, której istnieniu zaprzecza. Także kwestie moralne – na przykład, skąd bierze się w człowieku poczucie dobra – próbuje wytłumaczyć istnieniem Boga.
„Szatańskie urojenie. Ateizm i jego pretensje naukowe” z równą mocą broni idei istnienia Boga, co „Bóg urojony” próbuje mu zaprzeczyć. Obiektywnie rzecz biorąc, obaj autorzy – David Berlinski i Richard Dawkins – traktują swoje argumenty za niepodważalne, a twierdzenia za autentyczne i prawdziwe. Niestety, obaj również obrzucają się nawzajem serią wyzwisk – od ignorantów poczynając, na „tych obrzydliwych facetach” kończąc. Czytelnik, który po lekturze obu tych publikacji będzie chciał przyjąć jedno z przedstawionych mu stanowisk, nie będzie wiedział, po której stronie ma stanąć. O ile argumenty Berlinskiego dla człowieka wierzącego wydają się jasne i spójne, o tyle te przytoczone przez Dawkinsa są oczywiste dla wszystkich ateistów.
Zarówno książka Berlinskiego, jak i Dawkinsa nie mają na celu intelektualnego wzbogacenia czy oświecenia czytelnika, a jedynie umiejętne pogrążenie jednej ze stron. W publikacjach tych liczy się tylko to, kto bardziej kogo wyśmieje czy obrzuci serią mocniejszych wyzwisk. Prawda, do której autorzy pragną dążyć, spada jakby na dalszy plan, przygnieciona warstwą obraźliwych słów, docinków czy kpin.
„Szatańskie urojenie” jest publikacją popularnonaukową, w której autor często posiłkuje się innymi tego typu książkami. Nawiązuje do publikacji poświęconych fizyce kwantowej, ale nie stroni także od cytatów zaczerpniętych z Biblii. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie nikogo przekonać do przytaczanych przez siebie argumentów, jednak uważa, że konieczne jest krytyczne spojrzenie na entuzjazm wobec ateizmu szerzący się w gronie naukowców. Jak sam mówi, najwybitniejsze umysły współczesnej nauki, wśród których z uwielbieniem przytacza osobę Einsteina, zakładały, że nie da się zrozumieć działania świata bez założenia, że jest gdzieś siła, która za to działanie odpowiada. Wyborem człowieka jest, czy znajdzie w swoich rozważaniach miejsce dla Boga, czy jego świat po brzegi wypełniony będzie jedynie wzorami matematycznymi. Nawet Einstein twierdził, że „nauka bez religii jest ułomna, a religia bez nauki – ślepa”.
Język, jakim posługuje się autor w swojej publikacji, jest dość prosty, choć pojawiają się w treści naukowe terminy zaczerpnięte zarówno z nauk ścisłych, przyrodniczych, jak i humanistycznych. Styl Berlinskiego jest niestety pretensjonalny, autor jest zbyt pewny swoich racji. Jego zadaniem nie jest dyskusja z czytelnikiem, a jedynie suche argumentowanie, przytaczanie kolejnych dowodów i prawd na istnienie Boga. Jednak mimo wszystko książkę czyta się z ogromną przyjemnością. Ważne jest, aby stronnictwo ludzi wierzących miało swojego przedstawiciela, który będzie werbalizował i publikował ich racje. Liczne w ostatnich czasach eksploracje wszechświata czy badania genetyczne sprawiają, że temat Boga odstawia się do lamusa, a jakiekolwiek krytyczne głosy podniesione w kierunku naukowców spotykają się jedynie z kpiną, jakoby ludzie wierzący stanowili synonim zacofania i ciemnoty. Dla wielu współczesnych ludzi Bóg jest sensem życia i to właśnie stara się Berlinski w swojej publikacji udowodnić. Jeśli czytelnik pogardzi argumentami Berlinskiego, powinien poznać te przytoczone przez Dawkinsa. Musi się jednak liczyć z tym, że dowody biologa są jeszcze bardziej niekonkretne i mgliste, a do tego przykryte warstwą dość dosadnych i niewyszukanych wyzwisk skierowanych ku ludziom związanych z naukami Kościoła.
Od wieków królowie, królowe, geniusze i zwyczajni ludzie spoglądali w gwiazdy, aby znaleźć w nich odpowiedźna najważniejsze pytania. Ta książka opowiada...