W sny można wierzyć lub nie. Jednak ich potęga i zagadkowość od zawsze fascynuje. Czy sny są lustrem? Głosem pragnień? Wytworem wyobraźni? Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska idą o krok dalej i jako temat swojej pierwszej wspólnej powieści wybierają świadome śnienie. Dla czytelnika to zapowiedź przygody i czegoś zaskakującego.
Oliwia, główna bohaterka książki Spotkajmy się we śnie, pisze romanse. Jednak jej życie przestaje wyglądać jak romantyczna bajka. Partner coraz więcej pracuje, a coraz mniej ma czasu na miłość. Ich relacja powoli umiera. Oliwia o wiele bardziej może liczyć na swojego przyjaciela, Tomka, niż na partnera.
Niespodziewanie w jej snach pojawia się mężczyzna o imieniu Miron. Szybko skrada jej serce, a to, co będzie się działo później, to już opowieść, nad którą ona sama z trudem utrzymuje kontrolę. A może jednak całkowicie ją traci? Pisarka zaczyna eksperymentować z tak zwanym świadomym śnieniem.
To zjawisko na pewno szokuje i wzbudza masę emocji. Dla jednych – stek kłamstw i bzdur, dla innych – możliwość wykorzystania potęgi ludzkiego umysłu. Oliwia wykorzystuje świadome śnienie jako drzwi do innego, nowego życia. Bohaterka niejako wyśniła sobie zmianę, bo rzeczywistość wokół zaczęła być zbyt przytłaczająca. Walący się związek, pisanie kolejnej książki, piętrzące się oczekiwania dają w kość. Jak miło jest zamknąć oczy i przeżywać coś szalonego i wzniosłego, prawda?
Myślę, że zakończenie tej powieści jest mocno przewrotne. Uderza mnie obecność Tomka, przyjaciela Oliwii. To postać niejednoznaczna, momentami wzbudzająca niepokój. Tu wielki ukłon w stronę autorek, że udało im się stworzyć bohatera, którego zapewne każdy czytelnik odbierze po swojemu. Dla mnie jest on osobą, której na pewno bym nie zaufała. A jaką rolę odegra w finale? Musicie przekonać się sami!
Autorki znakomicie wykorzystują motyw snu, bawią się konwencją, z odwagą mieszają obyczajówkę z oniryzmem, powieścią psychologiczną. Czytelnik zostaje zawieszony pomiędzy snem a jawą, mieszają się dwa światy. Rodzi się pytanie: czy to igranie z ogniem? Czy świadome śnienie może stworzyć zagrożenie? A może jednak… uratuje czyjeś życie?
Myślę, że Spotkajmy się we śnie to książka, która wymyka się schematom, daje do myślenia, ale też jest w dużej mierze uniwersalna. Przecież każdy z nas chciałby czasem przenieść marzenia senne na jawę. Albo poczuć we śnie przyjemne uniesienie. I dostać szansę, by zmienić swoje życie.
Polecam lekturę. Na marginesie dodam, że wspaniałe autorki to matka i córka. Mam nadzieję, że bawiły się podczas pisania równie dobrze jak ja podczas czytania.
Losy Karoliny i Wojtka poznajemy w pierwszej części "W labiryncie obłędu". Wojtek, oburzony decyzją Karoliny, wraca do Polski. Karo zostaje sama w Toskanii...
Gdy o wschodzie słońca budzi się nadzieja, spróbuj ją zatrzymać na dłużej. Są takie miejsca, które mają w sobie trudną do wytłumaczenia magię. Miejsca...