Zemsta wiecznie żywa
Młoda pani antropolog, solidnie sfrustrowana życiem i przebiegiem własnej kariery naukowej, jedzie do rodziny na Podhale. Jedzie odpocząć, wędrując po górskich szlakach. Anna Serafin nie tak sobie wyobrażała pięcie się po szczeblach kariery i sukcesy w pracy. Jest osobą samotną i w dużym stopniu nieszczęśliwą. Zazdrości swoim kolegom z pracy, tym po habilitacji, którzy zwiedzają świat. Ona zwiedza krakowskie blokowiska, brudne, dawno nie remontowane i cuchnące klatki schodowe. W Murzasichlu pragnie znaleźć odpoczynek od niezbyt napawającej optymizmem rzeczywistości.
Sebastian Strzygoń pracuje w poczytnym tabloidzie, we Fleszu. Szuka gorących tematów, produkuje sensacyjne nagłówki i chwytliwe teksty pod prostą publikę. Odpowiednio cyniczny, nie waha się wykorzystywać napotkanych ludzi. W końcu świat dzieli się dla niego na tych, co są wykorzystywani i tych, co wykorzystują. On nie chce być słabeuszem.
Anna wybiera się na wycieczkę w Tatry. W Dolinie Suchej Wody schodzi ze szlaku, poszukując ustronnego miejsca. Znajduje... sponiewierane ludzkie zwłoki. Tym samym kończą się dla niej mające przynieść spokój i wytchnienie wakacje. Przypadkiem zostaje wciągnięta w ponurą sprawę, której korzenie sięgają okresu II wojny światowej. Słowa Goralenvolk.
To, co dla Anki staje się przykrym koszmarem, dla Strzygonia jest łakomym kąskiem. Przynajmniej w pierwszym momencie. Niestety, i on przekona się, że zemsta potrafi mieć niezwykle okrutne oblicze i łatwiej mieć do niej dystans, kiedy dotyka innych.
Szczególnym wyróżnikiem Ślebody, nowej powieści Małgorzaty i Michała Kuźmińskich, znanych z kilku dotąd wydanych książek kryminalnych i nominacji do Nagrody Wielkiego Kalibru, jest język powieści, a przynajmniej jego znacząca część. Chodzi o gwarę góralską. Trudno mi w pełni ocenić jej autentyczność, na tyle jednak, na ile miałem z ową gwarą styczność, robi ona wrażenie z życia wziętej. Właśnie owa gwara oraz trochę ironiczne sportretowanie mieszkańców Podhala i mentalności współczesnych górali stanowią najbardziej frapującą część książki. A także poruszenie modnego od pewnego czasu tematu kolaboracji części polskich górali z niemieckim okupantem, która to sprawa kryje się za mrocznie brzmiącym słowem Goralenvolk.
Historia i realia współczesne służą w Ślebodzie za ważne tło wydarzeń, za rzecz niezbędną do zrozumienia fabuły. Powieść jest kryminałem, w którym zagadkę brutalnych morderstw próbują rozwikłać zarówno organy ścigania, czyli policja i prokuratura, jak i detektywi-amatorzy, czyli Anka i Sebastian. Główną postacią jest pani doktor Serafin, z czasem rośnie również rola dziennikarza Strzygonia. Galerię postaci uzupełnia prowadzący śledztwo policjant, dobry znajomy Anki sprzed lat, jej kuzynka i dalsza rodzina z Murzasichla oraz osoby zamieszane w bieżące wydarzenia.
Zaletą powieści są, niestety dość rzadkie, plenery tatrzańskie, które zachwycają swoim urokiem, mniej rzucające się w oczy obserwacje ludzi i mentalności. Nie wszystkim spodobają się natomiast sceny erotyczne, same w sobie niewiele wnoszące do fabuły, ale napisane w modnym obecnie, pikantnym, pełnym soczystych detali stylu. Dialogi i opisy pozostają w równowadze, wypróbowane schematy są umiejętnie wykorzystane. Psychologia postaci zdaje się miejscami szwankować, sytuacje bywają czasami mało wiarygodne.
Śleboda napisana jest poprawnie, z wykorzystaniem lubianych, popularnych wzorców. Narracja jest dynamiczna, fabuła intryguje. Wielu czytelnikom spodoba się ironiczny styl, tak podobno typowe i lubiane (choć zarazem namiętnie krytykowane) narzekanie na otoczenie, świat i ludzi, w którym zdaje się przodować sfrustrowana doktor Anna. Przeszkadza jej jakość dróg, nadmiar turystów na szlakach, przeciążone wozy wiozące ludzi znad Morskiego Oka, nazwy dań w karczmach, zadowolenie innych, własna samotność, psie kupy na trawnikach, obsikane klatki schodowe, pazerność, nieestetyczne reklamy, coraz głupsza młodzież i coraz droższe życie. Postaci nie są całkiem jednoznaczne, zwłaszcza w przypadku Strzygonia, który z jednej strony wydaje się cwaniakiem i cynikiem, z drugiej - potrafi nagle nurzać się w wątpliwościach, nowoczesnej wersji wyrzutów sumienia. Szczególnie ciekawą drugoplanową postacią jest małomówna, intrygująca staruszka Babońka. Osobowość odpowiednio złożona, ciekawie zaprezentowana, nie będąca zbitką prostych wyobrażeń starszej góralki, szablonowych zachowań i stereotypowych słów.
Książka z pewnością może zachęcić do zagłębienia się w mniej znane i nie będące powodem do dumy fragmenty historii tak pięknego regionu naszego kraju, jakim jest Podhale i Tatry. Jeśli do tego dojdzie, będzie to można uważać za spory sukces pisarskiego tandemu państwa Kuźmińskich.
Stebastian Strzygoń wyrusza do rodzinnego domu w Dąbrowie Tarnowskiej, by odpocząć i powrócić do równowagi po niełatwych doświadczeniach...
W romskiej osadzie na Sądecczyźnie znaleziono martwego chłopczyka o jasnej karnacji i włosach koloru pszenicy. Wkrótce policja odkrywa, że mieszka tam...