Któż z nas nie marzył kiedyś o sytuacjach, w których, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, rozwiewają się wszystkie problemy? Modna od jakiegoś czasu retoryka sukcesu sprawia, że próbujemy spojrzeć na swoje dokonania z innej perspektywy i dążyć do osiągnięcia doskonałości. W świecie rządzącym się bezlitosnym prawem konkurencji, w wyścigu szczurów, każdy skuteczny poradnik, umożliwiający samodoskonalenie się, jest na wagę złota. Wydawnictwo Rebis zdecydowało się zaprezentować polskiemu czytelnikowi angielską serię „52 wspaniałe pomysły”. Kolejne tomy tej serii mają zawierać przepis na sukces dla każdego.
Andrew Holmes napisał poradnik „Skuteczne zdawanie egzaminów”. Tytuł – marketingowo świetny – brzmi jak spełnienie marzeń każdego studenta. I przede wszystkim do tej grupy odbiorców książka Holmesa jest kierowana. Wprawdzie autor próbuje rozszerzać docelowy zbiór czytelników, uwzględniając także tych, którzy kończą kursy doszkalające, chcą się przekwalifikować – mówiąc w skrócie tych, którzy muszą poddać się rozmaitym testom sprawdzającym umiejętności bądź kompetencje, jednak najbardziej zainteresowani pozycją Rebisu będą przede wszystkim uczniowie i studenci. Tytuł brzmi obiecująco – zapewnienie skuteczności w zdawaniu egzaminów jest magnesem, który ma przyciągnąć do książki rzesze zainteresowanych. Ale ramka na czwartej stronie rozwiewa złudzenia – „odpowiedzialności za twój wynik nie będzie ponosić ani nasze wydawnictwo, ani autor książki, ani twoja mama, tylko ty sam (…) nie obwiniaj nas o swoje niepowodzenie, jeśli nie uda ci się czegoś zaliczyć”. Brzmi to zabawnie – nie sądzę, by polscy czytelnicy aż tak bezkrytycznie podchodzili do kolejnej pozycji z serii „jak osiągnąć sukces”. Jedną z cech poradnika, którą autorzy serii wymieniają jako atut, jest brak wyższości w traktowaniu czytelników. Andrew Holmes stara się wpasować w konwencję – ukrywa własne osiągnięcia, przedstawia się jako zwyczajny człowiek, który musi całe życie zdawać egzaminy. Oznajmia, że był przeciętnym studentem, a zdobywanie wiedzy nie przychodziło mu łatwo, chciał osiągnąć lepsze wyniki bez nadmiernego wysiłku.
Zestaw porad zamieszczonych w książce ma być efektem własnych badań – „zacząłem poszukiwać technik i pomysłów, które zmniejszyłyby moje obciążenie nauką, a jednocześnie zapewniłyby mi lepsze wyniki”. Owocem poszukiwań są 52 pomysły, mające uprzyjemnić przyswajanie wiedzy. Autor stara się sprawiać wrażenie, że solidaryzuje się ze swoimi odbiorcami, wraz z nimi przychodzi mu stawiać czoła egzaminatorom. Chce w ten sposób zyskać zaufanie czytelników. Na ile ta kreacja jest szczera? Holmes w równym stopniu podpiera się własnymi (czy też wyimaginowanymi) doświadczeniami co badaniami naukowymi – ale niekonsekwencję w konstruowaniu własnego wizerunku da się łatwo wybaczyć, przy odpowiednim dystansie odbiorcy.
Wśród wiadomości i zgromadzonych w książce porad znajdują się zarówno techniki czy pomysły nowe, jak i powtarzane już do znudzenia przez wiele podręczników. Nie brakuje świeżych spojrzeń na ustalone od dawna metody (między innymi uproszczona nauka szybkiego czytania). Holmes próbuje wyjaśnić, jak wyeliminować niepotrzebne informacje, jak wzbudzić w sobie i podtrzymać motywację do nauki, jak organizować czas do powtórek. Pisze o roli przygotowywania się w grupie, o znaczeniu kursów przygotowawczych i korepetycji. Przedstawia kreatywne sposoby nauki, pokazuje najlepszą konstrukcję odpowiedzi, przypomina o mnemotechnikach i uczy krytycznego myślenia. Sporo miejsca poświęca różnym rodzajom egzaminów: wskazuje sposoby przygotowywania się do testów wielokrotnego wyboru (raczej jednokrotnego…), odpowiedzi ustnych, egzaminów praktycznych i wymagających opisowych rozwiązań. Sięga po techniki wizualizacji, uruchamianie różnych zmysłów. Holmes przedstawia kolejne etapy przygotowań do egzaminów, szuka najefektywniejszych metod zapamiętywania. Nie zaniedbuje kwestii związanych z psychiką: tłumaczy, jak opanować stres i jak nie poddać się panice. Instruuje nawet, jak zachować się po wyjściu z sali egzaminacyjnej. Andrew Holmes dąży do tego, by zminimalizować wysiłki włożone w przygotowanie do egzaminów, a także – by zmniejszyć stopień zdenerwowania, zyskać pewność siebie i … nawet polubić zdawanie egzaminów. Wszystkie rozdziały (a każdy rozdział to jeden pomysł) oparte są na jednym schemacie. Krótki wstęp, kilka rad dotyczących określonego zachowania, wyodrębniony graficznie „pomysł” i modyfikacja tego pomysłu (która jest jedynie zawoalowanym odsyłaczem do innego rozdziału), cytat (złota myśl, aforyzm ilustrujący problem) i wyliczenie wskazówek, które mogą ułatwić korzystanie z nowego sposobu.
Każdy rozdział zamyka kilka pytań uzupełniających „pomysł” z odpowiedziami autora. Jak wiele publikacji z tej dziedziny, książka „Skuteczne zdawanie egzaminów” obfituje w rozmaite graficzne ozdobniki – od zwykłych fotografii po operowanie zmiennym kolorem tła tekstu (od bieli po różne odcienie szarości) czy krojem i wielkością czcionki.
Ciężko byłoby czytać Holmesa wyłącznie linearnie – graficzny układ stron nie pozwala na „tradycyjną” lekturę. Ale nietypowy podział nie pełni tylko i wyłącznie funkcji ozdobniczej – ma zaktywizować czytelników, wprowadzić w nowatorski rytm przyswajania wiedzy.