Alfabet śmierci?
Nasz alfabet miał dwie litery. Ś – jak śmierć i Z – zabijanie! Znając te dwie, wiedzieliśmy, że musimy dopisać tylko jedną: P – przeżyć! Przeżyć za wszelką cenę. Za cenę głodu, upokorzeń i bicia. Kto mógłby wypowiedzieć te pełne bólu i cierpienia słowa? Kto doświadczył traumy tak strasznej, by ująć ją w alfabet – alfabet przetrwania?
Odpowiedzi poszukać możemy w książce, która zaskakuje i burzy nasze dotychczasowe postrzeganie świata, budzi demony przeszłości i nie daje się zapomnieć. Mowa o powieści Anny Birger Skrywana przeszłość, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka. O jednej z najlepszych książek, po jakie sięgnęłam w ostatnich miesiącach. Wstrząsające fakty ujawniane przez bohaterkę głęboko zapadają w serca i dusze czytelników, zaś znakomita kompozycja tekstu sprawia, że niepostrzeżenie cofamy się w czasie, przeżywając wraz z bohaterkami traumatyczne wydarzenia.
Autorka przedstawia czytelnikom Laurę Miller, Polkę, która już od ponad dziesięciu lat życie wiedzie na niemieckiej ziemi u boku ukochanego męża, Jorgena. Otoczona miłością jego rodziny, hołubiona przez jego dziadka, tym ciepłem rekompensuje sobie brak rodziców oraz rozłąkę z własną babcią, z którą zerwała kontakt. Staruszka, która zaopiekowała się nią po tragicznym wypadku, w którym zginął zarówno ojciec, jak i matka Laury, nie mogła zaakceptować tego, że wybrankiem wnuczki jest Niemiec. Dziewczyna nie zdecydowała się wyrzec swojej miłości, przekonana, że babką rządzą emocje i stereotypy dotyczące całego narodu męża. Tym samym odcięła się od ostatniej osoby, która wiązała ją z Polską. Dlatego też dziwi telegram otrzymany z kraju z informacją o niespodziewanej śmierci babki, przesłany przez niejakiego mecenasa Krzysztofa Szweda.
Mimo początkowej niechęci, Laura, namówiona przez męża, decyduje się odbyć podróż do Polski, nieświadoma tego, że diametralnie zmieni to całe jej życie. Po przybyciu do Warszawy okazuje się, że śmierć babki to nie jedyna tragiczna niespodzianka, jaka na nią czeka. Nie dość, że kobieta zdecydowała się sprzedać dom rodzinny, to jeszcze z niewyjaśnionych przyczyn… popełniła samobójstwo. Kto lub co mogło ją do tego skłonić? Być może tajemnicę kryć będzie testament babki? Ten jednak okazuje się równie kontrowersyjny, jak poczynania staruszki w ostatnich latach życia. Kobieta zapisała bowiem pokaźny majątek Kościołowi, dla wnuczki przeznaczając jedynie pudło wypełnione starymi zeszytami – zapiskami z czasów wojny.
Zastanawiam się, czy gdyby Laura wiedziała, co znajdzie w pamiętnikach babci Irenki, czy zdecydowałaby się na ich lekturę. A może tak właśnie miało się stać? Może nadszedł czas, by wnuczka poznała prawdę, skrzętnie ukrywaną przez lata? Prawdę, która tłumaczy dziwne, niekiedy irracjonalne zachowania starszej pani, które tak przeszkadzały i drażniły Laurę.
Otwierając pudło, nie tylko ona, ale i my przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz, by poznać historię Ireny, córki aptekarza i… Żydówki. Autorka utkała swoją historię, a właściwie historię ciemiężonego narodu, z jego cierpienia i śmierci, których ofiarami padły rodziny żydowskie. Wraz z babcią Laury, której drżąca ręka opisywała wydarzenia, jakie nigdy nie powinny mieć miejsca, oglądamy obraz Warszawy sprzed wybuchu wojny. I choć sygnały o możliwości jej wybuchu kładą się cieniem na szczęściu mieszkańców stolicy, nikt tak naprawdę nie wierzy, że wkrótce zostanie na niego wydany wyrok, że ten miesiące będą ostatnim szczęśliwym latem.
Irenka opowiada o przyjaźni z Helą, córką rabina, która pozwalała jej przetrwać trudne chwile w szkole. Blondynka i ruda – obie wyróżniały się na tle społeczności żydowskiej, obie z tego powodu były szykanowane, poniżane. Obie, dzięki tym niespotykanym wśród Żydów kolorom włosów, po latach miały szansę na ratunek. Na udawanie Polek, kiedy okupant postanowił zmieść z powierzchni ziemi całą rasę.
Czytamy o pierwszych miesiącach wojny, o decyzji o stworzeniu getta oraz o nieudanej pomocy uwięzionym w nim rodzicom i rodzeństwu dziewczyn. Z przerażeniem czytamy też o schwytaniu przyjaciółek, o przesłuchaniach oraz o wywózce do obozu pracy. A może lepiej powiedzieć – obozu śmierci. Nie można oddać się lekturze Skrywanej przeszłości, nie odczuwając przy tym całej gamy emocji. Choć – jak pisze Irena – w obozie żeby żyć, trzeba było zobojętnieć, nie można pozostać obojętnym, mając przed oczami obraz ludzkich szkieletów, czy czując słodkawy dym, wydobywający się z pracujących niestrudzenie kominów.
Pamiętnik babki Laury mógłby być wstrząsającą książką nawet bez dodania współczesnego wątku, jednak taki zabieg jeszcze wzbogaca powieść poprzez kontrast pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Zaskakujące zakończenie stanowi natomiast zamknięcie pewnego cyklu i zarazem dowód na to, jak przewrotny może być los.
Nie sposób wyrazić słowami ogromu tragedii, jaką przeżyła Irena i tysiące jej podobnych osób. Nie sposób tego dokonać, bowiem Anna Birger w Skrywanej przeszłości uczyniła to tak doskonale, z takim wyczuciem i realizmem, że jakikolwiek komentarz byłby tu profanacją. To po prostu książka wyjątkowa. Książka o tym, jak ludzie ludziom zgotowali ten los. Książka o tym, jak żyć z tym piętnem przeszłości…