Kreolskie przyprawy
Nie należę do entuzjastek kobiecej i zmysłowej, ale i rozedrganej prozy Izabeli Szolc i rzadko sięgam po jej książki. Tym razem jednak, zaintrygowana okładką, nieco tajemniczą, nieco dekadencką, rozpoczęłam swoją przygodę z Siostrami i… przepadłam na dwie godziny, przenosząc się w przeszłość, prosto do Jabłonnego Sadu. To, co w poprzednich książkach autorki nieco przeszkadzało, pewna ulotność myśli, tutaj bezsprzecznie stanowi atut powieści, zaś klimat stworzony przez Szolc, przesiąknięty tajemnicą, ale i egzotyką, dodaje pikanterii i osnuwa akcję nutką czegoś nieokreślonego, nierealnego, działając lepiej niż niejedna kreolska przyprawa.
Siostry Szolc to kolejna już pozycja z „serii z przyprawami” Wydawnictwa Smak Słowa, która zabiera czytelników w różne zakątki świata. Tym razem akcja toczy się w majątku ziemskim w Jabłonnym Sadzie, należącym do Jana Zygmunta Jabłońskiego, wiarusa kampanii napoleońskiej, ale też w piekle San Domingo. To właśnie tam, pod wpływem rewolucji francuskiej wybuchły bunty niewolników, zaś po zniesieniu niewolnictwa i proklamowaniu niezależnej republiki powstańcy pobili w 1803 roku interwencyjne wojska Napoleona I Bonaparte, złożone m.in. z Legionów Polskich - w tym Jabłońskiego. Z wyspy, oprócz rany nogi (Własną stopę zostawił na San Domingo. Niejako zapłacił nią za miłość do Pierwszego Konsula), Jan Zygmunt przywiózł egzotyczną żonę - Paulette, a także wierną służącą Titubę.
Pani domu, wtłoczona w ramy nowej rzeczywistości, nie potrafi się odnaleźć wśród gospodarstwa, przerasta ją także macierzyństwo. Zbyt niecierpliwa, zbyt prędka, zbyt zapatrzona w siebie, pozwala swoim dzieciom na znaczną samowolę, ograniczoną jedynie pewnymi ramami dobrego wychowania.
Dzieci to Teodor Florian, przyszły dziedzic, a także bliźniaczki – Anna Konstancja i Józefina Maria – odrębne osoby, które zlewają się w jedną, przenikają wzajemnie, połączone tajemnymi więzami, których nie zgłębi żaden śmiertelnik. Bliźniaczki przez całe dzieciństwo brane są za jeden wspólny byt – pisze autorka – Współistotny sobie, zrodzony jeden z drugiego w tej samem chwili. Zatem… Anna Konstancja i Józefina Maria, czy może raczej Anna Józefina i Konstancja Maria? Nawet matka nie potrafi ich odróżnić, a kolorowe tasiemki, które wiąże im na nadgarstkach, często są zamieniane. Dziewczyny bawią się swoją jednością, przenikają wzajemnie, stając się lustrzanymi odbiciami. Jedynie brat jest w stanie je poznać „po zapachu”.
Lata beztroskiego dzieciństwa kończą się wraz z wiadomością o śmierci Napoleona - Jan Zygmunt pada rażony apopleksją, która na długie lata przykuwa go do łoża. Paradoksalnie, to jego kreolska żona, doglądając go niestrudzenie, niknie w oczach, aż w końcu żegna się z obcym dla niej światem, odpoczywając w pokoju. Ojciec umiera już kiedy panny są dorosłe, jednak nie na tyle, by być odpowiedzialnymi za swoje czyny. O którą jednak chodzi? O Annę Konstancję czy Józefinę Marię? Ciężar opieki nad umierającym ojcem spoczywa na barkach Anny, jednak przywdziewa ona również skórę Józefiny, by zagwarantować starcowi miłość obu córek. Jednak łatwość, z jaką staje się siostrą, okazuje się niebezpieczna. Wszak to samo może zrobić ta druga. Ta, która z siostry staje się rywalką, zaś z przyjaciółki – wrogiem.
Siostry Izabeli Szolc to przede wszystkim skomplikowane relacje pomiędzy dwiema kobietami, które wchodząc w okres dorosłości, odkrywają wspólnie pragnienia i pożądanie. Autorka odziera je z niewinności, pisze bez skrępowania o zabiegach pielęgnacyjnych ojca, jego strefach intymnych, ale też o ciekawości - tak naturalnej dla rodzącej się kobiecości. Siostry to także wspaniały obraz kraju XIX wieku, biesiadne tradycje (w tym żywy indyk, serwowany w trakcie przyjęć oraz „rytuał” związany z jego podawaniem), jak również szczypta magii, którą wnosi wiara Tituby. Siostry to książka, która długo zalega na duszy, w której możemy się rozsmakować, która zmusza do zastanowienia i wnikliwego studiowania tekstu, równie niejednoznacznego, co fenomen bliźniaczek.