Niewielka książka Grażyny Bacewicz to rarytas, bibelot, szklana miniaturka na komodzie, cacko i uroczy drobiazg. To ukłon w stronę miłośników kryminałów, gdzie inteligentny i nieco ekscentryczny inspektor bada eleganckie wnętrza amerykańskich willi i tajemnicze dusze starej upper class. Wszystko jest tu urocze i ma swoje miejsce, jak zestaw miniaturowych puzzli w eleganckiej układance. Podwójne życie pozornie porządnych ludzi staje się kanwą intrygi pozornie nie do rozwiązania. Pozornie, bowiem inspektor o znaczącym nazwisku Decise, który naprawdę nazywał się Décidé i był Francuzem, jest przenikliwy i gotowy na wszelkie poświęcenia, aby dotrzeć do prawdy.
Oczywiście bez udziału Decise'a zagadka nie zostałaby rozwiązana, ale to nie sama intryga jest centrum tej historii. Bacewicz subtelnie obnaża zło drzemiące w ludzkiej duszy i prowadzi czytelnika poprzez eleganckie amerykańskie salony, które z bliska okazują się już nie tak czarujące. Wydają się siedliskiem zła, tym większego, że wkraczało ono na pokoje nie tylko z wysoko urodzonych rodzin, ale także z zewnątrz, karmiąc się zawiścią i chciwością. Dodatkowo w tle pojawiają się trucizny, nieodzowne elementy wielkiej, ale subtelnej, intrygi. Mamy także nieujawnione dzieci, fałszywe służące i pozornie niedziałające telefony. Wszystko, aby stworzyć kryminał na miarę Joe Alexa i Agaty Christie w niepozornym tomie, w którym historia zagęszcza się i osacza czytelnika, bez jednej zbędnej informacji.
Powieść Bacewicz wydaje się wpisywać w nurt popularyzowany przez Słomczyńskiego. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem wydane właśnie Sidła to niepublikowana powieść polskiej skrzypaczki, napisana w latach sześćdziesiątych XX wieku, czyli w czasach, gdy Słomczyński wydawał swoje powieści. Tekst jest dobrze napisany, czyta się go doskonale. Nie ma tu tylu intelektualnych zagadek czy odwołań od antyku, którym tak fascynował się Słomczyński. Zamiast tego następuje głęboka refleksja nad II wojną światową, która staje się przyczyną zbrodni po latach. Aby ją wyjaśnić, trzeba zrozumieć, co wydarzyło się wcześniej. Ale to już zadanie dla Decise'a, będącego połączeniem Joe Alexa i Herculesa Poirot, który ma w sobie coś z porucznika Columbo i bardziej nam współczesnego Cormorana Strike'a, bohatera powieści piszącej pod pseudonimem Robert Galbraith Joanne K. Rowling. Żaden z niego superman, raczej fajtłapa, pozorny, bo wyposażony w niezwykłą inteligencję i zdolność dociekania, jest niezwykle niebezpieczny dla przeciwnika. Ma zwyczaj wchodzenia do domów podejrzanych wszelkimi możliwymi drzwiami. Wyrzucony z kuchennych schodów, śmiało rusza do bramy frontowej. Irytujący i odważny, jest nie do zatrzymania. Rozwiązanie zagadki wydaje się więc tylko kwestią czasu. Dla tych, którzy nie nadążają za błyskotliwym umysłem inspektora, przewidziano scenę, w której Decise gromadzi wszystkich w salonie i wyjaśnia, co się właściwie stało. Zanim jednak do tego dojdzie, czytelnik wiele razy zostanie sprowadzony na manowce.
Sidła to raczej ciekawostka, nie zapowiedź odkrytej serii kryminalnej Bacewicz (niestety!) i odpowiedź na popularną w latach sześćdziesiątych literaturę. Gdyby powstały u progu XXI wieku, byłyby hasłem do odwrotu od opasłych powieści obyczajowych z wątkiem kryminalnym. To także doskonała wprawka dla tych, którzy chcą pisać współczesne kryminały. Dyscyplina i powściągliwość w operowaniu słowem i obrazem idą tu w parze z dynamiką utworu. Sidła to prawdziwa uczta dla miłośników opowieści o zbrodni i zagadce. A może też miła odmiana na współczesnym rynku wydawniczym? Zdecydowanie polecam.
W książce przedstawiono obszerne fragmenty niepublikowanej dotychczas prozy pisanej przez Grażynę Bacewicz. W 1944 roku w Grodzisku Mazowieckim, podczas...