Recenzja książki: Shirley
Recenzuje: Mery
Siostry Bronte to marka sama w sobie. To ikony nie tylko angielskiej, ale i światowej literatury. Czy jednak kiedykolwiek sięgnęliśmy po ich książki? Czy choć raz pozwoliliśmy autorkom chwycić nas za rękę i prowadzić przez bezkresne wrzosowiska, słuchając opowieści? Nie? Czy nie opatrzyliśmy ich książek etykietkami „romanse”, „klasyka”, a więc „nie dla mnie”? Zastanówmy się dobrze przed udzieleniem odpowiedzi na te pytania…
Leży przed Tobą coś autentycznego, prozaicznego i namacalnego. Rzecz tak nieromantyczna, jak poniedziałkowy poranek, gdy wszyscy posiadający miejsce pracy mają obowiązek powstać i do niego się udać.
Taki opis możemy znaleźć tuż po otwarciu
Shirley. Już wiemy, że to nie romans czy kolejna powieść obyczajowa. Nadal jednak nie jesteśmy przekonani? Czytajmy dalej:
Nie jest kategorycznie stwierdzone, że nie skosztujecie emocji – być może na drugie danie i deser – ale już postanowione, że pierwsza potrawa będzie przypominała posiłek, który w Wielki Piątek znalazłby się na stole w katolickim domu. Jak zimna soczewica z octem, lecz bez oliwy. Jak przaśny chleb z gorzkimi ziołami. I żadnej pieczeni.
Charlotte Brinte nie ma jednak zamiaru raczyć czytelnika opisami samej powieści. Ogranicza się do krótkiego wstępu. Potem zaczyna snuć swą historię. Lekką, pełną barwnych postaci, pięknych krajobrazów, interesujących wydarzeń historycznych.
Streszczanie fabuły byłoby zbrodnią wobec tej książki. Warto za to nadmienić, że każdy z rozdziałów, każda z postaci to małe arcydzieło, składające się na jedną całość. Każda postać, nawet epizodyczna, opisana jest bardzo wiarygodnie i dość szczegółowo. Dokładnie, zajmująco, ciekawie. Autorka przypomina, że żaden człowiek nie jest czarno-biały, żaden nie jest przeciętny. Kreśli postać swoim lekkim piórem tak umiejętnie, że wydaje się, że każda z nich jest żywa. Na uwagę zasługuje w szczególności tytułowa Shirley – wzorowana podobno na Emily Bronte (autorce
Wichrowych Wzgórz). Bystra, inteligentna, piękna, bogata, trochę wścibska. Świetna.
Są, oczywiście, i wady
Shirley. W jednym z fragmentów, na kilkunastu stronach, autorka nieco przesadza, tak, że część ta wydaje się nieco przesłodzona. To jednak tylko drobna część liczącej ponad 600 stron całości. Calości znakomitej. Jednej z tych, do których zaraz po przeczytaniu ostatniego zdania po prostu chce się wrócić.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...