Przygodę z powieściami sensacyjno-kryminalnymi Camilleriego warto zacząć w każdej chwili. Nie trzeba też specjalnie zastanawiać się, po którą książkę sięgnąć w pierwszej kolejności. Jeśli jednak wybór padnie na Sezon łowiecki, czytelnik może mieć pewność, że spotkanie z lekturą przyniesie mu nie lada satysfakcję.
XIX wiek, małe sycylijskie miasteczko Vigata. Do miasta przybywa parowiec. Na pokładzie oprócz mieszkańców Vigaty znajduje się także tajemniczy przybysz. Po opuszczeniu pokładu udaje się on do gospody, gdzie wynajmuje pokój. Już od pierwszej chwili, od pierwszego kroku, jaki przybysz postawił na sycylijskiej ziemi, mieszkańcy Vigaty zaczynają snuć domysły na temat tego, kim może być nowy mieszkaniec oraz w jakim celu przybył do ich miasteczka. Mężczyzna przedstawia się jako Alfonso La Matina i w niedługim czasie kupuje nieruchomość. Na parterze otwiera swoją aptekę, na piętrze natomiast urządza mieszkanie. Nic w przybyciu Alfonsa do Vigoty nie byłoby dziwnego czy zastanawiającego, gdyby nie tajemnicza historia związana z jego ojcem. To także prawdopodobnie nie zwróciłoby wielkiej uwagi. Nie zwróciłoby, gdyby członkowie rodziny markiza don Filippa jeden po drugim nie zaczęli nagle umierać…
Sezon łowiecki to powieść, która mieni się tysiącem odcieni. Na pierwszy rzut oka zaserwowana zostaje czytelnikom sprawnie skonstruowana intryga kryminalna. Jednak nie tylko ona budzi zainteresowanie. Jeśli bowiem uważnie przypatrzymy się powieści, już od pierwszych stron z dużą dozą pewności wskazać będziemy potrafili głównego podejrzanego. Taki też zapewne był zamiar autora. W Sezonie łowieckim mniej bowiem liczy się odpowiedź na pytanie: „kto zabił?”, bardziej natomiast: „dlaczego to zrobił?”.
I właśnie w poszukiwaniu odpowiedzi na to pozornie proste pytanie czytelnik zagłębi się w małomiasteczkowe intrygi i plotki. Pozna też szereg interesujących i barwnie zarysowanych postaci. Dostrzeże ich wady i zalety, słabe i mocne strony, by wreszcie odkryć skrzętnie skrywane, wstydliwe tajemnice mieszkańców Vigaty. To jednak tylko kolejna niezwykle intrygująca warstwa powieści.
Następną, równie pociągającą, są niezwykle plastyczne opisy. Wertując Sezon łowiecki, czytelnik ma wrażenie, jakby płynął przez rwącą wielobarwną rzekę sformułowań. Zachwyca język opowieści, gra słów i znaczeń, wtrącane niby od niechcenia wyszukane metafory i porównania. Złożoność i wielowarstwowość powieści objawia się właśnie w zachwycającym stylu narracji. Nie objętość lektury ma tu znaczenie, ale sposób, w jaki tych sto siedemdziesiąt stron wykorzystano.
Zastanawiać może nietypowy tytuł, jakim opatrzył Camilleri swoją powieść. I tak jak wieloma odcieniami mieni się historia, tak i tytuł okazuje się wieloznaczny. Analizując postawy poszczególnych bohaterów oraz wydarzenia, jakie rozgrywają się na kartach powieści, czytelnik dojdzie wreszcie do wniosku, że właściwie każda postać na coś lub na kogoś w opowieści „poluje”. Pani Cleila próbuje upolować tajemniczego aptekarza. Markiz don Filippo Pelusi w swojej wiejskiej posiadłości poluje na żonę zarządcy, Trisinę. Na córkę markiza poluje sprytny łowca posagów. A tajemniczy aptekarz – cóż, tego, na co poluje Alfonso La Matina czytelnik dowie się już z lektury Sezonu łowieckiego.
Sezon łowiecki to znakomicie skonstruowana intryga kryminalna, która jednak schodzi na dalszy plan, gdy pogrązamy się w lekturze wielobarwnych opisów krajobrazów i drobiazgowych charakterystyk bohaterów. Całość wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu do finału. Do finału, który – choć spodziewamy się podobnego biegu zdarzeń – i tak okaże się zaskakujący.
Gdy Montalbano postanawia pomóc swojej nowej sąsiadce, Lilianie Lombardo, po tym jak silnik jej samochodu odmawia posłuszeństwa, nie domyśla się...
Tym razem komisarz Montalbano musi zostać na sierpień w Vigacie, wynająć willę nad morzem dla przyjaciół Livii i przeprowadzić śledztwo w jednej z najbardziej...