Boston w oparach magii
Nie ma to jak zdjęcia z sekcji zwłok na początek dnia... Tak mogą mawiać tylko pogodzeni z losem pracownicy prosektorium i detektywi zajmujący się sprawami kryminalnymi. I tak właśnie z rezygnacją stwierdza detektyw porucznik Leo Murdoch, który wraz z Connorem Greyem musi rozwiązać zagadkę wyjątkowo nieprzyjemnego morderstwa, a właściwie - serii morderstw wróżek-męskich dziwek. Murdoch to gliniarz - człowiek pracujący w Bostońskim Departamencie Policji. Grey to były członek Gildii, druid, który częściowo utracił moc, zatrudniony jako konsultant policji w sprawach, w których maczali palce (łapy) fata. Duet złożony z człowieka i istoty magicznej to dobry pomysł na stawianie czoła śmiertelnej w nadmiarze magii. Choć różnice charakterów, różnice w widzeniu świata i tego, co po nim łazi, są naprawdę znaczące. W końcu jednak z walki przeciwieństw czytelnicy mogą czerpać o wiele więcej przyjemności niż z idealnej współpracy dwóch spokojnych, szarych, nudnych, lubiących się obywateli.
Pomysł Marka Del Franco nie jest oryginalny. Paranormalne powieści jak stado kawek obsiadły księgarskie półki. Wiele z nich to fantasy z wątkami kryminalnymi, śmiało nawiązujące do tradycji czarnego kryminału. Również w przypadku Rzeczy niekształtnych widzimy wyraźnie odciśnięte ślady Marlowa z powieści Chandlera. Choć są i zauważalne różnice, powieść nie jest bowiem zwykłą kopią wzorca, lecz swobodnym, twórczym rozwinięciem pomysłów z tego gatunku literackiego.
Akcja dzieje się głównie w dzielnicy Weird, zamieszkałej przez fata. Elfy, wróżki (osobniki męskie i żeńskie) oraz inne istoty magiczne trafiły wiek temu do naszej rzeczywistości wskutek dziwnego zjawiska zwanego Konwergencją. Zaczęły przenikać ze swojego świata głównie na teren Irlandii. Nauczyły się żyć w otoczeniu ludzi, dostosowały do ziemskich warunków, choć nie zaprzestały prób powrotu do własnego świata. Przywlokły też ze sobą niesnaski i podziały, które rozpalały ich namiętności w magicznej rzeczywistości. Także naturalną dla wszystkich istot umiejętność czynienia zła, łamania prawa, krzywdzenia innych dla jakiegoś dobra - oczywiście, własnego. Gildia pilnuje porządku wśród istot magicznych. Pośredniczy w sprawach konfliktowych między ludźmi i fata. Wkracza tam, gdzie sprawy przekraczają ludzkie pojęcie. Łagodzi najbardziej skrajne konsekwencje kontaktów między ludźmi, a fata. Łagodzi... Tak można by to eufemistycznie nazwać.
Sprawa, którą zajmują się bohaterowie powieści, szybko zaczyna wskazywać nie na zwykłe, przypadkowe morderstwa, lecz na działanie zaplanowane, rytualne, przemyślane. Na seryjnego zabójcę. Zbliża się noc świętojańska, spodziewany jest napływ do miasta turystów chętnych do pozostawienia w nim nadmiaru gotówki. Władze nieprzychylnie patrzą na jakikolwiek przejaw niepokojów społecznych i wolą raczej je uciszać, zamiatać pod dywan niż rozwiązywać. Gildii również nie zależy na nagłaśnianiu sprawy - tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, iż nieuchwytnym brutalnym mordercą jest fata. O co toczy się gra? Jaki jest cel mordów i kto utrudnia z takim trudem toczące się śledztwo? Te pytania stają przed oczami nie tylko Murdocha i Greya, ale również przed oczami naszymi.
Del Franco napisał powieść mieszczącą się w modnej obecnie konwencji fantasy miejskiej z elementami noir. Ciekawą, miejscami zabawną, z delikatnym wątkiem romantycznym. Wyróżnia ją z pewnością wystający ponad przeciętność język i barwne, rozbudowane opisy. To nie jest tekst tak lekki i zwiewny, jakie najczęściej spotykamy w tym gatunku. Wymaga większej koncentracji, ale i przyjemność z lektury jest większa.
Siłą książki są postaci, głównie z kręgu fata. Nakreślone z pomysłem, wyraziste, przykuwające uwagę. Trochę za mało tu może ożywczego, ironicznego humoru - takiego, jak chociażby w powieściach Mike`a Resnicka, trochę za dużo sztucznej powagi, przemów o podążaniu druidzką ścieżką prawdy. Z drugiej strony: niektóre drugoplanowe postaci są wyjątkowo urocze i zabawne. Z nawiązką rekompensują zbyt sztywne i napuszone fragmenty.
Narratorem, dość niespiesznym, w duchu chandlerowskim, jest Connor Grey. Raczy nas on nie tylko uwagami na temat rozwiązywanej sprawy, ale i całkiem solidną kolekcją własnych problemów, przemyśleń, namiętności. Akcja nie jest równomierna, co uważam za plus, napięcie jest stopniowane i w końcówce osiąga stany jak najbardziej pożądane. Dla wielbicieli kryminalnego paranormalnego urban fantasy to całkiem niezły, nietuzinkowy kąsek.