DROGA DO ŚLUBNEGO KOBIERCA
Ruski miesiąc liczy sobie u Strelnikoffa miesięcy 36. Tyle czasu potrzeba obcokrajowcowi na załatwienie ślubu kościelnego w wolnym kraju, jakim jest Polska. Bohater, Piotr o znamiennym nazwisku Smirnoff, zabójczo przystojny i inteligentny rosyjski imigrant, pragnie zawrzeć sakramentalny związek małżeński z nieziemsko piękną i inteligentną Polką. Niby prosta sprawa. W stołecznym urzędzie stanu cywilnego udaje się w miarę sprawnie załatwić wszelkie formalności. Smirnoff musi co prawda wystać swoje w kolejnych urzędach, ale – kto nie musi! Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy młodzi postanawiają wziąć także ślub kościelny. I to w kościele katolickim. Jak to? On, rosyjski rozwodnik po ślubie cywilnym, zawartym i rozwiązanym w Rosji? Sprawa zostaje skierowana do warszawskiego Sądu Duchownego, a stamtąd, przez Moskwę, rosyjskie miasteczka, miesiące oczekiwań, dostarczania dokumentów i powoływania kolejnych świadków, wędruje po zawiłych zakamarkach prawa kanonicznego.
Zmagania bohaterów z niechęcia polskiego kościoła katolickiego mocno zalatują Kafkowskim absurdem, a z drugiej strony wiele mówią o polskiej rzeczywistości widzianej okiem spolonizowanego Rosjanina, motylkarza i intelektualisty, który bystrym okiem przygląda się światu, ujawniając jego zagmatwanie. Widzimy siebie oczami kogoś z zewnątrz. I czasem bywa nam wstyd, czasem się oburzamy, czasem śmiejemy z absurdów i głupoty, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić, traktując jako coś najzupełniej normalnego. Z obserwacji współczesnego życia w Polsce Stanisław Bareja mógłby nakręcić kolejną komedię. Mamy tu Polskę zaściankową, ksenofobiczną, zapatrzoną w czubek własnego buta. Ale też Polkę inteligencką, otwartą, myślącą, światową, mądrą. Na szczęście. Bo nie byłaby to zbyt ładna wizytówka naszego kraju. Ale Strelnikoff, jako przystojny i inteligentny, światły obywatel świata, nie ogranicza się do absurdów znanej nam z autopsji rzeczywistości. Liczne dygresje historyczne, podróżnicze, obyczajowe, pozwalają nam spojrzeć na historię świata i Europy z perspektywy rusofilskiej. Strelnikoff prezentuje własną wersję historii, w której główne role odgrywają car Aleksander I, papież Pius VII, Napoleon, lisowczycy i wielu innych.
Autor odkrywa powiązania między nimi, próbuje wyjaśnić, skąd bierze się niechęć Polaków do Rosjan, dlaczego katolicy i prawosławni nie potrafią się porozumieć, choć reprezentują tą samą religię. Strelnikoff nie oszczędza nikogo. Udowadnia, że każdy naród ma swoje grzechy, czy będzie to Rosja, Polska, Japonia, Chiny czy Stany Zjednoczone. A jednak jedne kraje nieustannie pokazują swoją przewagę nad innymi. Przykładem tego jest właśnie brawurowa walka toczona z Sądem Duchownym o zgodę na zawarcie małżeństwa. Jest to także opowieść o miłości, której nie przeszkadzają różnice, wręcz ją wzmacniają.
Mieszane małżeństwo Piotra i Stasi Smirnoffów nie kłóci się o swoje tradycje religijne i świeckie. Przeciwnie – obchodzą podwójne święta Bożego Narodzenia, kilkakrotnie Nowy Rok. Mają też wiele innych świąt i uroczystości, bo świętowanie jest ważnym elementem życia. Oboje, razem i osobno, podróżują po świecie, czytają, rozumieją, rozmawiają. Bo przecież są przystojni i inteligentni, a to na pewno zobowiązuje do prowadzenia pięknego życia na światowym poziomie.