Marian Żywotny to człowiek krzywdzony zawsze i wszędzie oraz przez wszystkich i wszystko. Nie, to nie pechowiec, ofiara losu czy fajtłapa. Co to, to nie, prawda jest inna i - jak zwykle - leży w innych, czyli w rodzinie, mniej lub bardziej bliskich znajomych, tak w ogóle w ludziach, z którymi miał pecha zetknąć się Marian. Tylko on wie, ile cierpienia i bólu zadało mu otoczenie.
Zaczęło się jeszcze w domu rodzinnym, gdy - jako najmłodszy - był zawsze na szarym końcu. To starsze rodzeństwo opływało w dostatki, a on zawsze musiał zadowalać się resztkami po nich. To nic, że czasy wojny i lata kolejne nie były łatwe dla nikogo, w końcu jedynym, który odczuł ówczesną biedę, był tylko on - Marian. Mogłoby się wydawać, iż późniejsze lata zrekompensują trudne dzieciństwo. Nic bardziej mylnego - jaki początek, taki i dalszy ciąg. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Mimo trudności, bardzo szybko nasz bohater ułożył sobie szczegółowy plan na życie i gdy tylko nadarzyła się okazja, trzeba było zacząć wcielać go w życie. Jedynie mały szczegół psuł założenia organizacyjne - no, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Każdą przeszkodę można usunąć z drogi przy odrobinie sprytu oraz przy pomocy niebios, trzeba tylko później poczekać na efekty. Dlaczego ktoś inny ma dostać to, co się należy Żywotnemu? Jak twierdzi nasz bohater: wszystko można dostosować do siebie, inni zawsze powinni przystać na nasze warunki - bo przecież nie wolno zadawać cierpienia bliźnim... Bliźnim, czyli... Marianowi, oczywiście!
Każda strona przynosi czytelnikowi coraz bardziej pełny obraz pana Żywotnego. Początkowo jego historia wydaje się humorystyczna, jednak z kolejnymi rozdziałami komizm ustępuje całkowicie odmiennemu wrażeniu. Portret namalowany słowami mógłby wydawać się zbyt karykaturalny, gdyby nie to, że faktycznie zbyt wiele podobnych głównemu bohaterowi osobników snuje się po świecie.
Pod dwiema kosami czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana to historia przedstawiona z punktu widzenia głównego bohatera. To on w formie swoistego pamiętnika zdaje relację ze swojego życia, a zapis to przede wszystkim krzywd zaznanych od świata... Groteskowość postaci uwydatnia wady głównego bohatera, ale też skłania do zastanowienia się nie tylko nad tym, czy znamy podobnych Marianowi ludzi, lecz również nad tym - czy sami nie jesteśmy do niego w pewien sposób podobni...
Zarówno dobro, jak i zło wraca do człowieka ze zdwojoną mocą. Sandra wychowała się w małym miasteczku. Tam życie płynie zupełnie inaczej. Za czym...
Szczęście? Jest na nie jakaś recepta? Tamara przyjeżdża z prowincji z gotowym planem na szczęście: najpierw kariera i odpowiedni status materialny...
Jestem przekonana, że Mariana znamy niemal wszyscy. Dla jednych jest on sąsiadem, dla innych kolegą z pracy, przełożonym, bliższym lub dalszym krewnym. Bo Marian jest wszędzie. Ma wiele imion, bywa w różnym wieku, posiada też obie płcie.
Bo jakich by moja baba nie miała papuci, zawsze jej od przodu wystawało pół stopy, a od tyłu pół kapcia.
Więcej