Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie inwazję obcych? Niejednokrotnie amerykańskie wysokobudżetowe produkcje przedstawiały spektakularny atak pozaziemskich istot, wyglądem przypominających zielone ludziki bądź bohaterów koszmarów nocnych. Rick Yancey w Piątej Fali stworzył oryginalny obraz świata opanowanego przez przybyszów z innej planety, różniący się pod wieloma względami od dotychczasowych wersji z wielkiego ekranu.
Fabuła książki skupiona jest wokół pięciu fal, które eliminują ludzkość zamieszkującą naszą planetę. Każda fala przybliża przybyszów z odległej galaktyki do opanowania Ziemi. Siedem miliardów ludzi, cztery fale. Ocalała tylko garstka odważnych, przygotowujących się na nadejście kolejnej inwazji. Cassie, Sam, Ben, Evan - co łączy głównych bohaterów? Czy ich drogi się zetkną? Czy będą razem rozwiązywać zagadkę zagłady ludzkości?
Od pierwszych stron książki czytelnik wpada w sam środek świata stworzonego przez autora. Już dziewiąta strona mieści wstęp do całej fabuły, który natychmiast pobudza wyobraźnię do pracy na wysokich obrotach. Po intrygującym wstępie następują dość obszerne rozdziały, przedstawiające historię głównych bohaterów w narracji pierwszoosobowej. Narracji, która idealnie odzwierciedla stany emocjonalne przedstawianych postaci. Poprzez ich spostrzeżenia czytelnicy są w stanie lepiej zrozumieć całą historię oraz samodzielnie układać opisywane wydarzenia w spójną całość.
Kolejnym atutem powieści jest wartka akcja, która nie pozwala nawet na chwilę nudy. Oczywiście, tego typu opowieść nie mogłaby obejść się bez wątku miłosnego, który dopełnia całą historię. Uczucia są dla bohaterów powieści motywacją do walki, a poszczegolne postaci wypadają naprawdę interesująco. W powieści zaskakuje wyrazisty, młodzieżowy język, dodający całości wiarygodności.
W Piątej Fali nie ma oślizłych ludzików z mackami, święcących neonowym blaskiem. Rick Yancey przedstawia świat istot pozaziemski bardzo po ludzku, w pewnym sensie... normalnie. Jego wizja zaskakuje, a zarazem budzi przerażenie. Z pewnością też zasługuje na uwagę.
To on. To znowu on. Zwalisty, niezdarny, grubo ciosany piętnastolatek, po którym pozostają tylko zgliszcza. Ten ostatni potomek Lancelota znowu właściwie...
Czasem prawdziwa wielkość objawia się w pokrętny sposób... Wielki, brzydki i niezbyt lotny piętnastolatek. Cały Alfred Kropp. Sztandarowy symbol ociężałości...