Myślę, że jeśli kiedykolwiek odwiedzą nas kosmici, skutki tego mogą być podobne do skutków odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Jak wiadomo, wydarzenie to okazało się niezbyt pomyślne dla rdzennych mieszkańców tego kontynentu. Stephen Hawking Czy ludzkość jest w stanie stawić czoła inwazji obcej cywilizacji, tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej niż nasza? Nie. Wystarczyły cztery fale kosmicznej inwazji, by z siedmiu miliardów ludzi ocalała zaledwie garstka. Rozrzuceni w różnych miejscach okupowanej planety walczą o przetrwanie. Od wymarłych miasteczek, przez płonące metropolie, po obozy dla uchodźców i tajne bazy wojskowe – każdy z bohaterów powieści Yanceya próbuje przetrwać i zrozumieć, co się stało i kim są kosmici, którzy postanowili wymordować całą ludzkość.
Pierwszy tom doskonałej sagi Ricka Yanceya przywodzi na myśl dokonania klasyków literatury i kina science fiction, ale prezentuje całkowicie świeży i nowy obraz kosmicznego konfliktu. Poznaj najlepszą powieść fantastyczną 2013 roku, zanim wszyscy zaczną zachwycać się filmem!
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2013-08-14
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: The 5th Wave
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marcin Wróbel
Niejeden z nas patrzy w niebo snując romantyczne wizje czy plany na przyszłość. Niektórzy też pośród gwiazd szukają odpowiedzi na pytanie „czy jesteśmy sami we wszechświecie?”. Co prawda obecnie nikt nie jest w stanie jednoznacznie rozstrzygnąć tego dylematu, jednak Rick Yancey spróbował i wyszła mu z tego niesamowicie wciągająca, diabelsko przewrotna... apokalipsa.
Oni nadeszli. Kosmici, Obcy, czy Przybysze... Obojętne, jak ich nazwać, zdecydowanie nie mają dobrych zamiarów. Robią wszystko by zdziesiątkować, a następnie zniszczyć ludzkość. Cassie przetrwała cztery fale, ale to nie koniec. Samotna szesnastolatka kontra Przybysze z kosmosu. Oni nie mają zielonych czułek czy owalnych głów, wyglądają zupełnie jak... ludzie. I w tym tkwi szkopuł, żeby przeżyć, nie może nikomu zaufać. Co się stanie gdy złamie tę zasadę? Czy nieznajomy okaże się przyjacielem, a może... wrogiem?
„Niesamowite” - ta myśl towarzyszyła mi podczas czytania Piątej fali. Od czego by zacząć mój niekontrolowany zachwyt? Może od samego pomysłu. Przyznam, da w nim znaleźć kilka podobieństw do wcześniejszych tytułów, parę sztampowych rozwiązań, ale sam pomysł został przedstawiony świeżo i oryginalnie. Apokalipsa spowodowana najazdem obcych to wizja znana (i lubiana) nie od dzisiaj. Jednak przedstawienie jej z perspektywy dzieci i nastolatków nadaje jej nowego wyrazu. Ich, niejednokrotnie bardzo naiwny, punkt widzenia dodatkowo uwypukla dziejące się dookoła okrucieństwo. Łatwiej przystosowują się do nowych okoliczności, ale też zauważają inne aspekty rozgrywających się wydarzeń. Mają też bardziej rozbudowane potrzeby emocjonalne. To dzieci, które pozostały bez opieki czy bez najmniejszego wsparcia ze strony dorosłych. Nie tylko nie mogą liczyć na ich pomoc, czasem nawet nie powinny im ufać...
I właśnie dlatego duża część narracji poświęcona jest emocjom. Rozpamiętywanie przeszłości, ran, dobrych i złych wspomnień, to coś, co działało na mnie silniej, niż niejedna scena walki. Towarzyszyłam bohaterom w ich stracie, która miała tak samo gorzki smak, jak w każdych innych okolicznościach...
Główny wątek miłosny bez wątpienia był niecodzienny. Nie zabrakło w nim również „słodyczy”. Niestety tego samego nie można było powiedzieć o realności. Kluczowe punkty zwrotne były „grubymi nićmi szyte”. A już zwłaszcza ten ostatni, ale... cóż. Nastoletnia miłość to coś, co nie poddaje się zasadom logiki.
W książce czeka nas również sporo scen akcji. Za każdym razem czułam się wręcz przytłoczona ilością wydarzeń. Bohaterzy skakali, rzucali, strzelali i walczyli do utraty tchu. A ja za nic nie mogłam za nimi nadążyć. Może faktyczne szczegóły określonych starć nie są aż tak istotne, ale ponieważ chciałam je lepiej zrozumieć, niekiedy musiałam kilka razy przeczytać ten sam opis. Zwłaszcza, że wcześniejsze sceny zobrazowane były wyjątkowo przejrzyście i jednoznacznie. Przy akcji zabrakło tego „polotu”.
Uważnego Czytelnika czeka za to sporo smaczków. Poza możliwością odgarnięcia głównej zagadki przed bohaterami, autor stosuje ciekawe zabiegi. Przykładowo przedstawia podobne sytuacje oczami postaci w różnym wieku i z innym doświadczeniem. Wtedy okazuje się, że to, co początkowo odczytujemy jako dobrą monetę, tak naprawdę stanowi przesiąknięte obłudą i sarkazmem kłamstwo. W powieści świetnie budowany jest klimat. Narastające napięcie, podejrzliwość i uczucie zagrożenia szybko udzielają się Czytelnikowi. Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, czy komukolwiek można zaufać?
Piąta fala zawiera wszystko, co powinna mieć dobrze zaplanowana pierwsza część. Chociaż główny wątek wciąż pozostaje otwarty, stanowiąc furtkę dla kolejnych części, to udało się zgrabnie pozamykać tematy poboczne. Daje to odczucie kompletności opisywanej historii. Plan Przybyszów jest pomysłowy i zagmatwany, ale również możliwy do rozwiązania jeszcze zanim zostanie ujawniony. W przeciwieństwie do książek, które jedynie sprawiają pozory stopniowego odsłaniania wskazówek, tutaj, jeśli ktoś lubi pogłówkować, znajdzie dla siebie pole do popisu.
Piąta fala łączy w sobie wszystko co najlepsze z dwóch gatunków. Lekkość, świeżość i pomysłowość powieści młodzieżowej z mrocznym klimatem i wciągającą fabułą wprost z post-apokalipsy. Po prostu nie możesz tego przegapić! Dosłownie.
Podsumowując pan Rick Yancey wykonał kawał dobrej roboty tworząc tą powieść. Pełna akcji, kłamstw, zdrad, morderstw i nienawiści. Wspaniali bohaterowie, z którymi się zżyłam, niesamowicie wykreowany świat. Nic dodać nic ująć, aby poszukiwać drugiego tomu i dalej ciągnąć tą przygodę. Zdecydowanie Wam ją polecam, bo nie zawiedziecie się.
Kooooooooocham! Postać Cassie wymiata! Jest typem kobiety, która uparcie dąży do celu. Uwielbiam takie bohaterki. A do tego wątek miłosny. IDEALNE POŁĄCZENIE.
Są to tajemnice, których dotrzymałem. Powierzono mi je, a ja nigdy nie zdradziłem pokładanego we mnie zaufania. Jednakowoż ten, który mi je powierzył,...
To on. To znowu on. Zwalisty, niezdarny, grubo ciosany piętnastolatek, po którym pozostają tylko zgliszcza. Ten ostatni potomek Lancelota znowu właściwie...