Rok 2004. John Corey i jego żona, Kate, wyruszają na misję do Jemenu. Kate ma zostać attache prawnym ambasady amerykańskiej, a John - poprowadzić śledztwo w sprawie ataku terrorystycznego na okręt wojenny USS Cole z 2000 r. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że tak naprawdę mają być przynętą (wabikiem) na przywódcę Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim, znanego również jako Pantera. Małżeństwo, próbując zwabić zamachowca, wraz z miejscowym szejkiem pozoruje porwanie. Nasi bohaterowie mieliby zostać sprzedani Panterze. Podstęp się nie udaje, ale John i Kate odkrywają, że ktoś z Firmy próbuje ich zabić...
Autor posługuje się w powieści często niełatwym, specjalistycznym słownictwem. Czasem trzeba podczas lektury wspomóc się słownikiem. Przy okazji można też, niestety, odkryć, że w powieści znalazło się naprawdę wiele literówek, które miejscami mogą naprawdę przeszkadzać w lekturze.
Bardzo interesująco wypada w powieści postać głównego bohatera, Johna Corey'a. To już kolejna powieść z udziałem detektywa NYPD, przeniesionego do Antyterrorystycznej Grupy Zadaniowej. Łatwo polubić go za poczucie humoru, którego nie brak w książce.
Jak na powieść sensacyjną, nie ma tutaj zawrotnego tempa akcji. Wydarzenia toczą się w tempie umiarkowanym, miejscami może być nawet nieco nużąca. Interesującym jej elementem jest charakterystyka Jemenu - wiele tu opisów tutejszych zabytków i realiów, wiele informacji o kulturze. Miejscami jednak ilość informacji może czytelnika przytłoczyć.
Pantera to po prostu przeciętna powieść sensacyjna, którą trudno szczególnie mocno polecać. Pewne jest, że w tej książce próżno szukać toczącej się w zawrotnym tempie akcji czy napięcia rosnącego ze strony na stronę.