September w Krainie Czarów
September to dwunastoletnia dziewczynka z Omaha w Nebrasce. Pewnego dnia poczuła się szczególnie zmęczona uporządkowanym domem swoich rodziców. Poczuła, że czegoś brakuje w jej dotąd dosyć ustabilizowanym życiu. Nutki niepokoju? Garści niepewności? Kilku bezpiecznych niebezpieczeństw? Szczypty szaleństwa? Gdyby nie Zielony Wiatr, być może chandra by jej minęła jak z nastaniem wiosny zimowe chłody, a być może nic by się nie zmieniło i September dalej rozmyślałaby o ciekawej odmianie swojego losu. Kto wie? Żywiołowy Zielony Wiatr zlitował się nad dziewczynką, a ona z radością wybrała się z nim aż do granicy z Krainą Czarów.
Czapki i Kapelusze mają moc. Zmieniają człowieka w kogoś innego.
Z przyjemnością, zamiast wędrować na własnych niezgrabnych, bardzo dużych stopach, dosiadła małomównej gepardzicy Bryzy. Pożegnała dom i pożegnała półbut, który przypadkiem zsunął się jej ze stopy (a fakt ten w opowieści o September nie jest bez znaczenia). Wiatr jako Skrajny Żywioł nie miał prawa wstępu do Krainy Czarów, ale wiedział o niej całkiem sporo. Z przyjemnością przedstawił dziewczynce wiele uroczo sprzecznych zasad tam obowiązujących. Po stosunkowo krótkiej rozmowie kwalifikacyjnej (rozmowy takie w dzisiejszych czasach to jakaś epidemia) z postępowym krasnoludkiem Betsy Bazylówną, pełniącą bardzo odpowiedzialną rolę funkcjonariusza miejscowej Straży Granicznej, September trafiła wreszcie do Krainy Cz. Właściwie to wpadła jak niejaka Alicja do króliczej nory. Można nawet rzec, że jak śliwka pod rynnę albo jak z deszczu w kompot. Najdziwniejsze jednak jest to, że stało się to początkiem wielu niesamowitych przygód. Takich na pograniczu marzeń sennych i czystej fantazji, wymieszanej z odrobiną mrocznego horroru i solidną dawką przewrotnego humoru.
Ale nikt nie zdoła rozpoznać, w jakiej historii sam bierze udział, w końcu opowieści bywają zmienne.
Książka O pewnej dziewczynce i jej podróży wokół krainy czarów na okręcie własnoręcznie wykonanym autorstwa ciekawej autorki fantasy Catherynne M. Valente (Palimpsest, Opowieści sieroty, Nieśmiertelny) ma nie tylko dziwny, nietypowo długi tytuł, ale i dziwną, mocno „zakręconą” treść. Jest to rzeczywiście wyprawa do krainy wyobraźni, w której dobrze znanym znaczeniom słów i zwrotów można przypisać nową treść. W której znana, choć niespecjalnie lubiana żelazna, a może raczej duraluminiowa logika traci swoją moc. Znikają znane nam prawa przyczyny i skutku, pojawiają się nowe.
To nie jest książka dla małych dzieci. Decyduje o tym zarówno treść, jak i język, trudne słowa i niełatwe konstrukcje myślowe. Catherynne M. Valente bawi się słowami i ich znaczeniami, logiką i paradoksami. Bawi się mitami, którymi nasiąknięta jest nasza kultura i światem pojęć, w którym jesteśmy zanurzeni po uszy. Całość okrasza ciepłą ironią i okrywa puszystą, choć lekką kołdrą poetyckości. Przede wszystkim zaś - daje popis nieograniczonej fantazji, mielącej w swoich napędzanych wyobraźnią młynach pełnoziarniste, zdrowe słowa, obrazy, znaczenia.
Świat powieściowej Krainy Czarów jest miejscem spotkania nastolatki z - w wielu aspektach - mało zrozumiałym lub nawet niezrozumiałym dla niej światem. Zarówno tym, w którym się urodziła, jak i tym, do którego zaniósł ją Wiatr. Ten drugi, choć odmienny, w jakiś sposób związany jest jednak z tym pierwszym. Pewne problemy z realnego świata znajdują bowiem w Krainie swoje zaskakujące odbicie - takie, jakie możemy napotkać w Gabinecie Bardzo Krzywych Luster. Czasami zabarwione autentyczną grozą, czasami zabawne, czasami - paraliżujące, czasami - rozweselające. W Krainie co innego jest normą, co innego jest zaskakujące. September musi wędrować do celu, poznawać, analizować, znajdować swoje miejsce w nowej dla niej rzeczywistości. Dorastać do realiów, w których się znalazła, zrozumieć i zaakceptować prawa rządzące fantastycznym światem.
Dziewczynka spotyka niesamowite stworzenia, prowadzi iskrzące konceptem rozmowy, przeżywa trudne do wyobrażenia przygody. Czytelnik może jej w tym towarzyszyć. W rzeczywistym świecie September trwa wojna. Jej mama pracuje w fabryce samolotów, a tata jako żołnierz został powołany do wojska. W Krainie Czarów też nie jest całkiem bezpiecznie. Rządzi tam groźna Markiza, która lubi ustanawiać listy nakazów i zakazów. Która nie lubi, kiedy librowerny swobodnie latają, stworzenia są samodzielne, a beztroski śmiech zakłóca jej spokój. Podróż September jest wędrówką zarówno po nowej dla niej krainie, jak i w głąb samej siebie. Wędrówką ku dojrzałości, ale i, niespodziewanie, ku zachowaniu dziecięcego zadziwienia światem. Również zaskakującym odkrywaniem piękna tego, co mamy, a co nie zawsze potrafimy docenić. Może nie zawsze kuszącego błyskotkami, za to dającego poczucie bezpieczeństwa, stałości. Będącego oparciem w niespokojnych czy trudnych czasach.
Książka O pewnej dziewczynce i jej podróży wokół krainy czarów na okręcie własnoręcznie wykonanym jest pierwszym tomem dłuższego cyklu, który kojarzyć się może z kilkoma znanymi powieściami fantastycznymi, wśród których na myśl przychodzi przede wszystkim wspaniała Alicja w Krainie Czarów. Nie jest jednak ich prostą kopią. Zaskakuje oryginalnością wizji, postaci, wydarzeń i przewrotnym humorem. Większymi wymaganiami wobec czytelnika, większym literackim wyrafinowaniem i poważniejszym nastrojem opowieści. Po lekturze tej książki wzrasta apetyt na kolejne tomy przygód September.
W podróży wszystko robi wrażenie żywego i ładniejszego. Nie znaczy to, że naprawdę takie jest, a jedynie, że kochany, znajomy dom wypada blado przy wystrojonych świątecznych miejscach, które odwiedzamy.
Między życiem i śmiercią, snem i jawą, przy dworcu kolejowym poza krańcami świata znajduje się miasto Palimpsest. Trafienie do niego jest cudem, tajemnicą...
Minęło już trochę czasu od kiedy Zielony Wiatr porwał na gepardzicy Bryzie September do Krainy Czarów. Teraz dziewczynka znów mieszka z mamą w domku w...