"Nieskończoność w jednej dłoni" nie powstałaby gdyby nie przypadkowe spotkanie, na pewnej konferencji naukowej, jej autorów Matthieu Ricarda oraz Trinh Xaun Thuana. Książka napisana jest w formie dialogów, które przeprowadzili wyżej wymienieni panowie, a temat ich przemyślen dotyczy związku między współczesnymi odkryciami naukowymi a buddyzmem. Obaj dobrze orientują się zarówno w jednym jak i w drugim temacie. Śledząc losy wszechświata od jego początku, wciąż znajdują wspólne podobieństwia między spojrzeniem buddyjskim, które reprezentuje Ricard, a naukowym, które bardziej stara się nam przybliżyć Thuan. Pokazują drogi naszej egzystencji, nawiązują do wielu jej aspektów moralnych oraz etycznych. Zaczynają od prześledzenia teori początków świata i próbują odpowiedzieć na takie pytania jakie zadaje sobie chyba każdy człowiek: jak to wszystko jest skonstruowane i czy w ogole ktoś tym kieruje, gdzie kończy się sen i zaczyna rzeczywistość. Czy można i jak być szczęśliwym? Czytając zatrzymałam się na dłużej przy kilku metaforach i przemysleniach Ricarda, bo nie sposób było tego nie zrobić. To co wyjaśniał Thuan także nie było obojętne. Po tej lekturze inaczej można spojrzeć na świat próbując wyobrazić sobie to wszystko o czym mówią autorzy. Może nawet usiąść podczas czytania na krześle, którego nie ma i uwierzyć w to. O ile do przeczytania tej pozycji w kwestii buddyzmu można być laikiem, o tyle jeśli chodzi o stronę naukową warto mieć choćby podstawowe pojęcie z dziedzin takich jak fizyka czy chemia, w przeciwnym razie dość szybko można się zniechęcić. Książka ta mimo pozorów nie musi być skierowana jedynie do wąskiego grona czytelników.