W latach dziewięćdziesiątych, kiedy Szczygieł pisał swoją książkę, miałam 10 lat. Moim największym problemem było to, z kim będę siedzieć w ławce na lekcji lub w co ubrać się na szkolną dyskotekę. Początek lat dziewięćdziesiątych pamiętam więc raczej beztrosko i przyjemnie. Jednak początki demokratycznej i kapitalistycznej Polski to dla wielu ludzi czasy trudne, pełne problemów - wielu bowiem nie do końca umiało odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości. A najlepiej potrafili odnaleźć się ci, którzy mieli we krwi "kombinowanie". Przemiany ustrojowe dosyć mocno odbiły się na życiu przeciętnych obywateli. Takich ludzi, ludzi o mocno pogmatwanych losach, portretuje Mariusz Szczygieł w swoich reportażach.
Niedziela, która zdarzyła się w środę to debiut książkowy Mariusz Szczygła. Bardzo udany debiut. Książka została po raz pierwszy wydana w 1996 roku. Wtedy można było uznać ją za refleksję nad współczesnym społeczeństwem. Dziś, po ponad 15 latach, jest to książka w pewnym sensie już historyczna.
Szczygieł dociera do pojedynczych osób, opisuje historie jednostek, które potem składają się na opowieść o całym polskim społeczeństwie. Kazimierzów, Marii czy Elżbiet było bowiem w Polsce tysiące. Ludzi, dla których zjedzenie pizzy w prawdziwej pizzerii było wielkim świętem było mnóstwo. Inspiracji do reportaży autor szuka w bardzo różnych okolicznościach - w gazecie z ogłoszeniami, podczas nocnej audycji radiowej, u rzecznika praw obywatelskich, pośród pracowników dawnej fabryki... Na każdym kroku trafia na kogoś, kto zderzył się z nową rzeczywistością.
Jej życie przez ostatnie 19 lat: dom - przystanek - Elwro - dom - przystanek - Elwro... Ma pięć lat do emerytury, szuka pracy, ale mówi, że w nowej rzeczywistości nie wie nawet, jak ma język otworzyć. Jeśli pracy nie znajdzie 41 milionów musi starczyć Grażynie Ozimek do końca życia.
Lata dziewięćdziesiąte mają też swoje bardziej barwne strony. Na miejscowych dyskotekach króluje disco polo, sprzedawane na pirackich kasetach na straganach. To pewnego rodzaju ucieczka od smutnej rzeczywistości. W disco polo nie ma tekstów dekadenckich: ja się potnę, ja zabiję. Ludzie próbują stworzyć namiastkę szczęśliwego życia, w czym pomaga im Amway - spełnij marzenia, wystarczy, że wciągniesz innych do piramidy! Kolejnym sposobem na ucieczkę jest religia - Polacy to bowiem katolicki naród, który wybuduje największy i najbardziej zdobny kościół na świecie. I tak pomiędzy trudnymi chwilami pojawiają się przebłyski nadziei.
Po książkę Szczygła sięgnąć warto. Warto zagłębić się we wspominane przez niego historie i poznać świat tak odległy, choć przecież istniał on zaledwie kilkanaście lat temu.
Kobiety z tajemniczej listy znalezionej pod stolikiem w kawiarni. Dentystka, która fotografuje się tylko w przebraniu. Dwie przyjaciółki...
Nie ma kogoś. Nie ma czegoś. Nie ma przeszłości. Nie ma pamięci. Nie ma widelców do sera. Nie ma miłości. Nie ma życia. Nie ma fikcji. Nie ma właściwego...