Michał Kaczmarczyk tak napisał we wstępie do najnowszego zbioru miniesejów Włodzimierza Wójcika: „Opowieści (…) spaja i nastraja czas. Ale nie ma w nich typowej chronemicznej właściwości – przemijania. Jest witalność, dynamika, siła. Jest świeżość, energia, optymizm. Nawet tam, gdzie czas zwalnia bieg, wprowadzając Czytelnika w scenerię iście jesienną. Autorski kalendarz Profesora nie jest przecież typową rachubą godzin, dni i miesięcy. To rachuba filozoficznych myśli, literackich doznań, estetycznych przeżyć i intelektualnych przygód – intymny świat Humanisty, w którym czas pełni rolę służebną wobec Człowieka”.
Książka „Nasze polskie miesiące. Nasze zagłębiowskie ścieżki” to bowiem opowieść o czasie: tym pojmowanym najprościej, jako rytm pór roku, oraz tym, który staje się Historią. Ten podział odzwierciedla złożony z dwóch części tytuł tomiku. „Nasze polskie miesiące” mieszczą w sobie refleksje na temat uniwersalnego polskiego kalendarza. Włodzimierz Wójcik zatrzymuje się nad każdym miesiącem, analizując cierpliwie jego obecność w literaturze, znaczenie historyczne, a nawet utrwalenie w przysłowiach – często dziś już zapomnianych. Inspiracją dla autora bywają krajobrazy, zjawiska pogodowe, daty i fakty oraz wspomnienia z dzieciństwa. Wszystko to sprawia, że cykl „Nasze polskie miesiące” pełni rolę nie tylko przewodnika po cykliczności natury: jest także rejestrem najpiękniejszych literackich opisów i subiektywnym felietonowym zbiorem refleksji, które – przesycone patriotyzmem, sztuką i mądrością – budzą w czytelnikach cieplejsze uczucia.
Wójcik udowadnia, że można oryginalnie przedstawić temat wydawałoby się wyeksploatowany i skazany na banał. Swoimi tekstami zachęca do dalszej lektury, a i do literacko-kulturowych poszukiwań. Syntezy, jakie przeprowadza w dwunastu felietonach, przynoszą mnóstwo informacji na temat polskich miesięcy – przymiotnik „polski” jest tu jak najbardziej na miejscu, bo przecież śledzi Włodzimierz Wójcik istnienie miesięcy w rodzimej twórczości, okraszając jeszcze prace osobistymi uwagami. W drugiej, obszerniejszej części tomu, zawęża się zakres poszukiwań – interesują autora „zagłębiowskie” ścieżki: to ukłon w stronę badań regionalistycznych, a i rejestr prywatnych wyznań. Zajmuje się Wójcik tematami ważnymi dla mieszkańców Śląska i Zagłębia (porusza między innymi kwestię odwiecznego konfliktu na tej linii), roztacza przed odbiorcami wizje pięknych pejzaży – opowiada o Czarnej Przemszy, Górze Świętej Doroty, hałdach i „wykopkach” w Dąbrowie Górniczej oraz przyległych do niej miejscowościach. Śledzi losy Żydów mieszkających dawniej na terenie Zagłębia.
Ważne w zbiorze są także szkice dotyczące zwyczajów z przeszłości – opowieść o chlebie, wspomnienia z harcerstwa i motyw przedwojennego szewca. Znajdzie się tu recenzja „Lirycznych duperelek” Dworaka, a także refleksje na temat twórczości Teodora Tomasza Jeża, Stanisława Wygodzkiego i Stanisława Wyspiańskiego. Włodzimierz Wójcik nawet ocenę wystawy kiczu filtruje przez wspólne wielu odbiorcom skojarzenia z dawnych lat. Ważna w miniesejach i szkicach Wójcika jest uniwersalność. Są te teksty przesycone osobistymi uwagami i prywatnymi wspomnieniami – ale te refleksje jeszcze wzbogacają książkę.
Autor utrzymuje cały czas ton gawędziarski, a przecież nie zakłóca to wartości erudycyjnej zbiorku. Tak samo jak wstawki memuarowe nie przeszkadzają w tworzeniu miniesejów o wymowie ogólnej. Takie nietypowe połączenia intymności i uniwersalności, wiedzy i własnych doświadczeń, wreszcie wielkiej literatury i humoru w efekcie dają niepowtarzalną całość, którą czyta się z przyjemnością. Rozsmakowaniu w tekstach Włodzimierza Wójcika sprzyja ich zwięzłość. To w dużej części typowe felietony pisane dla czytelników „Wiadomości Zagłębia” – a autor potrafi w niedługiej wypowiedzi zmieścić niewyobrażalną ilość informacji. Nadając im lekką, dowcipną (a czasem i nostalgiczną) formę zaprasza Wójcik do lektury i pozwala odbiorcom rozkoszować się nie tylko przytaczanymi wybornymi cytatami, ale i samymi artykułami. Szkice z tego tomu zbudowane są tak, by przyciągnąć uwagę zwykłego czytelnika: felietony mają stanowić wzór publicystyki, inne artykuły są skondensowanym przeglądem arcydzieł i doświadczeń. Ten tom przesycił autor ciepłem i spokojem – przykre wspomnienia może zrównoważyć poczuciem szczęścia. Przywołuje miłe chwile, jest pełen wyrozumiałości – lecz gani otwarcie to, co nie zasługuje na aprobatę.
Teksty z tomu „Nasze polskie miesiące. Nasze zagłębiowskie ścieżki” były publikowane między innymi w tomach zbiorowych, „Wiadomościach Zagłębia” i poprzednich książkach Włodzimierza Wójcika. Są tu również szkice nowe. Można jedynie żałować, że Michał Kaczmarczyk proponuje tylko trzydzieści esejów Wójcika. Poza nimi dołącza jeszcze przemówienie autora z zeszłorocznego podsumowania konkursu o nagrodę „Humanitas” i wywiad przeprowadzony dla portalu e-sosnowiec, a przy tym kilkanaście zdjęć dokumentujących spotkania, wystąpienia i uroczystości wręczenia nagród dla Włodzimierza Wójcika.