„Weź książeczkę na wycieczkę” – zachęca wydawnictwo Skrzat maluchy, które lubią krótkie i dynamiczne historyjki – i podsuwa kilkulatkom cykl o takiej właśnie nazwie. Danuta Zawadzka buduje pomysłowe, choć szybkie opowiastki, których lektura nie zajmie wiele czasu. Zbliżone są poetyką do kreskówki – chociaż zeszyt „Na biwaku” urzeka też nienachalną baśniowością. Jeden wątek, struktura dobranocki – publikacje z tego cyklu równie dobrze jak na wycieczkę nadają się też do czytania przed snem – a że kierowane są do dzieci od lat trzech, pozwolą dorosłym zaoszczędzić trochę czasu na wymyślaniu własnych nieskomplikowanych fabułek. Jeśli natomiast dziecko zechce samodzielnie prześledzić opowieść, ułatwi mu zadanie duży druk – a i ilustracje Ewy Nawrockiej. Nawrocka stawia na mało skomplikowane kształty, proste figury geometryczne, mocne kolory. Pełne obrazki sąsiadują tutaj z sylwetkami bohaterów pozbawionymi tła.
Autorka ilustracji dostosowuje obrazki do wieku odbiorców. Na jej rysunkach nie ma zbyt wielu szczegółów, które odciągałyby uwagę maluchów czy rozpraszały je. Jednocześnie ta strategia dobrze odzwierciedla rodzaj narracji. Danuta Zawadzka kreuje jednowątkową opowieść: tym razem o rodzinie miłych kotów, które wybierają się na wycieczkę. Niestety, plany bohaterom krzyżuje pogoda. W bajkach wszystko jest możliwe – zwykły deszcz przeradza się w katar chmury, a stąd już tylko krok do uruchomienia pokładów wyobraźni. Pobrzmiewa gdzieś w tle tej akurat lektury echo „Naszej mamy czarodziejki” Joanny Papuzińskiej, więc i sposób na pozbycie się problemu nie może należeć do zwyczajnych. Dobrze, że pozwala sobie Zawadzka na trochę absurdu i odwagi w kreowaniu bajkowego świata – kiedy rezygnuje z racjonalizmu na rzecz fantazji, cała historia zyskuje. Absurd przydaje jej blasku, a całość – która staje się przez to nieprzewidywalna – zdecydowanie wydaje się ciekawsza.
Niestety, w „Na biwaku” znowu nie sprawdziła się korektorka, Joanna Skóra – tym razem figurująca w stopce nie jako korektorka a redaktorka tomiku. Znów przepuściła beznadziejny błąd – teraz o tyle rażący, że… w pierwszym zdaniu publikacji. Albo dopisała – albo nie wykreśliła z niego doprecyzowania „kotki” – to z kolei nie pociągnęło za sobą zmiany formy czasownika. W efekcie po raz kolejny korektorka skrzata wykazała się nonszalancją, brakiem spostrzegawczości – lub też kompetencji. Szkoda, że przydarza się jej to notorycznie w publikacjach dla dzieci – w pozycjach, które powinny kształtować wrażliwość literacką i kulturę językową młodego odbiorcy.
Ale „Na biwaku” podoba mi się znacznie bardziej niż „Na majówce” – przede wszystkim ze względu na rzadki w „szybkich” opowiastkach rys purenonsensu i magicznej mocy wyobraźni.
Izabela Mikrut
Bartek zbiera żaby, tresuje kury, poszukuje duchów i ucieka, kiedy chroboczą w starej szafie. Czasami zdarza mu się zawisnąć na rynnie. Potrafi także upiec...
Gdzieś za drzwiami świata bajek są zaczarowane kraje? Nad polami czekolady lata tęczowy bajkowóz, krawiec szyje bajki o kotach i wróżkach, a księżyc w...