Recenzja książki: Motylek

Recenzuje: Natalia Szumska

 

 

PŁYWAJĄC (z) „MOTYLKIEM”

 

Była sobie wieś... Domy urocze, krajobraz iście sielski, psy szczekają, a koty miauczą - jak Pan Bóg przykazał. A ludzie? Ludzie jeśli nie w pracy, to w kościele, a jeśli nie w kościele, to w jedynym sklepie. Krótko mówiąc: wieś spokojna, wieś wesoła. Aż tu nagle coś się zmienia. Ktoś przyjeżdża i ktoś ginie. Zmienia się optyka, dynamika, polityka i wszystkie inne –yki, bowiem mieszkańcy, przekonani, że wszystko już widzieli, a jeszcze więcej przeżyli, musieli zweryfikować swoje poglądy. Ale od początku.

Do Lipowa, niewielkiej mazurskiej wsi, skąd można by powiedzieć, zawracają wrony, przyjeżdża zakonnica i ginie pod kołami samochodu. Wypadek jak wypadek, zdarza się nawet tam, gdzie nie ma już wron, ale kiedy okazuje się, że zakonnica została z premedytacją przejechana kilka razy, sprawa znacznie się komplikuje. Do zorganizowanej akcji wkracza tercet miejscowych policjantów i mieszkańcy okolicy. Są pierwsi podejrzani, a strach trafia pod dachy i strzechy. Kim jest morderca? Jakie jest powiązanie ofiary z mieszkańcami wsi? Czy tajemnicza rodzina Kojarskich, zamknięta w czterech (tysiącach) ścian swojego dworu ma z całą sprawą jakiś związek? W dodatku kilka dni później w dramatycznych okolicznościach ginie kolejna kobieta, której śmiercią przejęli się wszyscy — no cóż, poza jej rodziną. Kto jest zatem tytułowym Motylkiem, którego wspomnienia przeplatają się z lipowską narracją? Czy zginie ktoś jeszcze? Odpowiedź znaleźć można w trzepocie skrzydeł nieuchwytnego, bo ja zdradzić tego nie mogę. Dość powiedzieć, że wszystkie puzzle w końcu znajdą swoje miejsce.

Cały Motylek Katarzyny Puzyńskiej jest pięknie skonstruowany, jak na rasowy kryminał (mimo debiutu autorki) przystało — rozmaite wątki i perspektywy tak się przeplatają, urywając w najciekawszych momentach, że trudno książkę odłożyć. Co więcej: czytelnik wciąż ma wrażenie, że od rozwiązania zagadki jest oddalony może o odległość motylego skrzydła, ale nie — łuskoskrzydły porusza się szybciej i niemal bezszelestnie. Nie da się za nim dopłynąć, choćby motylkiem.

Autorka ciekawie ujęła dynamikę małej społeczności — społeczności, w której wszystko dzieje się jak należy, ale jednak wszystko na opak. Wszyscy się znają, podglądają, interesują sobą nawzajem, a jednak - jak się okazuje - nie wiedzą o sobie absolutnie nic. Może dlatego, że tak mało znamy samych siebie? Katarzyna Puzyńska zgrabnie pokazuje również, jak często powielamy błędy naszych rodziców i zwraca uwagę na to, że pomimo niektórych symptomów, są rzeczy, które nigdy się nie zmienią… Dlatego nie warto kończyc lub tłumaczyć niektórych wątków, nie warto doprowadzać do jasnego zakończenia i stawiać kropki po zdaniu i żyli długo i szczęśliwie. Zawsze uważałam, że wielokropek oddaje rzeczywistość najlepiej…

Dodatkowym atutem Motylka jest jego polskość, która przed lekturą bardzo mnie martwiła. Czy nie mamy już dość zabójstw w wielkim mieście, brawurowych spraw superzdolnych policjantów i ich charyzmatycznych, lekko autystycznych przywódców, nie wspominając już o technologii, która w głowie nikomu się nie mieści? Oklepane motywy, odmienione przez wszystkie przypadki, wrzucone w realia bogatych państw - i bestseller gotowy. Tym bardziej Motylek jest powieścią nieco na opak, na przekór. Ale dzięki temu właśnie udowadnia zalety polskości i pokazuje, że na miejscu bohaterów mógłby się znaleźć każdy z nas. Mimo ucieczki od literackiej amerykańskości, Katarzynie Puzyńskiej udało się stworzyć wartościowy kryminał trochę jakby na skrzyżowaniu Willi Magdaleny Zimniak, Zamieci śnieżnej i woni migdałów Läckberg i Krwi na placu lalek Kotowskiego. To bardzo zgrabne skrzyżowanie.

Wadę znalazłam właściwie jedną — jeśli człowiek wstaje po prostu rano, czy musi być od razu aspirantem Januszem Rosołem? Wolałabym, żeby wstawał jako Janusz… Choć jego nazwisko (!) i pełniona w policji funkcja nie mniej jest ważna od imienia. Co innego Klementyna Kopp — jej nazwisko pasuje do imienia jak skrzydło do motyla — stają się nierozłączne.

I o samym wydaniu słów kilka, bo się należy. Piękna i wiele obiecująca okładka, bardzo praktyczne wydanie ze skrzydełkami, przystępna czcionka i podział na rozdziały. Stałam się też miłośniczką czcionki, którą złożone są daty na początku rozdziałów i inicjały. Prószyński, trzeba przyznać, stanął na wysokości zadania. Tym bardziej się więc cieszę, że do Lipowa jeszcze wrócę, jako że wydawnictwo zapowiada wydanie niebawem kolejnego tomu cyklu, tym razem pod tytułem Więcej czerwieni.

Opowieść jednak się kończy. Bohaterowie wracają do rzeczywistości, w której jedynym kontrowersyjnym tematem staje się wojna sklepów. Mogłabym pisać więcej. Ale że o wszystkim napisać nie zdołam, zakończę jak zaczęłam — Kochanowskim…

Dzień tu; ale insze zorze
Zapadłyby znowu w morze,
Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne wczasy i pożytki

Kup książkę Motylek

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Motylek
Książka
Motylek
Katarzyna Puzyńska
Inne książki autora
Łaskun
Katarzyna Puzyńska0
Okładka ksiązki - Łaskun

Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Porównywane są do książek...

Dom czwarty
Katarzyna Puzyńska0
Okładka ksiązki - Dom czwarty

Była komisarz Klementyna Kopp po czterdziestu latach wraca w rodzinne strony. Na prośbę matki ma przyjrzeć się sprawie pewnego morderstwa. W drodze do...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy